Na bankowych promocjach zarabiają nie tylko ci, którzy mamią fortuną zarabianą bez wychodzenia z domu. Fala takich anonsów zalewa portale ogłoszeniowe, co szeroko opisywaliśmy we „Wprost”. Jednak pojawiają się również ogłoszenia z ofertą prywatnych pożyczek dla zadłużonych, którym nikt inny nie dałby już pieniędzy. Z takiej oferty chciał skorzystać Michał, który potrzebował gotówki na spłatę długów. Rozmowa po chwili przeniosła się na jeden z komunikatorów.
„Jaka kwota i okres czasu pożyczki interesuje? Ma pan konto revolut lub velobank?” – zapytała osoba oferująca pożyczkę (pisownia oryginalna). „20 tysięcy na 18 miesięcy. Nie, nie mam” – odpowiedział Michał.
Michał zarobił 1,37 zł
Rozmówca zadał jeszcze pytanie o dochód, po czym zaproponował, że do spłaty będzie 25 110 złotych, a umowę może przesłać online lub kurierem. „Raty miesięczne w formie przelewu” – poinformował. Michał się zgodził, rozmówca zapytał od razu: „Ma pan teraz czas? Założymy konto i sporządzimy umowę”. Michał znów się zgadza, mężczyzna przesyła link, z którego konto ma być założone. Po chwili prosi o link do wpłaty. Michał dostaje 65 złotych i ma podać numer karty. Później rozmówca każe zaakceptować trzy transakcje na portalu aukcyjnym, każda po 21,42 zł. Takie transakcje są warunkiem, aby polecający dostał nagrodę.
Michałowi na koncie Revolut zostaje 1,37 zł. To jego zarobek. Żadnej umowy pożyczki już nie ma, rozmówca przestaje się odzywać.