Cezary Kucharski: Bez Bayernu Lewandowski nie byłby w tym miejscu kariery, w którym dzisiaj jest

Cezary Kucharski: Bez Bayernu Lewandowski nie byłby w tym miejscu kariery, w którym dzisiaj jest

Cezary Kucharski
Cezary Kucharski Źródło:Newspix.pl / FOT. PIOTR KUCZA/FOTOPYK
Kiedy powiedziałem publicznie – na początku jego kariery – że Lewandowski będzie lepszym piłkarzem niż Boniek, wszyscy się pukali w czoło. Dziś już zapominamy z jakiego pułapu oczekiwań startowaliśmy, a w tamtych czasach cieszyliśmy się, że Polak w ogóle jest w stanie załapać się do składu jakiegoś klubu z Bundesligi. Bayern ma wielki wkład w rozwój Lewandowskiego jako piłkarza i radzę o tym pamiętać – mówi „Wprost” Cezary Kucharski, były agent Roberta Lewandowskiego.

Dariusz Tuzimek, „Wprost”: Pan, zdaje się, nie do końca wierzył w powodzenie transferu Roberta do Barcelony, prawda?

Cezary Kucharski: Tak, trochę mówiłem to oczywiście z przekory, ale głównie brałem pod uwagę stan finansów Barcelony, który był – a może nawet nadal jest – opłakany. To wciąż nie jest dla mnie jasne, jak klub z Katalonii lawiruje pomiędzy bardzo wymagającymi przepisami dotyczącymi równowagi finansowej klubów, m.in. finansowego fair play UEFA. Te regulacje ostatnio mocno złagodzono, no ale jednak nadal obowiązują. Przecież Barcelona miała niedawno olbrzymie kłopoty z rejestrowaniem pozyskanych piłkarzy, właśnie ze względu na przekraczanie limitów finansowych.

„Barca” wydaje teraz ogromne pieniądze na transfery, choć w przestrzeni publicznej cały czas idzie przekaz, że klub ma kłopoty z osiągnięciem równowagi finansowej. No chyba że jest to tylko zasłona dymna „Barcy”, bo łatwiej negocjować z piłkarzami i ich agentami, kiedy wszyscy myślą, że klub nie ma pieniędzy (śmiech).

Ale tego nie wiem. Natomiast faktem jest, że Barcelona proponuje teraz piłkarzom niższe kontrakty niż poprzednio. Może właśnie dlatego udaje się spiąć transfery na niższym poziomie, bo powszechnie uważa się, że dzisiejsza Barcelona jest biedniejsza niż dawniej.

Czytaj też:
Lewandowski oficjalnie piłkarzem FC Barcelony. Ujawniono szczegóły kontraktu

Zabieg sprzedaży przyszłych zysków z części praw telewizyjnych Barcelony, był sprytnym posunięciem działaczy. Dzięki tej dźwigni finansowej klub uciekł do przodu. Chyba nie było innego sposobu na wyciągnięcie „Barcy” z kryzysu, po ostatnich, chudych latach.

Musimy zobaczyć jak to wszystko będzie działało w praktyce, bo na dzisiaj trudno przewidzieć na ile ta inżynieria finansowa klubu będzie skuteczna. Teraz wszyscy patrzą na sytuację Barcelony przez różowe okulary, ale gdy jakieś przedsiębiorstwo ma swoje problemy finansowe, to z reguły nie wychodzi z nich z dnia na dzień. Życzę klubowi z Katalonii jak najlepiej, ale na razie patrzę na to z dystansem i ostrożnością. Rzeczywistość jest zazwyczaj dużo mniej kolorowa od bardzo emocjonalnego przekazu medialnego.

Zna pan dobrze zasady panujące na rynku transferowym. Czy w takiej sytuacji finansowej, w jakiej jest teraz FC Barcelona, zawodnik, który podpisuje umowę z klubem powinien żądać gwarancji bankowych na kwoty zawarte w kontrakcie?

Gwarancji bankowych raczej się nie stosuje przy umowach piłkarzy z klubami. Takie gwarancje są za to często spotykane do zabezpieczenia sum transferowych pomiędzy klubem, który zawodnika sprzedaje a tym, który go kupuje.

Pamiętam taką sytuację, gdy w 2013 roku Rafał Wolski przechodził do AC Fiorentiny, to warszawski klub – mając pewne obawy – zażądał od Włochów właśnie gwarancji bankowych. Ale jako zabezpieczenia indywidualnego kontrakty to raczej się tego nie stosuje.

Transfer Lewandowskiego do Barcelony nie był łatwy do przeprowadzenia. Od kilku tygodni trwała słowna przepychanka pomiędzy zawodnikiem i jego agentem a Bayernem. Obie strony grały twardo i pewnie do transakcji by nie doszło, gdyby nie olbrzymia determinacja Roberta i Barcelony. Pamiętam, że w 2013 roku – gdy jeszcze pan był menagerem „Lewego” – była podobna sytuacja. Tylko wówczas to Borussia Dortmund nie chciała puścić naszego napastnika do Bayernu. Wy wtedy też próbowaliście grać ostro z Borussią, Robert okazywał niezadowolenie, też mówiło się, że będzie strajkował na treningach. Wtedy jednak, w pewnym momencie, odpuściliście ten ostry kurs kolizyjny i Robert musiał zostać w Dortmundzie na jego ostatni rok kontraktu.

Robert Lewandowski był wówczas w innym miejscu swojej kariery. Nie miał tej pewności siebie, którą ma teraz. I z tą dzisiejszą świadomością swojej pozycji mógł sobie na dużo więcej pozwolić niż te 9 lat temu.

Czytaj też:
Zamieszania wokół prezentacji Roberta Lewandowskiego w barwach FC Barcelony. Kolejny raz zmieniono datę