Turecki terrorysta i morderca jest idealnym bohaterem na miarę naszych czasów. Popularność, zyskaną przez zbrodnię, ten niby szaleniec fantastycznie wykorzystuje do zrobienia dużych pieniędzy i jeszcze większej popularności. A lud to kupuje.
Oczywiście fenomen popularności zbrodniarzy nie jest niczym nowym. W poprzednich wiekach jednak lud wielbił zbrodniarzy, którym przyświecały jakieś, choćby mizerne, ideały. Nowotestamentowy Barabasz, który był zwykłym rzezimieszkiem i bandytą, potrafił przybrać szaty wojownika o wolność narodu żydowskiego.
W XX wieku, który chorował na syndrom popularności tę chorobę przeniósł na stulecie następne, bandyci nie musieli już nawet udawać, że o coś walczą. Doszło do tego, że wielu z seryjnych morderców swych zbrodni dokonywało w dużej mierze po to, by dzięki nim trafić na okładki gazet.
Ali Agca to przypadek szczególny. Człowiek, który strzelał do Jana Pawła II, zabił wcześniej tureckiego dziennikarza. Czy był terrorystą czy też tylko najemnikiem, ciężko rozstrzygnąć. Wszyscy pamiętają jego spotkanie z Ojcem Świętym i przebaczenie, jakiego mu udzielił papież. Nie wywołało ono, o czym się nieraz zapomina, aktu skruchy i żalu u Turka. Wbrew temu, co czasami pisywały gazety, Ali Agca nie jest żadnym nawróconym grzesznikiem. Jest cynicznym manipulantem, który ze strachu o własne życie udaje teraz szaleńca. Rzekome szaleństwo nie przeszkadza mu w prowadzeniu świetnego biznesu, jakim jest sprzedawanie własnej popularności. O ile można jeszcze zrozumieć mieszkańców rodzimej miejscowości Agcy, którzy widzą w nim człowieka, który w nader specyficzny sposób rozsławił mieścinę, o tyle dziwią listy uwielbienia, a także miłości, jakie Turek otrzymywał w więzieniu. Chociaż właściwie nie powinnam się dziwić, bo belgijski morderca, gwałciciel i pedofil Marc Dutroux także jest w celi zasypywany listami od wielbicielek...
Irytuje postawa mediów, które za grube pieniądze chcą kupować brednie Agcy. Bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że nagle Turek się rozklei i zrobi szczery rachunek sumienia. A biznes się rozkręca, płatne wywiady, "prawdziwa" autobiografia, płatne wystąpienia w różnych telewizyjnych show. Człowiek, który strzelał do papieża, jest celebrytką na miarę Paris Hilton, choć może bez silikonu. Jakie czasy, tacy bohaterzy. Bardzo trafnie to ujął kilka lat temu Mariusz Treliński, który mówiąc o swoim filmie "Egoiści" stwierdził, że Witkacy opisywał upadek olbrzymów, jemu zaś przypadło opisywanie upadku karłów.
W XX wieku, który chorował na syndrom popularności tę chorobę przeniósł na stulecie następne, bandyci nie musieli już nawet udawać, że o coś walczą. Doszło do tego, że wielu z seryjnych morderców swych zbrodni dokonywało w dużej mierze po to, by dzięki nim trafić na okładki gazet.
Ali Agca to przypadek szczególny. Człowiek, który strzelał do Jana Pawła II, zabił wcześniej tureckiego dziennikarza. Czy był terrorystą czy też tylko najemnikiem, ciężko rozstrzygnąć. Wszyscy pamiętają jego spotkanie z Ojcem Świętym i przebaczenie, jakiego mu udzielił papież. Nie wywołało ono, o czym się nieraz zapomina, aktu skruchy i żalu u Turka. Wbrew temu, co czasami pisywały gazety, Ali Agca nie jest żadnym nawróconym grzesznikiem. Jest cynicznym manipulantem, który ze strachu o własne życie udaje teraz szaleńca. Rzekome szaleństwo nie przeszkadza mu w prowadzeniu świetnego biznesu, jakim jest sprzedawanie własnej popularności. O ile można jeszcze zrozumieć mieszkańców rodzimej miejscowości Agcy, którzy widzą w nim człowieka, który w nader specyficzny sposób rozsławił mieścinę, o tyle dziwią listy uwielbienia, a także miłości, jakie Turek otrzymywał w więzieniu. Chociaż właściwie nie powinnam się dziwić, bo belgijski morderca, gwałciciel i pedofil Marc Dutroux także jest w celi zasypywany listami od wielbicielek...
Irytuje postawa mediów, które za grube pieniądze chcą kupować brednie Agcy. Bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że nagle Turek się rozklei i zrobi szczery rachunek sumienia. A biznes się rozkręca, płatne wywiady, "prawdziwa" autobiografia, płatne wystąpienia w różnych telewizyjnych show. Człowiek, który strzelał do papieża, jest celebrytką na miarę Paris Hilton, choć może bez silikonu. Jakie czasy, tacy bohaterzy. Bardzo trafnie to ujął kilka lat temu Mariusz Treliński, który mówiąc o swoim filmie "Egoiści" stwierdził, że Witkacy opisywał upadek olbrzymów, jemu zaś przypadło opisywanie upadku karłów.