Kontrowersje wokół pobicia Jana Malickiego. Co tak naprawdę się wydarzyło?

Kontrowersje wokół pobicia Jana Malickiego. Co tak naprawdę się wydarzyło?

Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej UW
Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej UW Źródło: Newspix.pl / Jacek Herok/Newsweek Polska
Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej (SEW) na Uniwersytecie Warszawskim, twierdzi, że został brutalnie pobity przez nieznanych sprawców w parku Kazimierzowskim w Warszawie. Choć od zdarzenia mija miesiąc, nadal nie udało się jednoznacznie ustalić jego przebiegu, nie mówiąc o ujęciu sprawców.

Sprawa od samego początku budziła kontrowersje, a informacje w niej zawarte wciąż są niepełne. Rzecz w tym, że przez kilka tygodni od zdarzenia nie udało się wyjaśnić, co dokładnie się stało, ani kto może być odpowiedzialny za atak. Chociaż w tej chwili trwa śledztwo, nie ma jeszcze jednoznacznych dowodów, które potwierdzałyby wersję przedstawioną przez Malickiego.

Dochodzenie prowadzone przez warszawską policję, mimo iż trwa już ponad miesiąc, nie ujawniło żadnych przełomowych informacji. Co więcej, pojawiają się ataki na samego Malickiego, sugerujące, że powodem jego obrażeń nie tyle było pobicie, co mocne stłuczenie wywołane przez jego stan nietrzeźwości. Sam Malicki stanowczo zaprzecza tej wersji zdarzeń.

Spotkanie na Powiślu i tajemnicze zniknięcie

Reporterzy TVN postanowili dokładnie odtworzyć zdarzenie, w którym ucierpiał dyrektor Studium Europy Wschodniej. Odpowiedzi płynące ze śledztwa nadal są niejednoznaczne.

Ciąg badanych zdarzeń, do których doszło 19 grudnia 2024 roku, rozpoczął się od spotkania Jana Malickiego z czwórką współpracowników w warszawskiej restauracji na Powiślu. Spotkanie trwało od godziny 18:00 do około 22:00. Malicki jako ostatni opuścił lokal o 22:12. Jak wynika z nagrania z jednej z kamer, dwaj jego współpracownicy ruszyli w stronę parku Kazimierzowskiego o 22:14, zaś Malicki pozostał na zewnątrz, oczekując na taksówkę, która miała zabrać jego koleżankę.

Malicki opuścił restaurację dwie minuty po swoich kolegach, o godzinie 22:16. Używając jednego z głównych przejść przez jezdnię, ruszył w stronę parku. Na kamerach widać go idącego chwiejnym krokiem, co może wskazywać na stan nietrzeźwości, choć sam Malicki zaprzeczał w późniejszych wypowiedziach, że był pod wpływem alkoholu. Wspominał, że było to tylko niewielkie "opóźnienie" spowodowane spotkaniem w restauracji.

Zniknięcie i tajemnicze postacie w mundurach

O godzinie 22:18 Malicki zniknął z widoku kamery. Nie pojawił się ponownie na żadnym z kolejnych nagrań, choć widać było innych przechodniów na pobliskich chodnikach. Co się wydarzyło w tym czasie? Sam Malicki twierdzi, że napotkał dwóch mężczyzn, którzy mieli przypominać "policjantów" i zapytali go o imię. Z relacji Malickiego wynika, że uznał ich za funkcjonariuszy i odpowiedział na pytanie, jednak dalszy przebieg wydarzeń jest dla niego niejasny.

Jak relacjonował w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”:

"dalej już nic nie pamiętam. Odzyskałem przytomność na noszach karetki pogotowia o godzinie 22:41. Przez 20 minut leżałem na chodniku". Z jego wypowiedzi wynika, że w tym czasie nie miał już świadomości, co się z nim działo.

Nieoczekiwane wezwanie pogotowia

Po zniknięciu Malickiego z kamery, na miejsce zdarzenia przybyła osoba, która dostrzegła leżącego mężczyznę i natychmiast zadzwoniła po pomoc. Zgłoszenie zostało przyjęte o godzinie 22:20, a służby ratunkowe dotarły na miejsce około 22:35. Ratownicy, którzy udzielili pomocy Malickiemu, zapisali w dokumentacji, że mężczyzna był pod wpływem alkoholu, ale początkowo nie informował ich o żadnym ataku.

Zapiski medyczne wykazują, że po wstępnej diagnozie Malicki miał rozbitą głowę, co sugerowało poważne obrażenia. Zdecydowano, że zostanie przewieziony do Szpitala Praskiego, gdzie ostatecznie stwierdzono obrażenia, które mogły wynikać zarówno z uderzenia, jak i z upadku.

Śledztwo i spekulacje
Po przewiezieniu Malickiego do szpitala sprawa stała się szeroko komentowana w mediach. Choć początkowo mówiło się o zamachu na życie dyrektora SEW, policja nie miała wówczas żadnych dowodów, które by to potwierdzały. Dopiero po publikacjach prasowych śledczy rozpoczęli bardziej szczegółowe śledztwo. Zabezpieczono strugi krwi na miejscu zdarzenia, jednak jak dotąd nie udało się znaleźć konkretnego materiału dowodowego, który jednoznacznie wskazałby na to, że był to atak.

Jan Malicki sam w wywiadzie sugerował, że incydent może mieć związek z jego działalnością zawodową. Wskazał, że Studium Europy Wschodniej, które prowadzi od 25 lat, od lat jest celem ataków, a on sam osobiście stawał się obiektem zainteresowania służb wywiadowczych w Moskwie i Mińsku. Przyznaje, że jeśli potwierdzi się wersja o napaści, to mogło to być ostrzeżenie związane z jego działalnością naukową, szczególnie w kontekście kontrowersyjnych działań w zakresie edukacji stypendialnej dla osób z krajów b. ZSRR.

Wciąż nie ma odpowiedzi

Do tej pory śledztwo nie wykazało żadnych dowodów, które potwierdzałyby wersję Jana Malickiego o pobiciu. Zabezpieczono nagrania z kilku kamer, przesłuchano świadków, a także zaplanowano kolejne przesłuchania w najbliższych dniach. Sam Malicki, choć wyraził przekonanie o ataku, nie jest w pełni pewien, co tak naprawdę się wydarzyło.

W rozmowie z dziennikarzami twierdził, że w przypadku wykluczenia napaści chuligańskiej, warto rozważyć możliwość, że był to atak o podłożu politycznym, wykonany przez profesjonalistów.

Ostateczne wyniki śledztwa są wciąż nieznane, ale nie ma wątpliwości, że sprawa, w której znajduje się dyrektor SEW, budzi kontrowersje i prowokuje liczne pytania, na które odpowiedzi wciąż nie zostały znalezione. Policja zapewnia, że prowadzi dochodzenie w tej sprawie, ale jak na razie nie doszło do żadnych zatrzymań. Jak zakończy się ta historia, pozostaje wielką niewiadomą.

Jak podał Jan Malicki, cytowany przez TVN w poniedziałek, 13 stycznia, na jego wykład weszła osoba z alkoholem, "aby ponownie podważyć jego autorytet". Mężczyzna został wyprowadzony przez straż Uniwersytetu Warszawskiego. Policja bada również ten wątek.

Czytaj też:
Putin chce manipulować Trumpem? Takiego zdania jest prezydent Zełenski
Czytaj też:
Koniec szantażu gazowego Rosji, manewr Domańskiego i Trump na wojennej ścieżce. Co jeszcze w nowym „Wprost”?

Źródło: TVN24 / Rzeczpospolita