Ginekolog o „rejestrze ciąż”: Bzdura! Chodzi o presję. Może jeszcze obowiązkowy rejestr stosunków?

Ginekolog o „rejestrze ciąż”: Bzdura! Chodzi o presję. Może jeszcze obowiązkowy rejestr stosunków?

Kobieta z testem ciążowym, zdjęcie ilustracyjne
Kobieta z testem ciążowym, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / fizkes
– Już nawet przed podpisaniem tego rozporządzenia spotykałem się z prośbami pacjentek, żeby danych na temat ciąży nie wpisywać do komputera – mówi dr Tadeusz Oleszczuk, specjalista ginekolog-położnik, odnosząc się do kontrowersji wobec tzw. rejestru ciąż. W rozmowie z „Wprost” stwierdza, że to „bzdura”, która – wbrew tłumaczeniem Ministerstwa Zdrowia – w żaden pozytywny sposób nie wpłynie na zdrowie pacjentek. I drwi, że kolejnym krokiem mógłby być „obowiązkowy rejestr wszystkich stosunków seksualnych”.

3 czerwca minister zdrowia Adam Niedzielski podpisał rozporządzenie, które poszerza katalog danych na temat pacjenta przekazywanych do Systemu Informacji Medycznej obsługiwanego przez system e–zdrowie. Najwięcej emocji, szczególnie w kontekście obecnego prawa aborcyjnego, wzbudziła informacja o umieszczeniu w SIM informacji o ciąży. Poszerzony katalog potocznie zaczęto nazywać więc „rejestrem ciąż”. Konstytucjonalista, dr Kamil Stępniak, ostrzegał, że „rejestr może być wykorzystany jako narzędzie represji w stosunku co do wszystkich kobiet w ciąży, w szczególności tych, które ciążę tę mogą chcieć usunąć”. Rzecznik ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz mówił PAP, że nie ma mowy o żadnym „rejestrze ciąż”, a jedynie o poszerzonym systemie raportowania, który ma zwiększyć bezpieczeństwo pacjentek. Resort zdrowia przekonywał też, że zmiany mają ułatwić obieg informacji dla personelu medycznego.

Marzena Tarkowska, „Wprost”: Do pańskiego gabinetu przychodzi pacjentka, która podejrzewa, że jest w ciąży. Jakie dane po pierwszym badaniu dotychczas pan zbierał i gdzie one trafiały?

Dr Tadeusz Oleszczuk: Do systemu przychodni. Wpisuję opis badania ginekologicznego, wynik USG, badania zlecone pacjentce. Poza tym informacje na temat przeszłości ginekologiczno-położniczej, tego, kiedy wystąpiła u niej ostatnia miesiączka. Na koniec każdej wizyty powstaje diagnoza i podsumowanie. Np. z informacją na temat tego, czy jest to ciąża wczesna, która to ciąża tej pacjentki. Innej metody dokumentacji obecnie nie ma – na papierze już nikt tego nie pisze i nie wyobrażam sobie gabinetu bez komputerowego systemu. Każde rozpoznanie ma też swój kod widoczny w podsumowaniu wizyty. Jest wymagany, inaczej często system jej nie zapisze. Dla ciąży prawidłowej jest to Z-34.

Co zatem zmienia rozporządzenie w sprawie poszerzenia katalogu danych na temat pacjenta, w tym przede wszystkim informacji o ciąży?

Już nawet przed podpisaniem tego rozporządzenia spotykałem się z prośbami pacjentek, żeby danych na temat ciąży nie wpisywać do komputera. Bo zdarzało się, że wiadomość była dla niej szokiem i w taki sposób zareagowała.