Firma też ma dobre imię

Firma też ma dobre imię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prawo do ochrony dobrego imienia przysługuje nie tylko osobom fizycznym, ale również osobom prawnym. Prawo takie jest uregulowane bezpośrednio w Konstytucji RP, jak również w ustawach takich jak kodeks cywilnego czy ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Polscy przedsiębiorcy przy dochodzeniu roszczeń mogą korzystać z dorobku orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Stanowisko ETPC przeważa nad praktyką orzeczniczą najwyższych sądów i trybunałów krajowych, i musi być bezwzględnie respektowane.

W przypadku przedsiębiorstwa dobre imię to renoma czy opinia handlowa. Dobre imię osoby prawnej, które jest odpowiednikiem czci osoby fizycznej musi wiązać się jednak z aspektem ekonomicznym. Firma bowiem nie ma godności, w znaczeniu takim jak to dobro osobiste jest przypisywane do człowieka. Jak podkreślają sądy krajowe i ETPC reputacja prywatnej firmy ma charakter handlowy bez związku z moralnym wymiarem.

Firma może zostać bezprawnie zniesławiona nie tylko na skutek zaatakowania samej marki, ale także np. rozpowszechniania fałszywej informacji o wytwarzanym produkcie lub rozpowszechnianie bezprawnych, poniżających w oczach odbiorców informacji o osobach zarządzających czy też postawienia bezprawnych oskarżeń wobec pracowników.

W razie pomówienia danego przedsiębiorstwa np. o stosowanie nieuczciwej praktyki handlowej lub skierowanie tzw. „mowy nienawiści” poniżającej firmę w opinii publicznej, osoba prawna może dochodzić swoich praw na drodze postępowania cywilnego poprzez żądanie:

  1. zakazania przez sąd dalszego naruszania prawa;
  2. usunięcia skutków naruszenia;
  3. opublikowania przez naruszyciela stosownego oświadczenia; 
  4. zapłaty zadośćuczynienia lub odszkodowania. 

W kontekście ochrony dóbr osobistych osób prawnych warto zwrócić uwagę na wyrok ETPC z dnia 2 lutego 2016 r. w sprawie z powództwa Magyar Tartalomszolgaltatok  Egyrsulete i Index.hu ZRT przeciwko państwu węgierskiemu  (Skarga nr 22947/13), ostatnio komentowany jako wyrok, który zwalnia administratorów portali z odpowiedzialności za komentarze internautów.

Węgierskie stowarzyszenie Magyar na administrowanej przez siebie stronie internetowej opublikowało opinię pod tytułem: „Kolejne nieetyczne handlowe działanie w necie”. Opinia dotyczyła działalność dwóch portali internetowych, należących do Spółki zajmującej się obrotem nieruchomościami. Opinia w sposób krytyczny odnosiła się do funkcjonowania portali od nieruchomości i kończyła się konkluzją, że działanie Spółki poprzez swoje portale internetowe było nieetyczne i wprowadzało użytkowników w błąd. 

Opinia była licznie komentowana przez internautów, którzy pod pseudonimami, odnosili się do działalności spółki m.in. poprzez komentarze:

„Mówili o tych dwóch śmieciowych stronach poświęconych nieruchomościom już tysiąc razy”

„Czy to nie kolejna typu Benko-Sandor śliska, śmieciowa bandycka spółka znowu? Trafiłem tam dwa lata temu, od tego czasu ciągle wysyłają mi maile o zaległych płatnościach itp. Przekroczyłem ponad 100 000 forintów już .Nic im nie zapłaciłem i nie zamierzam. To wszystko”.

W ślad za Magyar, węgierski portal internetowy www.vg.hu, administrowany przez Zold Ujsag Zrt, skopiował wspomnianą opinię tytułując ją „Kolejny bandycki skandal”. Pod opinią również pojawiły się znieważające komentarze internautów dotyczące Spółki zarządzającej portalami z nieruchomościami.

Spółka wniosła powództwo cywilne do Sądu Rejonowego w Budapeszcie przeciwko Magyar, Zold i Index.hu (tj. właścicielowi portalu) o naruszenie jej dóbr osobistych w postaci reputacji, na skutek opublikowania fałszywej i napastliwej opinii wraz z krytycznymi komentarzami.

Sądy węgierskie wszystkich instancji uwzględniły roszczenia Spółki, uznając że została naruszona jej reputacja i nakazały pozwanym zapłatę stosownego zadośćuczynienia. Sądy węgierskie stwierdziły, że sama opinia o Spółce mieściła się w granicy dozwolonej krytyki i stanowiła wkład do trwającej debaty społecznej, ale za to bezprawne okazały się komentarze internautów.

Magyar i Index.hu wniosły skargę do Strasburga, stojąc na stanowisku że nie powinny ponosić odpowiedzialności za komentarze internautów.  ETPC uwzględnił skargę uznając, że sądy węgierskie  naruszyły art. 10 Konwencji, w zakresie w jakim nie dokonały prawidłowego rozważenia, co w tym przypadku jest ważniejsze – prawo do reputacji firmy, czy prawo do wyrażania opinii w internecie. Zdaniem Trybunału w tym przypadku sądy węgierskie nie wzięły pod uwagę tego, że internauci zareagowali emocjonalnie, gdyż mogli stać się ofiarami nieuczciwych praktyk związanych z opisywanymi portalami, co usprawiedliwiało ich komentarze. ETPC nakazał zapłacić państwu węgierskiemu na rzecz Magyar i Index.hu kwotę 5100 EURO tytułem zadośćuczynienia.

W sprawie Magyar… jak podkreślił Trybunał, komentarze internautów choć wulgarne i ofensywne to stanowiły opinie wartościujące, które nie mogą być uznawane jako „czysto nielegalne”. Trybunał określił opinie internautów jako „mowę niskiego lotu” i jako powszechnie obowiązującą w internecie uznał za nieszkodliwą. Trybunał stwierdził, że mowa szkodliwa to w szczególności nawołująca do przemocy.

ETPC jednocześnie potępił mowę nienawiści w internecie i jak wskazał w zdaniu odrębnym  Sędzia Kurisa, wyrok w sprawie Magyar… w żaden sposób nie powinien być użyty przez dostarczycieli internetu, jako narzędzie do wybielania internetowego modelu biznesowego, służącego zyskowi za wszelką cenę.

Wyrok w sprawie Magyar… ma istotne znaczenie nie tylko w zakresie wolności wypowiedzi, ale także w sferze odpowiedzialności za znieważenie firmy. ETPC zmienia wcześniej wyrażone stanowisko, iż to administrator strony internetowej odpowiada za treści komentarzy, stwierdzając teraz że kwestia ta nie jest oczywista i zależy od indywidualnych okoliczności sprawy. Mogą bowiem zachodzić różne okoliczności wyłączające bezprawność np. uzasadnione emocje autora komentarza lub okoliczności wskazujące na brak bezprawności np. subiektywna ocena osoby obrażonej, co do skali wulgaryzmu. Trybunał wprowadził również rozróżnienie obraźliwych komentarzy, na te które szkodzą  i te które są nieszkodliwe, nie podając jednak definicji, ale opierając się na przesłance powszechności. Należy rozumieć, że mowa, która jest powszechnie używana i akceptowana społecznie, nie jest mową szkodliwą. Być może w przyszłości zostaną wypracowane kryteria oceny tzw. „mowy nienawiści”.

W mojej opinii wyroku w sprawie Magyar… nie należy interpretować jako uwalniającego od odpowiedzialności administratorów stron internetowych w ogóle. Wyrok nie zamyka też drogi w dochodzeniu roszczeń na skutek bezprawnych komentarzy w internecie. Raczej stanowisko Trybunału należy interpretować jako wskazówka dla sądów krajowych do kierowania się przesłanką obiektywizmu i wobec występowania kolizji prawa do wolności wypowiedzi i prawa do dobrego imienia, rozsądnego rozważania, któremu dobru osobistemu w danej sprawie przyznać pierwszeństwo.

Wnioski dla firm są takie, że przysługuje im ochrona prawna na skutek znieważenia dobrego imienia, nawet w przypadku anonimowych komentarzy internautów. Roszczenia w dalszym ciągu można kierować do administratora strony internetowej, po bezskutecznym wezwaniu administratora do usunięcia naruszycielskich treści.

Ostatnie wpisy