Kordony policji, metalowe barierki i ciężki sprzęt - takich środków użyto do ochraniania sejmowych budynków w okresie świątecznym i noworocznym. Według wyliczeń dziennikarzy „Faktu”, przyniosło to koszt 2,3 mln zł w okresie świątecznym, a licząc z ostatnimi dniami, już 2,5 mln złotych. Dokładna liczba biorących udział w akcji ochraniania Sejmu funkcjonariuszy to 6863. Zdaniem szefa ministerstwa spraw zagranicznych i administracji wystarczającym uzasadnieniem do powzięcia takich środków była potrzeba „zapewnienia bezpieczeństwa przed Sejmem w tym (świątecznym - red.) okresie. W programie „Graffiti” w Polsat News Mariusz Błaszczak przypomniał, że posłowie PiS opuszczający Sejm 16 grudnia spotkali się z agresją słowną protestujących na ulicy sympatyków KOD.
Zapytany o to, czy mimo wszystko koszty całej operacji nie były zbyt wysokie, skoro w kolejnych dniach protesty na ulicy znacząco osłabły, a w Sejmie nie było nikogo oprócz małej grupki posłów opozycji, Błaszczak trzymał się swojej wersji. Dodał, że jego zdaniem rachunkiem za całą akcję należałoby obarczyć właśnie opozycję. – Ja myślę, że dobrym pomysłem jest przesłanie do Grzegorza Schetyny przez policję rachunków na te 2 miliony 300 tys. złotych. Bo to jego ugrupowanie okupowało Sejm. Myślę, że to by było właściwe, gdyby Grzegorz Schetyna zapłacił rachunki za to, że policja musiała zapewniać bezpieczeństwo przed Sejmem – przekonywał Błaszczak.