Aż 38 piłkarzy z naszej ekstraklasy zostało powołanych do reprezentacji piłkarskich swoich krajów. Pomijając drużynę Franciszka Smudy, na wojaże drużyn narodowych wyjechało z Polski aż 28 graczy, do tego jeszcze czterech zagrało w spotkaniach reprezentacjach młodzieżowych. Nie do wiary, prawda?
Autor przyznaje, że nie wie jak to możliwe. Widział sporo meczów ligowych w tym sezonie i chyba nawet wyobraźni, by mu nie starczyło, żeby wyobrazić sobie tylu piłkarzy w narodowych strojach. A jednak trenerzy 17 reprezentacji sięgnęli po piłkarzy szamocących się z futbolówką nad Wisłą i Odrą.
Prawda niewielu tu zawodników z mocnych reprezentacji, ale to i tak przedziwne. Trochę statystyk: aż pięciu zawodników z polskiej ligi wzięli Litwini (trudno powiedzieć, czy nie żałują, bo przegrana naszych sąsiadów z Lichtensteinem to blamaż).
Czterech z Łotwy, dwóch z Armenii, ze Słowacji, z Czarnogóry, Estonii po jednym z Argentyny, Czech, Słowenii, Burundi, Finlandii, Bośni i Hercegowiny, Mołdawii i Burkina Faso, Bułgarii, Hondurasu i Izraela.
Dodajmy do tego, że większość tych piłkarzy wystąpiła w meczach o punkty w eliminacjach mistrzostw Europy i Afryki, lub w spotkaniach towarzyskich.
Najwięcej reprezentantów zagranicznych ma Jagiellonia – pięciu zawodników, dodajmy do tego jeszcze bramkarza polskiej drużyny Sandomierskiego oraz asystenta trenera Smudy – Tomasza Frankowskiego i w Białymstoku cieszą się pewnie, że to nie sezon, bo nie miałby praktycznie kto trenować. Czterech piłkarzy dostarczył reprezentacjom Widzew Łódź.
Gorzej z sukcesami. Najlepsze informacje dotarły do nas z Czarnego Lądu. Zawodnik Lechii i Burkina Faso Abdou Traore strzelił dwa gole Namibii. Jego Burkina Faso zwyciężyła 4:1 i z kompletem zwycięstw prowadzi w swojej grupie eliminacyjnej Pucharu Narodów Afryki. Do siatki trafił też piłkarz Cracovii Saidi Ntibazonkiza, a jego Burundi pokonało w eliminacjach Rwandę 3:1.
Na drugim biegunie najbardziej „polska” reprezentacja. Litwa z 5 zawodnikami z polskich klubów przegrała 0:2 z amatorami z Liechtensteinu. Przegrały też Armenia (z Rosją 1:3), Estonia ( z Włochami 0:3), Bośnia i Hercegowina z Rumunią 0:3, Mołdawia ze Szwecją 1:4, Łotwa z Izraelem (Meliksona nie liczymy, bo nie wyszedł na boisko),
Wygrały natomiast Słowacja Jeża z Górnika pokonując Andorę 1:0 oraz Finlandia Riski z Widzewa z San Marino . Jeż i Riska grali po 90 minut. W meczu Czarnogóra – Bułgaria podział punktów, może dlatego, że w obu drużynach byli nasi reprezentanci. U gospodarzy Pejović i Kaszczalan z Jagiellonii, a u gości Genkow z Wisły.
Jakieś wnioski? Pierwszy, że może nasza liga nie jest taka słaba i siermiężna? Nie do obrony, bo przeczy temu świadectwo własnych oczu. Bardziej prawdopodobne, że nie taka biedna i jest w stanie zaspokoić roszczenia piłkarzy ze słabszych reprezentacji. Może też coraz lepiej działa wyszukiwanie zawodników. No i wreszcie, być może jako kraj Unii Europejskiej i organizator Euro jesteśmy postrzegani jako dobry przystanek na drodze do raju?
Niezbyt to odkrywcze. Tak czy inaczej namnożyło się nam reprezentantów, żeby poziom namnożył się także. Bo już się boję myśląc o kolejnej polskiej kampanii w europejskich pucharach. W końcu daleko nie trzeba sięgać, by przypomnieć sobie niechlubne historie – przegrane z drużynami Estonii, Azerbejdżanu itp. Itd.
Prawda niewielu tu zawodników z mocnych reprezentacji, ale to i tak przedziwne. Trochę statystyk: aż pięciu zawodników z polskiej ligi wzięli Litwini (trudno powiedzieć, czy nie żałują, bo przegrana naszych sąsiadów z Lichtensteinem to blamaż).
Czterech z Łotwy, dwóch z Armenii, ze Słowacji, z Czarnogóry, Estonii po jednym z Argentyny, Czech, Słowenii, Burundi, Finlandii, Bośni i Hercegowiny, Mołdawii i Burkina Faso, Bułgarii, Hondurasu i Izraela.
Dodajmy do tego, że większość tych piłkarzy wystąpiła w meczach o punkty w eliminacjach mistrzostw Europy i Afryki, lub w spotkaniach towarzyskich.
Najwięcej reprezentantów zagranicznych ma Jagiellonia – pięciu zawodników, dodajmy do tego jeszcze bramkarza polskiej drużyny Sandomierskiego oraz asystenta trenera Smudy – Tomasza Frankowskiego i w Białymstoku cieszą się pewnie, że to nie sezon, bo nie miałby praktycznie kto trenować. Czterech piłkarzy dostarczył reprezentacjom Widzew Łódź.
Gorzej z sukcesami. Najlepsze informacje dotarły do nas z Czarnego Lądu. Zawodnik Lechii i Burkina Faso Abdou Traore strzelił dwa gole Namibii. Jego Burkina Faso zwyciężyła 4:1 i z kompletem zwycięstw prowadzi w swojej grupie eliminacyjnej Pucharu Narodów Afryki. Do siatki trafił też piłkarz Cracovii Saidi Ntibazonkiza, a jego Burundi pokonało w eliminacjach Rwandę 3:1.
Na drugim biegunie najbardziej „polska” reprezentacja. Litwa z 5 zawodnikami z polskich klubów przegrała 0:2 z amatorami z Liechtensteinu. Przegrały też Armenia (z Rosją 1:3), Estonia ( z Włochami 0:3), Bośnia i Hercegowina z Rumunią 0:3, Mołdawia ze Szwecją 1:4, Łotwa z Izraelem (Meliksona nie liczymy, bo nie wyszedł na boisko),
Wygrały natomiast Słowacja Jeża z Górnika pokonując Andorę 1:0 oraz Finlandia Riski z Widzewa z San Marino . Jeż i Riska grali po 90 minut. W meczu Czarnogóra – Bułgaria podział punktów, może dlatego, że w obu drużynach byli nasi reprezentanci. U gospodarzy Pejović i Kaszczalan z Jagiellonii, a u gości Genkow z Wisły.
Jakieś wnioski? Pierwszy, że może nasza liga nie jest taka słaba i siermiężna? Nie do obrony, bo przeczy temu świadectwo własnych oczu. Bardziej prawdopodobne, że nie taka biedna i jest w stanie zaspokoić roszczenia piłkarzy ze słabszych reprezentacji. Może też coraz lepiej działa wyszukiwanie zawodników. No i wreszcie, być może jako kraj Unii Europejskiej i organizator Euro jesteśmy postrzegani jako dobry przystanek na drodze do raju?
Niezbyt to odkrywcze. Tak czy inaczej namnożyło się nam reprezentantów, żeby poziom namnożył się także. Bo już się boję myśląc o kolejnej polskiej kampanii w europejskich pucharach. W końcu daleko nie trzeba sięgać, by przypomnieć sobie niechlubne historie – przegrane z drużynami Estonii, Azerbejdżanu itp. Itd.