Nieprzyjemna woń u Sikorskiego

Nieprzyjemna woń u Sikorskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
KSAP (Krajowa Szkoła Administracji Publicznej) informuje: Szkolenie dla urzędników wysokiego szczebla z Afganistanu. "W dniach od 8 do 14 września br. Krajowa Szkoła Administracji Publicznej gościła ośmiu urzędników wysokiego szczebla z Afganistanu, w tym sześciu wiceministrów (Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Gospodarki, Ministerstwo Energii i Wody, Ministerstwo Obsługi Parlamentu, Ministerstwo Kultury Prowincji Balkh, Agencja Ochrony Środowiska, Ministerstwo ds. Rozwoju Urbanizacji)." Brawo! Inicjatywa ze wszech miar słuszna i pożyteczna.
Parę dni po wspomnianym szkoleniu mój znajomy z Ministerstwa Handlu Islamskiej Republiki Afganistanu (przedstawiciela tego resortu nie było na szkoleniu) napisał do mnie mail z zapytaniem czy w Polsce brakuje tłumaczy ze znajomością języka dari. Zdziwiło mnie to pytanie, gdyż wiem, że jest kilku tłumaczy polskich znający ten język którzy współpracują z wieloma instytucjami państwowymi i prywatnymi RP.

Zacząłem drążyć temat i dowiedziałem się, że MSZ i KSAP zaangażował do tłumaczenia Irańczyka z polskim paszportem (nota bene dobrego tłumacza). Pracownicy obu wymienionych wcześniej instytucji powinni wiedzieć, że istnieje paruwiekowa niechęć miedzy obiema nacjami i udział Irańczyka w tego typu wydarzeniu może wywołać "smrodek".

I tak się stało.

Afgańczycy twierdzą, że Irańczycy traktują ich z lekceważeniem i pogardą, poniżają i prześladują na każdym kroku. Mój znajomy z Kabulu zaznaczył, że nie chodzi mu o Polaków tłumaczących w języku farsi (dialekt irański), gdyż w ministerstwach afgańskich wiedzą, że w Polsce nie ma oddzielnego zakładu filologii afgańskiej, tylko w ramach Zakładu Iranistyki wydzielono poddyscyplinę zajmującą się Afganistanem. Wiedzą również, że w diasporze afgańskiej w Polsce są Afgańczycy znający dobrze język polski i angielski, którzy współpracują z WP na misji stabilizacyjnej w Gazni i na terenie Polski.

Więc po co brać do tłumaczenia Irańczyka?

Problem może wydać się śmieszny i mało istotny, ale dla dumnych Afgańczyków jest to sprawa honoru.

Sądzę, że ten casus jest kolejnym przykładem bylejakości i braku rzetelnych informacji, jaki fundują nam urzędnicy państwowi. Przyglądając się okiem laika "temu problemowi" rzec by można, że wszystko było dobrze przygotowane, prelekcje, konferencje, szkolenia, spotkania i profesjonalni tłumacze (wszyscy), ale po Kabulu rozszedł się bardzo delikatny smrodek, który dotarł i do mnie.

Wszystko było PRAWIE bardzo dobrze.

Nasuwa mi się futbolowe porównanie; mamy piłkarzy indywidualnie dobrze wyszkolonych, ale drużyna dostaje po dupie od zespołów znacznie od nas gorszych. Może nastawienie trenerów i graczy nie jest pozytywnie umotywowane, może narodowa drużyna RP jest jako grupa zawodowa niezdolna do współpracy. Może należałoby zmienić masażystę, fizykoterapeutę, psychologa, a może głównego trenera?

W MSZ też niby wszystko jest dobrze, Szef resortu pięknie mówi, ma filmową aparycję i ambicję bycia kimś znacznie większym niż dowódcą resortu, a mimo to w tej szacownej instytucji co jakiś czas czuje się nieprzyjemną woń.

Parę lat temu, na Uniwersytecie Warszawskim na otwartym panelu, pewien słynny dyplomata od negocjacji tarczy rakietowej powiedział, że Polska nie ma specjalistów od Afganistanu. Zripostowałem z oburzeniem, że na tej sali widzę co najmniej troje fachowców w tej dziedzinie i wypowiedź Pana Ministra świadczy o złej informacji i braku zainteresowania MSZ w wyszukiwaniu takich ludzi. Zapytałem retorycznie, czy jego instytucja ufundowała jakiekolwiek stypendium dla młodych ludzi, by ci kształcili się w tym kierunku, czy jest plan i szansa na pomoc dla nich?

Usłyszałem frazesy. Gdybym dzisiaj postawił takie pytania, pewnie usłyszałbym taką samą garść truizmów.

Gdzie są specjaliści, którzy zapobiegliby wpadce?

Nie opisuję tego zdarzenia jako pominięty tłumacz języka dari-farsi z trzydziestosiedmioletnim doświadczeniem afgańskim, autor książki o Afganistanie i wielu artykułów dotyczących tego kraju, gdyż wiem, że jako "osoba wysoce kontrowersyjna" nigdy nie zarobię grosza w tej instytucji, więc nawet nie próbuję oferować swoich usług.

Wypowiadam się jako obywatel mający na względzie dobro kraju.

Niedawno został zwolniony w trybie natychmiastowym dyplomata z wieloletnim stażem, z biegłą znajomością kilku języków (angielski, niemiecki, węgierski, turecki,rosyjski i arabski), wielokrotnie nagradzany za znakomitą pracę i osiągnięcia konsularne. Z "nieznanych powodów", jakaś zawistna osoba podłożyła ewidentną świnię bardzo dobremu pracownikowi MSZ i w efekcie Polska straciła cennego "ofensywnego pomocnika".

A może to w MSZ też należałoby wymienić parę osób?

Ostatnie wpisy