NASA zakończyła śledztwo po nieudanej misji kosmicznej. Kolejna kompromitacja Boeinga

NASA zakończyła śledztwo po nieudanej misji kosmicznej. Kolejna kompromitacja Boeinga

Starliner
StarlinerŹródło:YouTube / Boeing
Śledczy z NASA przedstawili raport z dochodzenia, które przeprowadzono po nieudanym locie kapsuły załogowej Starliner. Błędy Boeinga są rażące.

Boeing musi pogodzić się z kolejną porażką. Tym razem w kosmosie. Firma stworzyła bowiem na zlecenie NASA kapsułę załogową Starliner. Była to szansa na, chociaż częściowe wydźwignięcie się z kryzysu, w którym firma znajduje się od czasu uziemienia samolotów 737 Max. Szansę jednak spektakularnie zaprzepaszczono.

Rażące błędy

20 grudnia 2019 roku odbyło się testowe wystrzelenie kapsuły Starliner na pokładzie rakiety Atlas V. Do momentu wejścia na niższą orbitę Ziemi wszystko przebiegało według planów. Problemy zaczęły się po odłączeniu się kapsuły od rakiety, która wyniosła ją w kosmos. Według założeń silniki Starlinera powinny wprowadzić go na odpowiednią orbitę, która pozwoliłaby na połączenie się z Międzynarodową Stacją Kosmiczną. Nigdy jednak do tego nie doszło, bowiem silniki włączyły się zbyt wcześnie.

Komisja powołana przez NASA wykryła poważne usterki i rażące błędy w oprogramowaniu sterującym kapsułą. Na szczęście na jej pokładzie przebywał jedynie manekin Rosie. Jak wynika ze śledztwa NASA, błędy software'owe mogły spowodować chwilową utratę kontroli nad kapsułą na chwilę przed wejściem w atmosferę. Można również domniemywać, że gdyby kapsuła dotarła w pobliże ISS, to mogłaby stanowić duże zagrożenie dla załogi stacji. Wadliwe oprogramowanie i nieprzewidywalna praca silników manewrujących, mogły doprowadzić do kolizji ze stacją.

Zmiany na ostatnią chwilę

Z raportu NASA wynika również, że technicy Boeinga jeszcze w momencie, gdy kapsuła przebywała w kosmosie (była tam dwa dni), pracowali nad stworzeniem poprawnej wersji oprogramowania. Błędy wykryto już w trakcie trwania misji. Mogły doprowadzić do nieprawidłowego odłączenia się tak zwanego "bagażnika", czyli modułu, który odłącza się od kapsuły tuż przed wejściem w atmosferę. W module tym włączają się silniki, których zadaniem jest oddalenie się na bezpieczną odległość od kapsuły, w której znajduje się załoga. Oprogramowanie nie przewidywało jednak, że może dojść do nieplanowanego powrotu Starlinera po innej orbicie i czas, na który ustawiono odrzucenie bagażnika, był nieprawidłowy. Mogło to doprowadzić do kolizji dwóch elementów.

Jak wynika z raportu NASA, usterkę w oprogramowaniu naprawiono... na trzy godziny przed wejściem kapsuły w atmosferę Ziemi.

Czytaj też:
NASA, SpaceX i Boeing przeprowadziły kluczowy test. To ważny krok w załogowych lotach kosmicznych

Źródło: weneedmore.space