Kolejna afera wizowa. Za miejsce w kolejce chętni mieli płacić „hakerom”

Kolejna afera wizowa. Za miejsce w kolejce chętni mieli płacić „hakerom”

Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Źródło:Shutterstock / Longfin Media
Zdobycie zgodnie z prawem wizy do Polski miało być w wielu krajach niemal niemożliwe. Aby ominąć kolejki chętni musieli korzystać z pośredników, którzy pobierali za to sowite opłaty – donosi Radio ZET.

Kolejki do lekarzy urosły do rangi swoistej legendy. Zapisanie się do specjalistów niejednokrotnie graniczy z cudem. Jak się okazuje, nie tylko w tym systemie są problemy. I to nie z powodu braków personalnych. Z cudem graniczy także zdobycie przez obcokrajowców wiz do Polski. Jest jednak opcja to obejść. Wystarczy zapłacić tzw. „hakerom”. Cena ominięcia kolejki zależnie od kraju waha się w okolicach 2,5 tys. zł.

„Jedyną drogą uzyskania wizy na terenie Białorusi jest zgłoszenie się do tzw. pośredników – „hakerów”, którzy rezerwują przez komputer w konsulatach wszystkie możliwe terminy złożenia dokumentów do konsulatu. Koszty pośrednika sięgają obecnie do 500 Euro” – brzmiał fragment dokumentu, który miał trafić między innymi do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dotarli do niego Mariusz Gierszewski i Radosław Gruca, dziennikarze „Radia ZET” i „RadioZET.pl”.

Problem miał istnieć w wielu konsulatach

Podobny system miał działać także w wielu innych krajach: Pakistanie, Uzbekistanie, Egipcie, czy Nigerii. Ze względu na wadliwy system czas oczekiwania na wizę bez udziału pośrednika mogły sięgać nawet 10 miesięcy. Proceder miał miejsce także w Indiach, gdzie opłata dla „agencji pośredniczącej” wynosiła 50 tys. rupii, czyli kwotę zbliżoną do tej wymaganej w Białorusi.

Śledztwo w sprawie nieprawidłowości prowadzone jest przez prokuraturę i CBA w kontekście placówek w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze, ale zdaniem dziennikarzy „Radia ZET” na tym nie się nie kończy.

„Haker” opisał jak działał system

Dziennikarze dotarli także do samego „hakera” z Londynu, który za opłatą miał pomagać w zdobyciu wizy. „System rejestracji jest do d…, kto pierwszy ten lepszy. Cały myk polega na tym, że o godzinie 9 i 20 pojawiają się nowe terminy wizyt na liście i w punkt o tym czasie trzeba nacisnąć przycisk „pobierz termin”, o sukcesie decydują szybkie palce” – tłumaczy dziennikarzom mężczyzna.

„Haker” rezerwował wizyty na nieistniejące dane, które w pewnym momencie anulował, a te wracały do „puli” i mogły być wykorzystane z poprawnymi personaliami. W tym czasie klient mógł wybrać dany termin.

Dziennikarze „Radia ZET” wysłali zapytanie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nie uzyskali jednak komentarza.

Czytaj też:
Nowa odsłona afery wizowej. „Wrzutka” Wawrzyka w ustawie covidowej
Czytaj też:
Nawet 250 tys. wiz dla migrantów z Azji i Afryki. Tusk: Największa afera XXI wieku

Opracował:
Źródło: Radio Zet