Informatorzy „DGP” wskazali, że trwający trzyletni okres przed kolejnymi wyborami to dobry czas na rozpoczęcie prac nad kodeksem wyborczym. Co konkretnie miałoby się zmienić? PiS chce przekazać spis wyborców do Państwowej Komisji Wyborczej tak, by nie dysponowały już nimi samorządy. Tym samym nie dochodziłoby do sytuacji z maja, kiedy to niektóre władze lokalne odmawiały wydania danych osób uprawnionych do głosowania Poczcie Polskiej, która miała odpowiadać za wybory korespondencyjne.
Jakie jeszcze zmiany planuje PiS?
Zmiany mają dotknąć także zasad publikacji sondaży. Zgodnie z obowiązującymi przepisami mogą być udostępniane jeszcze na krótko przed ciszą wyborczą. PiS planuje z kolei zakazania publikacji wyników takich badań chociażby tydzień przed dniem, kiedy wyborcy idą do urn. Innym pomysłem jest przyznanie uprawnień do publikowania sondaży tylko tym pracowniom, które posiadają odpowiedni certyfikat. Tym samym wpływ na sytuację polityczną miałyby stracić powoływane z dnia na dzień sondażownie.
Partia rządząca chciałaby także zwiększyć limity kampanijne co najmniej dwukrotnie. – Spot w TV w dobrym czasie emitowany przez tydzień to koszt 200–300 tys. zł, z kolei billboard na dwa tygodnie to 1,5–2 tys. zł. Komitety przy obecnych limitach mają kłopot z finansowaniem takich wydatków – powiedział w rozmowie z „DGP” jeden z polityków PiS.
Kolejnym pomysłem jest ograniczenie lub nawet całkowite zniesienie ciszy wyborczej. To miałoby być spełnieniem postulatów zgłaszanych przez PKW. PiS planuje również wycofanie obowiązku zbierania podpisów dla ugrupowań, które już są w Sejmie. Część działaczy partii rządzącej wskazuje jednak, że jest to istotny czas w trakcie kampanii, kiedy to kandydat może pokazać się wyborcom.
Czytaj też:
W SLD ukrywają prawdę o Millerze? „Dziwaczna sytuacja”