UniCredit pasuje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ciężki jest los dziennikarzy największych ogólnopolskich dzienników. Od pół roku "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita" i inne media przekonywały nas, że w wyniku konfliktu Ministerstwa Skarbu z włoskim UniCreditem inwestorzy zagraniczni zwieją gdzie pieprz rośnie, a Polska zyska po wsze czasy etykietkę bantustanu. I nic.
Strony parafowały porozumienie, świat się nie zawalił, premier Kazimierz Marcinkiewicz zyskał okazję, by po raz kolejny czarować wyborców wizerunkiem supermana, Włosi też są zadowoleni, bo zamiast likwidować część przejętych wraz z BPH oddziałów, jeszcze zarobią na ich sprzedaży. Każdy może odtrąbić jako takie zwycięstwo, tylko Komisja Europejska - jak zwykle - wystąpiła w tym teatrzyku w roli wioskowego głupka.

Co z tego wynika? Po pierwsze, rząd miał mocną podstawę prawną (umowy prywatyzacyjne obu banków oraz argument o swobodzie zawierania umów), by kwestionować fuzję Pekao SA i BPH - niezależnie od tego, co opowiadali komisarze z Brukseli albo prezes Europejskiego Banku Centralnego (Ekonomiczny sens takich działań to zupełnie inna sprawa). To, że do fuzji w końcu dojdzie, jest zatem sukcesem Włochów.

Pod drugie, nie ulega wątpliwości, że sektor bankowy w wyniku połączenia dwóch wielkich graczy stanie się mniej konkurencyjny. U nas i bez fuzji Pekao SA z BPH jest on mało konkurencyjny. Jak wynika z raportu Capgemini z marca 2005 r., w Polsce ceny usług bankowych są najwyższe w Europie i należą do najwyższych w świecie. Roczne wydatki Polaka na koszyk najpopularniejszych u nas usług bankowych sięgają 2,10 proc. PKB per capita - drożej jest tylko w Chinach! Zredukowanie negatywnych efektów operacji to korzyść dla klientów - tu punkt dla rządu, który osłabił nieco przyszłego giganta, zobowiązując go do sprzedaży 200 oddziałów i marki BPH. Ten, kto je kupi (chętni znajdą się na pewno), wzmocni swą pozycję na rynku, a więc także względem połączonych obecnych Pekao SA i BPH. Konkurencja w sektorze bankowym zmaleje, lecz nie w takim stopniu, jak w przypadku "połknięcia" przez Włochów BPH w całości.

Po trzecie, UniCredit zmuszono do zachowania obecnych miejsc pracy w połączonych bankach przez najbliższe dwa lata. Rząd kupił niepotrzebnym inwestorowi pracownikom trochę czasu, tyle że zapewne po dwóch latach wszyscy oni wylecą hurtem na bruk. To rozwiązanie polityczne, lecz bezsensowne ekonomicznie. Politycy PiS sprzedadzą je jako wielki "sukces" - w sumie zatem punkt dla rządu.

Krzysztof Trębski