Dziennikarz TVN24 wyproszony przez policję z Marszu Niepodległości. „Tu nie ma powodu”

Dziennikarz TVN24 wyproszony przez policję z Marszu Niepodległości. „Tu nie ma powodu”

Robert Bąkiewicz.
Robert Bąkiewicz. Źródło:Shutterstock / praszkiewicz
Dziennikarz TVN24 został wyproszony przez policję z „Marszu Niepodległości” w Warszawie. W trakcie marszu próbował zadać pytania Robertowi Bąkiewiczowi, organizatorowi wydarzenia. „Zakłócał legalne zgromadzenie” – argumentował Bąkiewicz. „To naruszenie prawa” – skomentował wiceprezes zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Od końca września, w centrum Warszawy są organizowane cotygodniowe, piątkowe zgromadzenia pod nazwą „Marsz Niepodległości”.

Dlaczego „Marsz Niepodległości” odbywa się co tydzień?

Ich organizatorem jest „Stowarzyszenie Roty Marszu Niepodległości”, którego prezesem jest Robert Bąkiewicz. Uczestnicy przechodzą dokładnie tą samą trasą, na której odbywa się „Marsz Niepodległości”, organizowany 11 listopada.

Jaki jest więc cel cotygodniowych zgromadzeń? Jak tłumaczył Bąkiewicz, chodzi o to, aby „Marsz Niepodległości” został uznany za wydarzenie cykliczne, dzięki czemu władze Warszawy nie będą mogły zablokować przemarszu 11 listopada.

W ubiegły piątek, 7 października, odbyła się kolejna odsłona tej cotygodniowej inicjatywy. Wzięło w niej kilka osób, w tym Bąkiewicz, oraz zabezpieczający wydarzenie policjanci. Na miejscu pojawił się również dziennikarz telewizji TVN24 Artur Warcholiński.

„Proszę policję o zabranie tego pana, bo przeszkadza nam”

Szedł obok Bąkiewicza i próbował zadać mu kilka pytań. Warcholiński przygotowuje reportaż poświęcony sylwetce organizatora marszu. Bąkiewicz nie chciał jednak rozmawiać z dziennikarzem. – Proszę policję o zabranie tego pana, bo przeszkadza nam tutaj w zgromadzeniu. Może pan tego pana zabrać? – powiedział Bąkiewicz, zwracając się do jednego z policjantów.

Policjant podszedł do dziennikarza i polecił mu opuścić zgromadzenie. Wywiązała się przepychanka słowna. Dziennikarz bronił się, że zgromadzenie ma charakter publiczny. – Ale pan sobie nie życzy, żeby pan brał udział w tym zgromadzeniu – stwierdził policjant.

– To jest oficjalne stanowisko policji, że dziennikarz nie może brać udziału w zgromadzeniu? – zapytał dziennikarz. W odpowiedzi usłyszał, że może zwrócić się w tej sprawie do rzecznika prasowego policji. Funkcjonariusz podał swoje nazwisko i stopień, gdy został o nie poproszony.

twitter

Komentarze Warcholińskiego i Bąkiewicza

Do zdarzenia odnieśli się już na Twitterze zarówno dziennikarz, jak i organizator marszu.

„Zostałem wykluczony z tego 6-osobowego zgromadzenia publicznego, bo pan Bąkiewicz sobie nie życzył, a dzielny policjant polecenie wykonał” – napisał Warcholiński.

„Hej, TVN24, przy was brukowiec to mało. Wasz pseudo dziennikarzyna zakłócał legalne zgromadzenie. Warchoł ignorował kilkukrotnie moje prośby, aż musiała interweniować policja. Dziennikarz to nie święta krowa i jego przyzwoitość również musi obowiązywać. Jak nie, to do widzenia” – napisał Bąkiewicz.

„To naruszenie prawa”

O komentarz w tej sprawie TVN24 zwrócił się do wiceprezesa zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, doktora Piotra Kładocznego z Uniwersytetu Warszawskiego.

Prawnik stwierdził, że sytuacja na przedstawionym mu nagraniu ze zdarzenia „to naruszenie prawa”. Tłumaczył, że w publicznym zgromadzeniu „chodzi o to, że każdy może wziąć w nim udział z wyjątkiem takich przypadków, które są uregulowane prawnie, a mam na myśli artykuł 4. Ustawy Prawo o zgromadzeniach”.

Wspomniany przepis stanowi, że w zgromadzeniu nie mogą brać udziału osoby, które posiadają przy sobie „broń, materiały wybuchowe, wyroby pirotechniczne lub inne niebezpieczne materiały lub narzędzia”.

„Naprawdę nie wiem, jaki powód miałby funkcjonariusz”

Dr Kładoczny dodał, że inny przepis wspomnianego aktu prawnego – tj. art. 19, ust. 5, Ustawy Prawo o zgromadzeniach – stanowi, że przewodniczący zgromadzenia może żądać jego opuszczenia przez uczestnika oraz zwrócić się w tej sprawie o pomoc do policji.

Przepis dotyczy osoby, która „swoim zachowaniem narusza przepisy ustawy albo uniemożliwia lub usiłuje udaremnić zgromadzenie”.

– Tu nie ma powodu, żeby go [dziennikarza – red.] usuwać z tego powodu, że narusza przepisy ustawy. Nie narusza żadnych przepisów, bo bierze udział w zgromadzeniu leganie. Nie uniemożliwia i nie usiłuje udaremnić zgromadzenia, więc naprawdę nie wiem, jaki powód miałby funkcjonariusz (...) Nie jest tak, że policja jest automatycznie zobowiązana do działania tylko dlatego, że przewodniczący zgromadzenia sobie tak życzy – argumentował dr Kładoczny.

Czytaj też:
Robert Bąkiewicz tworzy własną stację telewizyjną. Ma wystartować w szczególnym dniu
Czytaj też:
Bąkiewicz wzywa Konfederację do usunięcia Brauna ze swoich szeregów. „Będzie to probierz waszej narodowej wiarygodności”

Opracował:
Źródło: TVN24