W poniedziałek 25 lutego około godziny 5:30 rano Aleksandra Szulejko, która mieszka w Łodzi, wracała ze szkolnej transmisji Oscarów do akademika. Została pobita przez nieznanego sprawcę, który miał jej grozić śmiercią. Całą sytuację kobieta opisała w poście zamieszczonym w mediach społecznościowych. Szulejko ma pretensję o to, że policja nie zachowała się odpowiednio w tej sytuacji i zbagatelizowała sprawę.
Policja z kolei nie ma sobie nic do zarzucenia. Rzeczniczka KWP w Łodzi Joanna Kącka tłumaczyła, że z dokumentacji sporządzonej przez policjantów a także odsłuchu rozmów z dyżurnym, ustalono, iż z relacji zgłaszającej nie wynikało tło seksualne. W czwartek 28 lutego okazało się z kolei, że funkcjonariusze, którzy jako pierwsi zjawili się na miejscu zdarzenia mieli wyłączone kamery przy mundurach. Dlaczego? Bo rozładowały się w nich baterie.
Czytaj też:
Nie nagrano interwencji po ataku na studentkę w Łodzi. Powód? W kamerach „padły baterie”
Więcej na ten temat zachowania policji i podawanych przez rzecznik informacji Aleksandra Szulejko napisała w środę wieczorem na swoim Facebooku. Zaznaczyła, że nie zgadza się z tym stanowiskiem i zamierza walczyć, by osoby, które bagatelizowały formułowane przez nią zarzuty, poniosły za to odpowiedzialność. „Bagatelizowano również ważny dowód w sprawie czyli mój but. Mój tata, który wówczas był już ze mną usłyszał, od policjanta, ze naoglądał się za dużo serialów kryminalnych i ze to żaden dowód. Dopiero po moim publicznym apelu i 2 przesłuchaniu wzięto pod uwagę ten dowód” – napisała. „Na komisariacie po prostu nie chciano go przyjąć i po naszym upartym dążeniu to tego żeby wzięli go pod uwagę łaskawie zrobili zdjęcia butów” – wyjaśniła.
Kobieta podkreśliła, że czuje się oszukana przez „funkcjonariuszy, którzy mają nas bronić”. Szulejko napisała, że „stanowisko rzecznika jest kłamstwem”. „Na miejscu byli świadkowie i ciekawa jestem czy oni tez są zdania, ze czekałam na radiowóz 5 minut” – czytamy.
Szulejko podziękowała wszystkim za odzew, który doprowadził do zatrzymania podejrzanego. Poinformowała, że oficjalny komunikat wyda po skontaktowaniu się ze swoim pełnomocnikiem.
Czytaj też:
Pobicie studentki w Łodzi. Zgłosiła się kolejna pokrzywdzona przez 29-latka