Sprawy nie bagatelizują już nie tylko Stany Zjednoczone i Japonia, ale nawet Rosja, której MSZ wezwał na rozmowę ambasadora Korei Północnej, co w języku dyplomacji oznacza poważne zaniepokojenie. Wskazuje na to także posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, które postanowiono poświęcić północnokoreańskiemu zagrożeniu. Trudno się jednak spodziewać po radzie, że wobec Korei Północnej zastosuje jakieś poważne sankcje.
Co prawda, rząd japoński już zapowiedział, że nie będzie wpuszczał statków tego państwa do swoich portów, ale w kraju, gdzie nie ma żadnego przemysłu, a nawet nie produkuje się żywości, jedyne sensowne sankcje mogłyby dotyczyć tylko ograniczeń dla funkcjonariuszy reżimu. Wie o tym doskonale rząd chiński, który zaopatruje w ryż Koreę Północną, chroniąc jej obywateli od śmierci głodowej. Aby w dążeniu do odprężenia w tym rejonie świata złamać pewność siebie północnokoreańskich dygnitarzy, trzeba więc przekonać Chiny, które póki co grają kartą północnokoreańską w stosunkach i z USA i z Japonią i z Rosją.