Nie żyje oskarżany o pedofilię ks. Dymer. Terlikowski: To nie oznacza końca sprawy

Nie żyje oskarżany o pedofilię ks. Dymer. Terlikowski: To nie oznacza końca sprawy

Tomasz Terlikowski
Tomasz Terlikowski Źródło:Newspix.pl / Stanislaw Krzywy
We wtorek przed południem kuria szczecińsko-kamieńska potwierdziła informację o śmierci księdza Andrzeja Dymera. O kapłanie było ostatnio głośno za sprawą podejrzeń o wykorzystywanie seksualne nieletnich. „On stoi już przed Najwyższym. Kilku z biskupów, którzy go chronili też już nie żyje. Ale to nie oznacza końca sprawy” – pisze Tomasz Terlikowski.

Przypomnijmy, że ksiądz Andrzej Dymer był założycielem Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie. Przez wiele lat sprawował funkcję dyrektora Instytutu Medycznego Jana Pawła II w tym mieście. W ubiegłym tygodniu został odwołany przez abp. Andrzeja Dzięgę po tym, jak kościelny hierarcha spotkał się z jedną z ofiar księdza.

Oskarżenia o pedofilię

Zgodnie z głośnym reportażem TVN24 „Najdłuższy proces Kościoła”, przełożeni księdza mieli już od 1995 roku wiedzieć, że ks. Dymer wykorzystuje seksualnie osoby nieletnie. Sprawa znalazła się nawet przed sądem kościelnym, jednak Dymer odwołał się od wyroku i od tamtej pory, czyli od roku 2008, ostateczny wyrok w tej sprawie nie zapadł. Trybunałowi Kościelnemu nie udało się prawomocnie zakończyć procesu w sprawie molestowania chłopców. Duchowny nigdy nie stanął też przed sądem powszechnym z powodu przedawnienia spraw.

Ks. Andrzej Dymer przez wiele lat zmagał się z chorobą nowotworową. Zmarł we wtorek 16 lutego. Informację o jego śmierci potwierdziła kuria szczecińsko-kamieńska.

Tomasz Terlikowski: To nie kończy sprawy

W najnowszym wpisie na Facebooku i Twitterze do sprawy odniósł się publicysta Tomasz Terlikowski. „Ks. Andrzej Dymer nie żyje. On stoi już przed Najwyższym. Kilku z biskupów, którzy go chronili też już nie żyje. Ale to nie oznacza końca sprawy” – pisze.

„Arcybiskup Andrzej Dzięga ma się nieźle, a zawiódł jako biskup. I to zawiódł nie tylko ofiary, ale także swojego kapłana. Metropolici szczecińscy, którzy wiedzieli, co robi ks. Dymer są odpowiedzialni za cierpienie ofiar, za ich ból, za załamanie, ale są odpowiedzialni także za to, że ich kapłan nigdy nie poddał się terapii, że przestępca do końca otoczony był opieką i nie pozwolono mu nawet zmierzyć się z własną winą, ze sprawiedliwością. Gdyby arcybiskup Dzięga poczuwał się do odpowiedzialności za ofiary i za kapłanów, za Kościół – to jeszcze dziś złożyłby na ręce Ojca Świętego rezygnację z urzędu. I przeprosił. To byłby dowód, że naprawdę wierzy, że naprawdę jest pasterzem, że naprawdę rozumie Ewangelię. Czy w to wierzę? Niestety nie!” – dodaje.

twitterCzytaj też:
Abp Wojciech Polak o sprawie ks. Dymera. „Nie sprostałem oczekiwaniu”, „niesłychana przewlekłość procedur”

Źródło: WPROST.pl