Obiecują zarobki rzędu dziesięciu tysięcy złotych. Bez doświadczenia, bez wychodzenia z domu. Fala takich anonsów zalewa portale ogłoszeniowe. Na szkolenia loguje się po kilkaset osób. Tam okazuje się, że trzeba jeszcze przejść przez „praktyczną część” rekrutacji, czyli założyć konta w trzech różnych bankach. Klikając w linki, które wysyłają „liderzy”.
Pojawiają się również fikcyjne firmy pożyczkowe, które oferują gotówkę od ręki. Każdemu, bez względu na to, czy ma długi lub komornika. Ale pieniądze mogą trafić wyłącznie na dopiero co założone konto bankowe. Z linku polecającego, oczywiście.
Tak robi się biznes na bankowych promocjach, co szeroko opisywaliśmy we „Wprost”.
Ekspert: To element, który ma zmniejszyć czujność
Naciągacze mogą wykorzystywać łatwowierność ludzi, którzy potrzebują natychmiast dorobić lub pożyczyć pieniądze. Mamić wysokimi zarobkami lub pożyczką na dobry procent, a jednocześnie sami zarabiać.
Rachunki każą otwierać w tych bankach, które polecającemu oferują bonusy – od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych. Tłumaczą, że zrealizowanie kilku przelewów na drobne kwoty to element „szkolenia”. Nie wspominają jednak, że to również wymóg, aby spełnić warunki promocji.
– Ludzie, którzy wyrządzić komuś krzywdę, niezmiennie bazują na najsłabszych. Osoby bez pracy, mające różnego rodzaju problemy, są najbardziej podatne na manipulacje. Ufają, nie weryfikują tego, co widzą na ekranie – mówi „Wprost” Michał Matuszczyk, specjalista w dziedzinie cyberbezpieczeństwa, były funkcjonariusz polskich służb specjalnych, obecnie związany z uniwersytetem SWPS.