Koszałka zrobił film o Goralenvolk. Mówi „Wprost”: Górale są podatni na pewne manipulacje. Skrajna prawica może wykorzystać ten film

Koszałka zrobił film o Goralenvolk. Mówi „Wprost”: Górale są podatni na pewne manipulacje. Skrajna prawica może wykorzystać ten film

„Biała odwaga” do kin trafi w marcu
„Biała odwaga” do kin trafi w marcu Źródło:Adam Golec
Każdy, kto ma jakiś interes, tam przyjeżdża i górali urabia po swojemu. Jeśli trzeba, robi się z nich Austriaków. Potem Polaków. Potem trwają starania, żeby oni Niemcami z krwi i kości się stali, następnie komunistami z dziada pradziada, nową, socjalistyczną atrakcją. Potem przychodzą PiS-owcy, a za chwilę kolejna władza być może będzie chciała rozgrywać nimi kolejne rzeczy – w rozmowie z „Wprost” mówi Marcin Koszałka, reżyser filmu „Biała odwaga”, o wojennych dziejach Podhala z rozpalającym ogromne emocje wątkiem kolaboracji części podhalańskich górali z nazistami.

Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Pojedzie pan do Zakopanego promować film? Spotkać się z widzami?

Marcin Koszałka: Jak mnie zaproszą, to pojadę. Bardzo bym chciał.

Nie boi się pan?

Mogę przewidzieć jakieś tam reakcje, powiedzmy cywilów, ceprów. Ale trudno powiedzieć, co wydarzy się na Podhalu. Na razie jest cisza.

Może to cisza przed burzą. Już pierwsze głosy przeciwko pana produkcji się pojawiały.

Przeciwko nam bardzo mocno lobbował Związek Podhalan. Aczkolwiek Związek Podhalan uznawany jest za organizację skrajną, nie cieszy się jakimś wielkim poważaniem u ludzi.

Poza tym, jeśli pyta mnie pani o strach, to ja nie mam czego się bać. Mam czyste sumienie. Nie zrobiłem filmu, który jest stronniczy, w jakiś sposób atakuje górali, ośmiesza, kompromituje czy zarzuca im jednoznaczną zdradę.

Wie pan, dziś nie trzeba oglądać filmu, by nawoływać do bojkotu produkcji.

Znamy losy „Zielonej granicy”. Tyle, że hejt był spowodowany faktem, że tamten film dotykał świeżej sprawy, według niektórych był jakimś takim uderzeniem w etos polskiego żołnierza, łatwo mógł być manipulowany przez władzę. Tak naprawdę atak był sterowany przez rządzących.

Pański film, owszem, traktuje o wydarzeniach historycznych, ale przecież nieraz przekonywano nas o tym, jak łatwo wykorzystywać historię do podgrzewania temperatury politycznego sporu. Zresztą już w 2021 roku, na trzy lata przed premierą i pan Ziobro, i ówczesny minister kultury pan Gliński zdołali się o pański obraz, w ramach jednego obozu politycznego, pokłócić.

To dość ciekawa sprawa, bo we wspomnianej wymianie zdań pan minister Gliński użył argumentu, że film był konsultowany z IPN-em.

Przypomnę, że odpierał w ten sposób zarzut Zbigniewa Ziobry, który stwierdził, że film to „lewacka prowokacja” a minister Gliński jej „sprzyja’’ w związku z dotacją od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, którą pan dostał na realizację produkcji. To jak było z tym IPN-em?

Dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Radosław Śmigulski, słusznie zauważył, że robiąc film o takim ciężarze gatunkowym, powinniśmy skontaktować się z obiektywnym recenzentem z Instytutu Pamięci Narodowej i tak też zrobiliśmy. Znaleźliśmy historyka z krakowskiego oddziału, wybitnego specjalistę, który zajmuje się Podhalem i wskazał nam wszystkie zagrożenia, możliwe punkty zapalne.

Poda pan jego nazwisko.

To mógłby być pocałunek śmierci.

Artykuł został opublikowany w 4/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.