Bartłomiej Misiewicz wyszedł z aresztu. Były rzecznik MON zabrał głos ws. zarzutów

Bartłomiej Misiewicz wyszedł z aresztu. Były rzecznik MON zabrał głos ws. zarzutów

Bartłomiej Misiewicz
Bartłomiej Misiewicz Źródło: Newspix.pl / Damian Burzykowski
Bartłomiej Misiewicz opuścił areszt po tym, jak jego rodzina wpłaciła kaucję. Po wyjściu na wolność były rzecznik MON zamieścił post w mediach społecznościowych. „Nazywam się Misiewicz, Bartłomiej Misiewicz. A nie Bartłomiej M.” – oświadczył we wpisie na Twitterze.

Przypomnijmy, że  pod koniec stycznia usłyszał zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień i działania na szkodę spółki PGZ. Prokuratura twierdzi także, że Bartłomiej Misiewicz oraz były poseł PiS Mariusz Antoni K. mieli „powoływać się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej i pośredniczyć w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys. zł”.

Przedłużany areszt tymczasowy

Od 30 stycznia, decyzją sądu w Tarnobrzegu, wobec Bartłomieja M. został zastosowany trzymiesięczny areszt tymczasowy. Obrońcy byłego rzecznika MON złożyli zażalenie na to postanowienie, ale 13 lutego zostało ono odrzucone przez sąd, mimo poręczenia , dyrektora Radia Maryja, którego także nie uwzględnił sąd.

Na początku kwietnia Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu złożyła wniosek o przedłużenie stosowania aresztu tymczasowego o kolejne trzy miesiące. Wniosek trafił do warszawskiego sądu okręgowego, który 24 kwietnia się do niego przychylił.

W środę 26 czerwca 2019 roku pojawiła się informacja, że prokuratura wnioskowała o kolejne przedłużenie aresztu. Sąd jednak odrzucił ten wniosek i zgodził się, aby były rzecznik MON wyszedł na wolność, pod warunkiem wpłacenia poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. złotych. Wyznaczona kwota została wpłacona przez rodzinę byłego rzecznika MON.

Misiewicz zabiera głos

Po opuszczeniu aresztu Bartłomiej Misiewicz zamieścił wpis na , w którym podziękował za wszystkie wyrazy wsparcia i modlitwy. „Jestem pewny, że udowodnię swoją niewinność przed Sądem. Tymczasem... carpe diem!” – napisał. „Ps. Nazywam się Misiewicz, Bartłomiej Misiewicz. A nie Bartłomiej M...;)” – dodał były współpracownik . To pierwszy raz, kiedy Misiewicz mógł publicznie ustosunkować się do stawianych zarzutów.

twitterCzytaj też:
Brejza pyta o raport z prac podkomisji smoleńskiej. Jest odpowiedź MON