Znów dymisje w MSZ. To kolejna odsłona afery wizowej

Znów dymisje w MSZ. To kolejna odsłona afery wizowej

Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Źródło:Shutterstock / Longfin Media
Z MSZ odwołano dwóch dyrektorów. Posady stracili dyrektor Departamentu Konsularnego Marcin Jakubowski oraz wicedyrektor tego samego departamentu Beata Brzywczy. TVN24 donosi, że obie decyzje związane są z aferą wizową.

Informacje TVN24 o zwolnieniach w Ministerstwie Spraw Zewnętrznych potwierdziło już biuro prasowe resortu. Okazuje się, że 5 września stanowisko stracić miał Marcin Jakubowski, dyrektor Departamentu Konsularnego MSZ. Przesunięto go wówczas na stanowisko zastępy tego departamentu. 6 listopada jednak usunięto go również z tej funkcji.

Kolejne osoby zwolnione po aferze wizowej

Beata Brzywczy odwołana została 26 października. W resorcie spraw zagranicznych pełniła funkcję wicedyrektor wspomnianego Departamentu Konsularnego. Nagłośnione przez TVN24 przetasowania to kolejne konsekwencje afery wizowej, do której resort przyznawał się m.in. w komunikacie z 15 września, gdy informował o zwolnieniu Jakuba Osajdy.

„W związku z trwającymi ustaleniami w sprawie nieprawidłowości w procesie wydawania wiz minister spraw zagranicznych zdecydował (...) zwolnić ze stanowiska i rozwiązać umowę o pracę z dyrektorem Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością MSZ Jakubem Osajdą” – czytaliśmy wówczas w oświadczeniu ministerstwa.

Afera wizowa w MSZ

MSZ informowało też o nadzwyczajnej kontroli i audycie w Departamencie Konsularnym Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz wszystkich placówkach konsularnych RP. Krótko po wybuchu afery ogłoszono także wypowiedzenie umowy wszystkim firmom outsorcingowym, które od 2011 roku wykonywały zadania związane z wnioskami wizowymi.

„Zgodnie z dotychczasowym stanem żaden pracownik MSZ lub urzędnik konsularny na placówkach nie jest przedmiotem postępowania odpowiednich służb w tej sprawie” – zaznacza obecnie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Wawrzyk: Zostałem wykorzystany

Piotr Wawrzyk stracił posadę w resorcie spraw zagranicznych po tym, jak media ujawniły proceder, który z czasem zyskał miano „afery wizowej”. Były urzędnik po kilku dniach od nagłośnienia sprawy, 14 września, trafił do szpitala. Początkowo pojawiły się doniesienia o sytuacji zagrażającej życiu polityka, jednak te szybko zdementowano. Piotr Wawrzyk tłumaczył swój stan problemami zawodowymi i niedawną śmiercią bardzo bliskiej osoby.

W rozmowie z Radiem Zet były wiceminister spraw zagranicznych podkreślił, że chociaż od sprawy minęło wiele tygodni, nadal nie został przesłuchany przez prokuraturę. – Od początku jak tylko ta sytuacja się pojawiła byłem w gotowości i jestem gotów w każdej chwili do rozmowy, do zeznań, do odpowiedzi na wszystkie pytania. Ja po prostu nie mam nic do ukrycia, nic złego nie zrobiłem – zapewnił.

Były wiceminister zdradził, że w dniu odwołania z MSZ funkcjonariusze CBA zabrali mu telefon. – Od tamtej pory jedyny kontakt jaki był polegał na tym, że przekazaliśmy prokuraturze informacje, kto będzie mnie reprezentował – wyjaśnił.

Piotr Wawrzyk przekonywał, że „nie ani w centrali MSZ ani w placówkach dyplomatycznych nie było żadnych działań niezgodnych z prawem i nie było żadnej afery wizowej”. – Zostałem wykorzystany przez Edgara K., to był mój błąd. Za bardzo mu zaufałem, zapewniano mnie, że taki proceder ułatwień w wydawaniu wiz funkcjonował w MSZ od dawna – stwierdził polityk.

Czytaj też:
Piotr Wawrzyk przerwał milczenie. „Zostałem wykorzystany”
Czytaj też:
Były premier Czech o wyborach w Polsce: Stabilny rząd koalicyjny to mission impossible

Opracował:
Źródło: TVN24