Wyrok ws. rotmistrza Pileckiego odroczony! Jego syn żądał od Skarbu Państwa 26 mln zł

Wyrok ws. rotmistrza Pileckiego odroczony! Jego syn żądał od Skarbu Państwa 26 mln zł

Andrzej Pilecki
Andrzej Pilecki Źródło:Newspix.pl / Darek Majewski
W poniedziałek 26 stycznia przed Sądem Okręgowym w Warszawie miał zapaść wyrok ws. odszkodowania za cierpienia i śmierć rotmistrza Witolda Pileckiego. Jego syn, Andrzej Pilecki, domagał się kwoty ok. 26 mln zł. Sąd odroczył wydanie wyroku do 8 lutego.

Rotmistrz Witold Pilecki był jednym z największych bohaterów II wojny światowej. Jako działacz polskiego podziemia, w 1940 r. dobrowolnie dostał się do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, aby sporządzić raporty o sytuacji w obozie i zorganizować tam ruch oporu.

Witold Pilecki został skazany na śmierć

Pilecki spędził w Auschwitz ponad dwa lata, po czym udało mu się uciec z dwoma współwięźniami. Sporządzone przez niego sprawozdania – które przeszły do historii jako raporty Pileckiego – stanowiły pierwsze na świecie udokumentowane źródło wiedzy o dokonywanym przez Niemców Holokauście, czyli zagładzie europejskich Żydów.

Po wojnie, Pilecki znów zaangażował się w działalność konspiracyjną. Tym razem przeciwko zainstalowanym przez Związek Radziecki komunistycznym władzom Polski. W 1947 r. został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa.

Po brutalnym śledztwie, w trakcie którego stosowano tortury, w 1948 r. Pilecki został uznany w pokazowym procesie za zagrożenie dla nowego ustroju i skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano poprzez strzał w tył głowy w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Komuniści celowo utajnili miejsce pochówku, którego do dziś nie udało się odnaleźć.

Andrzej Pilecki złożył pozew opiewający na ok. 26 mln zł

W czerwcu 2021 r. syn rotmistrza – obecnie 91-letni Andrzej Pilecki – złożył do Sądu Okręgowego w Warszawie pozew o zadośćuczynienie i odszkodowanie za represje wobec swojego ojca. Żądana przez niego od Skarbu Państwa kwota wynosiła ok. 26 mln zł. Warto odnotować, że siostra Andrzeja Pileckiego krytycznie odniosła się do tej inicjatywy.

„Nie popieram wniosku mojego brata Andrzeja Pileckiego o odszkodowanie i zadośćuczynienie za cierpienia i śmierć naszego Ojca śp. rotmistrza Witolda Pileckiego (…) Moje osobiste odczucia związane z niepowetowaną szkodą w postaci odebrania mi Ojca w wiadomych okolicznościach pozostają bez doniosłego znaczenia w tej sprawie” – czytamy w cytowanym za portalem wpolityce.pl liście Zofii Optułowicz-Pileckiej, który skierowała do sądu, aby nie musiała stawiać się na przesłuchaniu.

Sąd postanowił przychylić się do tej prośby. Przypomnijmy również, że roszczenia Andrzeja Pileckiego – choć w pełni zgodne z prawem – spotkały się ze zróżnicowanymi ocenami opinii publicznej.

Odroczenie wyroku

Po upływie półtora roku, w czwartek 26 stycznia, Sąd Okręgowy w Warszawie miał wydać w tej sprawie wyrok w I instancji. Ostatecznie termin wydania wyroku został odroczony do 8 lutego. Jak oświadczyła sędzia Monika Łukaszewicz – ze względu na zawiły charakter sprawy.

Mowy końcowe stron postępowania trwały blisko dwie godziny, w trakcie których przedstawiono przeciwstawne i drobiazgowo uargumentowane interpretacje przepisów w tej sprawie.

Prokuratura i pełnomocnicy Skarbu Państwa wnoszą o oddalenie wniosku w zakresie odszkodowania ze względu na rekompensatę, która została przyznana rodzinie Pileckiego wyrokiem sądu z 1990 r. Prokurator podkreślił, że przyznane wówczas odszkodowanie, tj. 500 mln „starych" zł, odpowiadało aż 40 rocznym zarobkowym przeciętnego Polaka.

Prokuratura i pełnomocnicy przychylają się natomiast do drugiej części roszczenia, czyli zadośćuczynienia. Prokurator wnosi o przyznanie Andrzejowi Pileckiemu 1,5 mln zł, zaś reprezentanci SP wnoszą o „sprawiedliwy wyrok".

W jaki sposób została ustalona kwota roszczeń?

Dzień wcześniej skontaktowaliśmy się z radcą prawnym Anną Bufnal, która jest pełnomocnikiem procesowym Andrzeja Pileckiego. Jak wyjaśniła, żądana przez jej klienta kwota żądania została ustalona na podstawie następujących przesłanek. Przede wszystkim, w przypadku Witolda Pileckiego mamy do czynienia nie z pomyłką sądową, lecz ze zbrodnią sądową.

W Polsce zapadały liczone w milionach zł wyroki ws. za niesłuszne pozbawienie wolności. Natomiast w sprawie dot. Witolda Pileckiego mamy do czynienia ze znacznie większym ciężarem gatunkowym, czyli torturami i pozbawieniem człowieka życia wbrew fundamentalnym zasadom uczciwego procesu karnego.

– Musimy wziąć pod uwagę odniesienie się do kwot zadośćuczynień, które zostały zasądzone w innych sprawach. Jednym z wyznaczników jest dla mnie zadośćuczynienie na kwotę 12 mln zł, które zostało zasądzone na rzecz pana Tomasza Komendy za pozbawienie wolności. To była tzw. pomyłka sądowa, czyli mamy do czynienia z niesłusznym pozbawieniem wolności. Natomiast w przypadku Witolda Pileckiego mamy do czynienia z tzw. zbrodnią sądową. Mówimy o zniszczeniu człowieka na wszystkich możliwych polach, wreszcie na pozbawieniu go życia. Jako pełnomocnik nie mogę sformułować żądania na kwotę niższą niż ta, która została zasądzona za pozbawienie wolności – komentuje mec. Bufnal.

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. zbrodni sądowych

Dodała, że w 2001 r. Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, który stanowił, że „zadośćuczynienia za zbrodnie sądowe winny być zasądzane w kwocie niewspółmiernie wyższej, niż w przypadku zwykłych pomyłek sądowych”. Podkreśliła, że sąd jest związany granicami żądania i musi mieć wystarczającą swobodę przy wydawaniu wyroku, a właściwie ustalaniu zasądzanej kwoty.

– Moją rolą jako pełnomocnika jest otworzyć sądowi przestrzeń procesową do oszacowania, jaka kwota zadośćuczynienia ma charakter godny i słuszny. Co ważne, sąd jest związany progiem mojego żądania. Na przykład gdybym wystąpiła o zadośćuczynienie na kwotę miliona zł, a sąd uznałby, że słuszna kwota powinna wynieść 10 mln zł, to ma związane ręce. Sąd nie może orzekać ponad osnowę wniosku – kontynuuje nasza rozmówczyni.

„Nie są pobierane opłaty od wniosku i żądanej kwoty”

Nasza rozmówczyni zwraca również uwagę, że sprawy o roszczenia ws. zbrodni sądowych w czasach stalinowskiej Polski są rozpatrywane na drodze karnej, a nie cywilnej. Ta z pozoru niewielka różnica ma ogromne znaczenie praktyczne.

Chodzi o to, że składający pozew nie musi ponosić opłat sądowych, które w przypadku żądania na drodze cywilnej 26 mln zł byłyby po prostu nie do udźwignięcia dla przeciętnego Kowalskiego. Mecenas tłumaczy, że to właśnie z tego powodu rzadko kiedy mają miejsce procesy o wielomilionowe odszkodowania.

– W procesach cywilnych, gdy mamy na przykład do czynienia ze szkodami komunikacyjnymi, poszkodowany musi uiścić opłatę sądową w wysokości 5 proc. wartości żądania, co często ma działanie hamulcowe. Zdarza się, że ktoś uważa, że należy mu się kwota „x”, ale do sądu wystąpi tylko o jej ułamek, gdyż nie stać go na pokrycie wspomnianych opłat sądowych. Na szczęście, ustawodawca zakwalifikował dochodzenie roszczeń za zbrodnie sądowe w procedurze karnej, w której nie są pobierane opłaty sądowe – wyjaśnia mec. Bufnal.

Rodzina Pileckich otrzymała odszkodowanie w 1990 r.

Jak już wcześniej wspomniano, w 1990 r. sąd zasądził odszkodowanie na rzecz rodziny rotmistrza – jego żony Marii oraz dzieci Zofii i Andrzeja – w wysokości 500 mln „starych” zł, czyli po przeprowadzeniu denominacji ok. 50 tys. zł. Mec. Bufnal poinformowała, że pełnomocnik Skarbu Państwa podnosił w trakcie procesu, że narusza on powagę rzeczy osądzonej.

Innymi słowy, sprawa Witolda Pileckiego była już przedmiotem postępowania sądowego, który zakończył się prawomocnym wyrokiem. Mec. Bufnal argumentuje, że toczące się obecnie postępowanie ma zupełnie inną podstawę prawną, niż to sprzed ponad trzech dekad.

– Tamto roszczenie to było odszkodowanie, które nie przysługiwało panu Witoldowi. Nie miało nic wspólnego z jego cierpieniem i pozbawieniem go życia. To było świadczenie o charakterze alimentacyjnym, które miało zrekompensować brak żywiciela rodziny, odpowiednik dzisiejszego art. 556 KPK, który stanowi, że w razie śmierci oskarżonego prawo do odszkodowania przysługuje temu, kto wskutek wykonania kary lub niewątpliwie niesłusznego tymczasowego aresztowania utracił należne mu od uprawnionego z mocy ustawy utrzymanie lub stale dostarczane mu przez zmarłego utrzymanie, jeżeli względy słuszności przemawiają za przyznaniem odszkodowania. Tłumacząc to w obrazowy sposób, staramy się o odszkodowanie, o które mógłby starać się sam pan Witold za wyrządzone mu krzywdy – uzupełnia nasza rozmówczyni.

Czytaj też:
„Stójka” czy „konwejer”, czyli tortury w ubeckich katowniach. „Oświęcim to była igraszka”
Czytaj też:
Syn Pileckiego domaga się od Polski milionów zadośćuczynienia. Gigantyczna kwota