15 listopada żołnierze 12. Brygady Zmechanizowanej wyszli na zajęcia w Pasie Ćwiczeń Taktycznych w pobliżu strzelnicy poligonu na szczecińskim osiedlu Krzekowo. Z tego miejsca do najbliższego obwodu łowieckiego jest kilometr. Zgodnie z wytycznymi Polskiego Związku Łowieckiego żołnierze nie powinni spotkać nikogo w odległości trzech kilometrów. Jeden z szeregowych został jednak trafiony w szyję z broni myśliwskiej.
Policja zatrzymała w tej sprawie dwóch mężczyzn. Strzał miał paść z auta, co było naruszeniem prawa łowieckiego. – Nie możemy pozwolić, żeby sprawa została zamieciona pod dywan i ginęli kolejni niewinni ludzie – komentują w rozmowie z „Newsweekiem” bliscy 21-latka. Stanisław H. ma podpisaną ze szczecińskim magistratem umowę na odstrzał dzikich zwierząt.
Kontrowersje ws. Stanisława H.
W 2022 r. o kontrowersjach związanych z pracą mężczyzny urząd miasta informowała posłanka KO Magdalena Filiks, ale jej zdaniem zdecydowały układy i sprawa została zamieciona pod dywan. Informację o dzikich polowaniach z samochodu dostawał także szczeciński przyrodnik i założyciel fundacji na rzecz zwierząt Dzika Ostoja – Michał Kudawski.
Firma Stanisława H. po raz pierwszy do przetargu stanęła w 2016 r. Wówczas nie było o niej nic wiadomo. Zajmowała się budowlanką. Prokuratura obu mężczyznom postawiła zarzut nieudzielenia pomocy i kłusownictwa. Jeden z nich dodatkowo usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci i narażenia innych osób na niebezpieczeństwo. Prokurator Piotr Wieczorkiewicz zapewnia, że „mężczyźni byli świadomi, że doszło do postrzału”.
Strzelali do dzika, zabili żołnierza. Nieoficjalnie: Wiadomo, dlaczego łowczy popełnili błąd
Na niekorzyść mężczyzn ma również świadczyć fakt, że podczas odstrzału mieli posiadać broń wyposażoną w termowizję i noktowizję. Łowczy z powodu nierówności mieli widzieć jedynie część terenu i pomylić żołnierza z dzikiem. W związku z „wielkim zapotrzebowaniem” na odstrzeliwanie dzików ma dochodzić do „niezdrowej rywalizacji”. Polski Związek Łowiecki zapewnia, że mężczyźni nie byli myśliwymi, tylko kłusownikami.
Czytaj też:
Lubelski radny PiS zaatakowany przez dzika. „Biegł na mnie, zacząłem uciekać”Czytaj też:
Chirurg: Po ataku niedźwiedzia mamy do czynienia z ranami kąsanymi i szarpanymi