Miodowicz: będę ścigał Nałęcza

Miodowicz: będę ścigał Nałęcza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Konstanty Miodowicz (PO) zapowiedział, że złoży zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez Tomasza Nałęcza, rzecznika Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich.
Jak powiedział Miodowicz, przestępstwo Nałęcza polega na fałszywym oskarżeniu jego osoby, "naruszającym dobra osobiste i próbującym podważyć wiarygodność publiczną" wykonywanego przez Miodowicza mandatu poselskiego.

Nałęcz powiedział w niedzielę w radiu Zet w audycji "Siódmy dzień tygodnia": "Jak patrzymy na sprawę pani (Anny) Jaruckiej, to jest dokładnie ten sam mechanizm, co przy lojalce, przy niby-lojalce, pana (Jarosława) Kaczyńskiego. Tak samo podrobiony podpis, ten sam mechanizm. Ja pytam publicznie, choć nie mam żadnych dowodów, ale pytam Donalda Tuska (szef PO, który brał udział w programie): proszę wyjaśnić rolę pułkownika Miodowicza we wszystkich tych sprawach".

Miodowicz kategorycznie zaprzeczył "prezentowanym w sposób perfidny, pod postacią pytań (...) insynuacjom Nałęcza". "Mamy do czynienia z bezczelnymi, bezpardonowymi, powiem wprost - chamskimi zarzutami czy pseudozarzutami, które oczywiście nie pozostaną bezkarne. Będę ścigał pana Nałęcza w sposób zdecydowany, zarówno w postępowaniu karnym, jak i w procesie cywilnym".

"Zaprzeczam, abym uczestniczył w wytwarzaniu materiałów dokumentujących zlecenie przez Włodzimierza Cimoszewicza pani Annie Jaruckiej wymianę oświadczeń majątkowych pana Cimoszewicza. Zaprzeczam też bym, w jakimkolwiek stopniu, w jakiejkolwiek mierze, na jakimkolwiek etapie wytwarzania lub upubliczniania tzw. lojalki - wpisując to słowo w cudzysłów - Jarosława Kaczyńskiego partycypował w tym przedsięwzięciu" - oświadczył Miodowicz.

"Pan prof. Nałęcz przekroczył granice tego, co dla niego charakterystyczne w jego kreacjach publicznych - daleko posunięty kabotynizm - i przesunął się na płaszczyznę przestępczą. Nie zamierzam tego tolerować, bo sprawa dotyczy mnie w sposób bezpośredni" - dodał.

"Nie twierdzę, że pan płk Miodowicz stoi za sprawą sfałszowanej lojalki, ani też, że pan płk Miodowicz stoi za fałszerstwem dokonanym przez panią Annę Jarucką. Stwierdzam, że próba +opluskwienia+ człowieka, odebrania mu dobrego imienia i przypisania mu czynów, których nigdy nie popełnił, jest w obu przypadkach taka sama" - powiedział Nałęcz i dodał, że nie ma sobie nic do zarzucenia.

"Zastanawiająca jest demonstracyjna ślepota pułkownika Miodowicza w sprawie pani Jaruckiej. Pan płk Miodowicz musi odpowiedzieć opinii publicznej na wiele pytań" - powiedział zaraz potem. Postawił też pytania: "Dlaczego świadek przedstawiający fałszywy dokument i składający fałszywe zeznania został do komisji doprowadzony przez płk Miodowicza? Kto skontaktował pana Miodowicza z panią Jarucką i jak wyglądały ich prywatne rozmowy? Dlaczego taki wybitny ekspert nie rozpoznał prymitywnie dokonanego fałszerstwa? Dlaczego wyszedł do dziennikarzy z  nieudolnie podrobionym dokumentem i powiedział: oto jest dowód nieprawości Cimoszewicza? Dlaczego płk służb specjalnych uznał kserokopię dokumentu, bez oryginału, który można zbadać, za poważny dowód? Dlaczego komisja śledcza nie podjęła działań sprawdzających dokument?

ika, pap