Indie mają kolejny problem. Rzadka grzybica atakuje ozdrowieńców

Indie mają kolejny problem. Rzadka grzybica atakuje ozdrowieńców

Ciała zmarłych z powodu COVID-19 palone są na stosach rozmieszczonych na ulicach
Ciała zmarłych z powodu COVID-19 palone są na stosach rozmieszczonych na ulicach Źródło:Newspix.pl / Amarjeet Kumar Singh/Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM
Osoby zamieszkujące Indie, które przeszły COVID-19, coraz częściej zgłaszają się do lekarzy z nietypowymi objawami – informuje BBC. Okazuje się, że atakuje ich rzadka grzybica, która daje nawet 50-procentową śmiertelność.

Przypomnijmy, że Indie zmagają się aktualnie z najgorszą do tej pory falą pandemii. W szpitalach nie ma miejsc, ludzie leczą się w domach na własną rękę i palą zmarłych bliskich na ulicach. Dane dotyczące nowych zakażeń i liczby zgonów codziennie biją kolejne rekordy. Teraz, informuje BBC, pojawił się kolejny problem – mukormykoza.

To rzadka infekcja grzybicza, którą wywołuje grzyb powszechnie obecny w glebie, czy rozkładających się owocach i warzywach. Grzyb ten znajduje się nawet w ciele zdrowych ludzi, jednak kiedy odporność jest wyjątkowo obniżona, może zaatakować.

Jakie objawy zgłaszają ozdrowieńcy?

BBC podaje, że objawami infekcji są zatkany nos, krwawienia z nosa, obrzęk oka, czy opadanie powiek i gorsze widzenie. Jak czytamy, pacjenci zgłaszają się do lekarza zbyt późno – gdy mają już poważne problemy ze wzrokiem. Początkowe objawy nie są bowiem szczególnie niepokojące. Na tym etapie konieczne jest jednak nawet usuwanie oka lub oczu, by uratować życie pacjenta. Czasem nawet i to nie jest w stanie pomóc, bo infekcja przedostaje się do mózgu. Wskaźnik śmiertelności w przebiegu tej choroby wynosi aż 50 proc.

Lekarz cytowany przez BBC wskazuje, że stosowanie sterydów koniecznych w leczeniu COVID-19 mogło drastycznie wpłynąć na obniżenie odporności u pacjentów, co z kolei doprowadza do infekcji grzybiczej. Sytuacji nie poprawia także fakt, że infekcja ta „lubi” diabetyków, podobnie jak sam COVID-19. To właśnie takie osoby często zgłaszają się do lekarza. Medyk pytany o liczbę przypadków mówi serwisowi, że w kwietniu widział kilkadziesiąt osób, które leczyły się w związku z infekcją. Większość osób zachorowała po ok. dwóch tygodniach od przebycia zakażenia .

Czytaj też:
Zamieszanie wokół polskiego dyplomaty ewakuowanego z Indii. Media odkrywają szereg powiązań