Działacz gdańskiej „Solidarności” Karol Guzikiewicz w poniedziałek 29 czerwca za pośrednictwem Facebooka poinformował o akcie wandalizmu, do jakiego doszło na placu Solidarności w jego mieście. Zamieścił zdjęcie pokazujące resztki tablicy pamiątkowej, poświęconej księdzu Jankowskiemu. Większa część upamiętnienia została odłamana i leżała na ziemi.
„W cieniu wyborów zniszczono tablicę na murze stoczni przy Pomniku Poległych Stoczniowców. Tablica była naszym podziękowaniem dla księdza Henryka Jankowskiego za walkę o Solidarność i Wolną Polskę. Co na to Prezydent Gdańska i Policja, teren pomnika jest terenem miasta” – pisał Karol Guzikiewicz. Do informacji o akcie wandalizmu dołączył napisane wielkimi literami wezwanie do głosowania na Andrzeja Dudę.
Oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku Karina Kamińska potwierdziła, że do aktu wandalizmu rzeczywiście doszło. Funkcjonariusze mieli wiedzieć o wszystkim już w sobotę 27 czerwca. Zapewniła, iż technicy policyjni zabezpieczyli zapisy z kamer monitoringu i na ich podstawie stwierdzili, iż do zniszczenia tablicy doszło 19 czerwca nocą. Jak przekazała, policja prowadzi śledztwo pod kątem „znieważenia miejsca publicznego urządzonego w celu upamiętnienia zdarzenia historycznego lub osoby”.
Zarzuty pod adresem ks. Jankowskiego
Ksiądz Henryk Jankowski, który zmarł w 2010 roku, był jednym z najbardziej rozpoznawalnych, a zarazem kontrowersyjnych duchownych w Trójmieście. Z tekstu reporterki „Dużego Formatu” Bożeny Aksamit mogliśmy dowiedzieć się, że ksiądz miał się dopuszczać molestowania seksualnego i pedofilii m.in. poprzez całowanie kleryków w usta czy spanie z nastolatkami w jednym łóżku. Kobieta, która sprzątała na plebanii twierdzi, że widziała jak duchowny przytula chłopców i klepie ich po pośladkach. Najmocniejszy zarzut dotyczy samobójstwa ciężarnej 16-latki, która wyskoczyła z okna. Z informacji reporterki wynika, że dziewczyna była molestowana przez prałata. W liście pożegnalnym miała napisać, że „nie będzie miała dziecka Jankowskiego i być może dopiero teraz ktoś uwierzy, że została zgwałcona”. Jej młodsza koleżanka – Barbara Borowiecka – także twierdzi, że padła ofiarą molestowania. – Był jak bestia (...) Dopadł mnie, gdy szarpałam się z klamką. Dotykał piersi, powiedział, że pokaże mi, co to znaczy od tyłu. Wkładał ręce w majtki i próbował je zdjąć. Nie udało mu się (...) Byłam przerażona, nie rozumiałam, czego chce, co to znaczy od tyłu. A on mówił: Ja ci pokażę, jak się spuścić. Był obleśny. (...) Pamiętam, jak złapał mnie za buzię i próbował otworzyć usta – opowiadała.
Także „Fakty” TVN dotarły do ofiary duchownego. – Każde z dzieci podchodziło i ksiądz Jankowski niektórych sadzał sobie na kolano, głaskał. (...) Pamiętam tylko, że mi wtedy włożył rękę, bo miałam taką krótką sukieneczkę. Włożył mi wtedy rękę pod tę sukieneczkę i ściskał, dotykał moje pośladki – wspominała jedna z byłych parafianek księdza, która pragnęła pozostać anonimowa. – Mam też ogromną złość do tych wszystkich ludzi, którzy wiedzieli o tym – podkreśliła w rozmowie z „Faktami” TVN. – To było ciało o ciało, bo członkiem wodził mi na przykład po piersiach, czy po plecach, czy po pupie. To nie tak, że on mnie wybrał, bo jak dzieciaki uciekały do piwnic czy do budynków, w których mieszkały, to chyba dobierał się do pierwszej osoby, którą dorwał – dodawała rozmowie z „Faktami” TVN Barbara Borowiecka, której przypadek opisano w „Dużym formacie”.
W marcu 2019 roku Wirtualna Polska pisała o kolejnych trzech mężczyznach, których miał molestował ksiądz Henryk Jankowski. Dwóch z nich było w przeszłości ministrantami w parafii św. Brygidy, gdzie duchowny pełnił posługę. Trzeci uczestniczył w lekcjach religii prowadzonych przez księdza Jankowskiego. Mężczyźni o tym, że byli molestowani poinformowali pracowników Fundacji „Nie Lękajcie Się”. – Jeden z nich bardzo płakał, gdy opowiadał jak ksiądz Jankowski dotykał go w miejscach intymnych – powiedział Marek Lisiński, założyciel fundacji w rozmowie z Wirtualną Polską. Dodał, że mężczyźni nie zdecydowali się, by wcześniej ujawnić te informacje, ponieważ między innymi „bali się reakcji rodziny, przyjaciół”. Teraz jednak chcą opowiedzieć o tym, co ich spotkało. – Są gotowi zeznawać, jeśli powstanie niezależna komisja, która zbadałaby zarzuty wobec prałata Jankowskiego – dodał Lisiński w rozmowie z Wirtualną Polską.
Czytaj też:
Rzecznik Adamowicza o kontaktach prezydenta z abp Gdańska: „Alkohol był na każdej imprezie Głodzia”Czytaj też:
Ksiądz Jankowski – wszyscy wiedzieliCzytaj też:
Pomnik księdza Jankowskiego to pomnik nas wszystkich. Uporajmy się z tym, czy ma stać, czy leżeć