Szłam na spotkanie z Alicją Tysiąc z dobrymi intencjami. Wcześniej słyszałam od znajomej dziennikarki i zarazem kobiecej działaczki, że pani Tysiąc niezbyt dobrze się wiedzie, że ma kłopoty finansowe i że ci, którzy wcześniej ją wspierali, czyli feministki i lewicowi politycy odwrócili się. I że nie chcą z nią pracować, nie chcą wspierać, bo już wykorzystali ją do swoich celów i przestała być im potrzebna. Biedna kobieta - myślałam sobie.
I właśnie ta biedna kobieta wręczyła mi na przywitanie kartkę z numerem konta. A mnie zapaliło się pierwsze ostrzegawcze światło. Później, z odpowiedzi na odpowiedź światło w zasadzie nie gasło. Czytając zaś tekst redaktor Katarzyny Wiśniewskiej w gazecie.pl na temat tego, o co pytałam niedoszłą aborcjonistkę, miałam wrażenie, że dziennikarka mojego artykułu nie przeczytała ze zrozumieniem a jedynie z jakimś przedziwnym ideologicznym zacietrzewieniem.
Pod tekstem Wiśniewskim zatytułowanym "Upokorzyć aborcjonistkę” pojawił się taki list jednej z czytelniczek. Dobrze, żeby Katarzyna Wiśniewska go przeczytała.
„Pani Katarzyno! Nie wiem, czy Pani czytała wzmiankowany artykuł. Ja dziś specjalnie kupiłam Wprost, żeby samej wyrobić sobie zdanie. I powiem tak - nic, poza okładkowym tytułem (a właściwie podtytułem, bo sam tytuł 'Alicja Tysiąc chce więcej pieniędzy' jest zgodny z prawdą) nie uwłacza godności pani Tysiąc… […]”
I dalej: "Jestem zwolenniczką aborcji na życzenie, więc nikt mi nie zarzuci, że z powodów światopoglądowych nie podoba mi się pani Tysiąc. Bo mi się nie podoba. A dlaczego? Całą jej postawę można skwitować w cytacie z jej wypowiedzi: „O WIELE WIĘCEJ RZECZY POWINNO BYĆ ZA DARMO”.
A teraz parę faktów (wziętych z wypowiedzi pani Tysiąc), na które nie raczyła pani świadomie bądź nieświadomie zwrócić uwagi:
- miała pracę biurową w Feminotece, zrezygnowała z niej, "bo miejsce mnie stresuje"
- miała ofertę pracy z biura Palikota - zrezygnowała
- zarobki miesięczne z 2012 roku - ponad 4,3 miesięcznie, ale to nie pozwala jej "godnie żyć i płacić czynszu"
- żądania, że państwo powinno płacić, państwo powinno pomagać (za czynsz, za obiady w szkole itp)
- plany azylu w Szwecji, bo tam mogłaby "godnie żyć"
- ciągła krytyka: Piekarska nie robi nic, Kongres Kobiet nie robi nic, radni zajmują się bzdurami itp
- córka l. 19, przerwała naukę w szkole, nie pracuje
- syn l. 21, nie pracuje - "był w szpitalu"
I na koniec perełka "A DLACZEGO MAM NIE MIEĆ ROSZCZEŃ"
Pod tekstem Wiśniewskim zatytułowanym "Upokorzyć aborcjonistkę” pojawił się taki list jednej z czytelniczek. Dobrze, żeby Katarzyna Wiśniewska go przeczytała.
„Pani Katarzyno! Nie wiem, czy Pani czytała wzmiankowany artykuł. Ja dziś specjalnie kupiłam Wprost, żeby samej wyrobić sobie zdanie. I powiem tak - nic, poza okładkowym tytułem (a właściwie podtytułem, bo sam tytuł 'Alicja Tysiąc chce więcej pieniędzy' jest zgodny z prawdą) nie uwłacza godności pani Tysiąc… […]”
I dalej: "Jestem zwolenniczką aborcji na życzenie, więc nikt mi nie zarzuci, że z powodów światopoglądowych nie podoba mi się pani Tysiąc. Bo mi się nie podoba. A dlaczego? Całą jej postawę można skwitować w cytacie z jej wypowiedzi: „O WIELE WIĘCEJ RZECZY POWINNO BYĆ ZA DARMO”.
A teraz parę faktów (wziętych z wypowiedzi pani Tysiąc), na które nie raczyła pani świadomie bądź nieświadomie zwrócić uwagi:
- miała pracę biurową w Feminotece, zrezygnowała z niej, "bo miejsce mnie stresuje"
- miała ofertę pracy z biura Palikota - zrezygnowała
- zarobki miesięczne z 2012 roku - ponad 4,3 miesięcznie, ale to nie pozwala jej "godnie żyć i płacić czynszu"
- żądania, że państwo powinno płacić, państwo powinno pomagać (za czynsz, za obiady w szkole itp)
- plany azylu w Szwecji, bo tam mogłaby "godnie żyć"
- ciągła krytyka: Piekarska nie robi nic, Kongres Kobiet nie robi nic, radni zajmują się bzdurami itp
- córka l. 19, przerwała naukę w szkole, nie pracuje
- syn l. 21, nie pracuje - "był w szpitalu"
I na koniec perełka "A DLACZEGO MAM NIE MIEĆ ROSZCZEŃ"