30 grudnia 2020 roku. Za kilkanaście godzin sylwester. W bloku na osiedlu w Nowym Dworze Mazowieckim wynajmuje mieszkanie 35-letni Dawid W.
Z zawodu jest mechanikiem, zarabia brutto 6 tysięcy. Wystarcza, aby urządzić przedsylwestrową „domówkę”. Gościem jest przyjaciel i imiennik gospodarza, młodszy od niego o dwa lata Dawid L. Jemu wiedzie się gorzej. Na budowie zarabia około 2 tysięcy, ma problem z uzależnieniem alkoholowym, dostał skierowanie na mityngi AA.
Im bliżej zmierzchu, tym w lokalu robi się głośniej. Muzyka popowa dudni na cały regulator, mężczyźni przekrzykują się, padają wulgarne wyrazy. Często wychodzą z butelkami alkoholu na balkon, słowo na „k” wiruje w powietrzu. Chwilę po godz. 22 Dawid L. zaczyna odpalać fajerwerki. Ogniste race z hukiem lecą do nieba przy dźwięku rozedrganych szyb. Gdy opadną, przed blokiem pojawi się chmura dymu.
Po wystrzeleniu kolejnej rakiety, z balkonu piętro niżej wychyla się Daniel W.
– Spokój tam, jest cisza nocna! – krzyczy.
Mężczyźni reagują śmiechem. Sąsiad nadal złorzeczy, w końcu grozi Dawidowi L.: – Idę do ciebie!
– To chodź! – słyszy odpowiedzi.
Chwilę później Daniel W. wbiega do obcego mieszkania.
Co działo się potem? Dawid L. podczas przesłuchania w komisariacie przedstawił taką wersję:
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
