Banaś mówił o wielkim ataku hakerskim na NIK. „Afera okazała się wielką lipą”

Banaś mówił o wielkim ataku hakerskim na NIK. „Afera okazała się wielką lipą”

Marian Banaś
Marian Banaś Źródło:PAP / Tomasz Gzell
Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, Marian Banaś nie zawiadomił służb o rzekomym ataku hakerskim na NIK, a także odmówił wydania prokuraturze danych. „Afera okazała się bowiem »wielką lipą«” – podsumowują dziennikarze.

W lutym 2022 roku prezes NIK wraz ze współpracownikami poinformowali o bezprecedensowym i zmasowanym ataku, który rzekomo miał objąć ponad pół tysiąca urządzeń mobilnych używanych w Najwyższej Izbie Kontroli. Łącznie od marca 2020 roku do stycznia 2022 roku miało dojść do 7300 prób ataków i zainfekowania 535 urządzeń – telefonów, laptopów, serwerów.

Banaś nie złożył zawiadomienia. „Niczego nie otrzymaliśmy”

Jak podała „Rzeczpospolita”, prezes NIK nie tylko o rzekomym ataku nie zawiadomił służb, ale również prowadzącej śledztwo prokuraturze odmówił przekazania informacji cyfrowych z rzekomo „zainfekowanych” systemów i urządzeń, a także ustaleń kanadyjskiej firmy Citizen Lab, która badała jego telefon.

– Prokuratura sporządziła dwa postanowienia o żądaniu wydania rzeczy oraz udzieleniu informacji. Dotychczas nie zostały zrealizowane przez prezesa NIK. Niczego nie otrzymaliśmy – potwierdziła Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Warszawie.

Jak sprawę komentuje NIK? Krótki komunikat

„Rz” przypomniała, że chociaż Marian Banaś miał obowiązek, nie zgłosił „incydentu bezpieczeństwa teleinformatycznego” do CSiRT GOV. Prokuratura zażądała wydania rzeczy – „treści cyfrowych i informacji elektronicznych”. W zakresie urządzeń mobilnych chodziło m.in. o pełne logi sieciowe z tzw. urządzeń brzegowych NIK oraz wyniki badania uzyskane od firmy Citizen Lab – „dane świadczące o atakach, w szczególności wskaźniki kompromitacji, złośliwe adresy IP, domeny”.

NIK jednak odmówiła i złożyła zażalenie, argumentując, że „treści cyfrowe i informacje elektroniczne nie mogą być uznane za rzecz w rozumieniu art. 217 § 1 k.p.k”, a rzeczą jest „przedmiot materialny”. Ostatecznie sąd nakazał wydać wszystkie materiały, do których wglądu zażądała prokuratura.

Jak podała „Rz”, NIK odmówiła także wydania m.in. informacji z systemu Service Desk NIK. Chodzi o zapisy zamieszczane przez pracowników Izby, odpowiedzialnych za obsługę wszelkich incydentów. Pod koniec zeszłego roku NIK złożyła zażalenie, sąd jeszcze go nie rozpoznał.

Jak do sprawy odnosi się Najwyższa Izba Kontroli? Dlaczego nie wydaje danych? „Ze względu na wątpliwości natury prawno-formalnej, które wzbudziło żądanie Prokuratury, Prezes NIK postanowił zasięgnąć opinii Departamentu Prawnego i Orzecznictwa Kontrolnego NIK przed wystosowaniem odpowiedzi” – poinformował „Rzeczpospolitą” Marcin Marjański, p.o. rzecznika NIK.

„Obstrukcja ze strony NIK jest niezrozumiała dla śledczych. Izba boi się jednak kompromitacji. Afera okazała się bowiem »wielką lipą«” – podsumowują dziennikarze.

Czytaj też:
Marian Banaś odpowiada na taśmy TVP Info. „Nie dam się zastraszyć szantażami i manipulacjami”
Czytaj też:
Co faktycznie może Najwyższa Izba Kontroli? Oto, jakie ma uprawnienia

Źródło: Rzeczpospolita