Wyrok nie jest prawomocny. Sąd nie zmienił kwalifikacji prawnej czynu przyjętego przez prokuraturę i uznał, że było to zabójstwo, a nie bójka ze skutkiem śmiertelnym, jak chciał obrońca 17- letniego Rafała Szycika (sąd zezwolił na publikację jego danych i pokazanie wizerunku).
15-latek zginął w kwietniu na jednym z białostockich osiedli od pchnięcia nożem w okolice serca. Wcześniej doszło do kłótni oskarżonego z grupą gimnazjalistów w miejskim autobusie.
Wszystko zaczęło się od tego, że jadący z dziewczyną autobusem Rafał Szycik uderzał plastikową butelką w oparcie fotela, na którym siedziało dwóch gimnazjalistów. Doszło do wymiany zdań, potem do szarpaniny.
Bójka przeniosła się na przystanek. Gimnazjalistów było czterech (z zeznań wynika, że w zajściu uczestniczyło trzech). Gdy odchodzili z przystanku, Rafał Szycik wyrwał się przytrzymującej go dziewczynie i z nożem w ręku dogonił chłopaków. Doszło do szarpaniny z 15-letnim Patrykiem. Cios był jeden. Chłopak zmarł na miejscu.
"Bezsensowny konflikt" - tak sędzia Jan Sidoruk mówił o zdarzeniu. Sąd przyjął, że sprawca działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa. Jako uzasadnienie przedstawił zeznania świadków ("zaraz mu wsadzę kosę" - takie słowa miały paść z ust Szycika), ale także opinię lekarza, który przeprowadzał sekcję zwłok.
Sąd uznał za niewiarygodne wyjaśnienia samego oskarżonego, że nie chciał on nikomu zrobić krzywdy, a jedynie postraszyć nożem i nie zadał ciosu, a gimnazjalista sam nadział się na ostrze w czasie szarpaniny.
Sąd wyjaśnił, że nie można było przyjąć, iż miała miejsce bójka ze skutkiem śmiertelnym bo całe zdarzenie nie było ciągłe.
Uzasadniał, że zajście na przystanku się zakończyło i wtedy, gdy grupa gimnazjalistów odeszła już na pewną odległość, Szycik wyrwał się dziewczynie i ruszył ponownie w ich stronę z nożem w ręku. "Jeśli uważał się za pokrzywdzonego, powinien był powiadomić o tym policję" - dodał sędzia. Nie wykluczył, że oskarżony chciał popisać się przed dziewczyną.
Sędzia Sidoruk przypomniał, że nie można było oskarżonemu wymierzyć kary 25 lat więzienia (tego chciał prokurator), bo gdy popełniał zbrodnię, Rafał Szycik nie miał ukończonych 18 lat.
Sąd orzekł wobec niego możliwą najsurowszą karę. Sędzia uzasadniał, że stopień demoralizacji oskarżonego jest "niestety znaczny". "Kara jest współmierna do popełnionego czynu i jego społecznej szkodliwości" - mówił Jan Sidoruk.
Zaznaczył, też że nie bez winy byli gimnazjaliści, którzy stukanie butelką w oparcie fotela mogli zbagatelizować.
W tym samym procesie odpowiadała przed sądem 18-letnia dziewczyna oskarżonego, której zarzucono, że o zajściu nie zawiadomiła policji i pomagała ukryć się sprawcy.
Za pierwszy zarzut sąd skazał ją na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. W sprawie drugiego zarzutu postępowanie umorzył.pap, ss