Mateusz Morawiecki dla „Wprost”: W sprawach społecznych możemy się dogadać z Konfederacją

Mateusz Morawiecki dla „Wprost”: W sprawach społecznych możemy się dogadać z Konfederacją

Mateusz Morawiecki
Mateusz Morawiecki Źródło: PAP
– Bardzo duże szanse na zwycięstwo ma kandydat partii republikańskiej, konserwatywnej George Simion, który jest moim kolegą w zarządzie EKR. Te zmiany dotrą także do Polski – mówi w wywiadzie dla „Wprost” były premier, szef EKR Mateusz Morawiecki.

Joanna Miziołek, „Wprost”: Panie premierze, co będzie w PiS-ie po kampanii?

Mateusz Morawiecki: Odbędzie się kongres, a potem – niezależnie od wyniku wyborów, choć wierzę głęboko, że będzie dobry – będziemy walczyli o zwycięstwo w 2027 roku.

Skupmy się na czarnym dla was scenariuszu, w którym przegrywacie wybory prezydenckie. Dojdzie do rozłamu na prawicy?

Nie dojdzie do rozłamu w żadnym scenariuszu, ponieważ wszystkie myśli skupiają się teraz wokół skonsolidowania i wzmocnienia się w walce z tym, co robi obecny rząd na arenie międzynarodowej i wewnętrznej. Jeśli chodzi o tę pierwszą perspektywę, to dostrzegam m.in. duże ryzyko wypychania Stanów Zjednoczonych z Polski.

W jaki sposób?

Obecny rząd obrażał i obraża prezydenta USA. Oni to robią bez przerwy. Wybierają na ambasadora człowieka, który nie będzie miał wstępu do Białego Domu. Obecny premier w swojej retoryce prowadzi politykę, którą można porównać do ciągnięcia tygrysa za wąsy. Nazywa prezydenta Donalda Trumpa agentem rosyjskim, wypisuje głupoty o „geopolitycznym outsourcingu”.

Stany Zjednoczone są systemowo wypychane z Polski, a to jest wielki błąd. Choć wcale nie uważam, że powinniśmy na Stanach Zjednoczonych polegać, jako na jedynym źródle bezpieczeństwa i stabilności. USA to nasz kluczowy partner, ale najważniejsza jest siła polskiej armii.

Z ogromnym zaangażowaniem powinniśmy też stać się integratorem Międzymorza, państw które mają bardzo podobny interes w relacjach z Rosją i zbieżne podejście do Stanów Zjednoczonych. Mamy wyjątkową bliskość interesów na polu tematów międzynarodowych i dlatego Polska, Skandynawowie, kraje bałtyckie, Czesi, Rumunia, a także Turcja – to powinien być nasz główny kierunek działań w polityce zagranicznej.

Podsumowując: nasza architektura bezpieczeństwa powinna się opierać na polskiej armii, Międzymorzu i jak najbliższej współpracy ze stanami Zjednoczonymi, w tym na transferze technologii. Zarówno w pierwszym aspekcie, czyli szybkim umacnianiu polskiej armii, jak i drugim, czyli budowaniu relacji z państwami Międzymorza i w relacjach z Waszyngtonem, widzę ogromne problemy i błędy po stronie obecnego rządu.

Koalicję chętnych Donald Tusk buduje z Francją i Niemcami, podczas wyjazdu do Kijowa. Jak Pan premier ocenia ten wyjazd?

W ocenie polityki zagranicznej jestem skrajnym realistą. Słowa i gesty mają dla mnie znaczenie tylko o tyle, o ile mogą mieć realną wartość dla naszego statusu, prestiżu. Polska w trakcie tej wizyty została poniżona, tu nie trzeba być ekspertem od polityki zagranicznej. Wystarczy włączyć komórkę i zobaczyć, jak tam traktowano polskiego premiera. To po pierwsze. Po drugie – Francja, Hiszpania, Włochy, a nawet Niemcy, nie muszą się obawiać agresji rosyjskiej i często mają inne spojrzenie na duet rosyjsko-chiński. Chcą czerpać z tanich źródeł energii od Rosji i chcą eksportować do Chin swoje wysokomarżowe produkty. Mają zatem zupełnie inny interes.

Donald Tusk, który jedzie w ekipie kilku państw, które inaczej patrzą na Rosję i na Chiny, tak naprawdę oddaje w ten sposób część naszych interesów w ręce tych, którzy lewarują się Polską.

Dlatego w składzie delegacji do Kijowa powinien znaleźć się prezydent lub premier Finlandii, prezydent Turcji, premier republiki Czeskiej, kraje Bałtyckie i Rumunia.

Czy jest uzysk z tej wizyty?

Artykuł został opublikowany w 20/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Tekst powstał w ramach cyklu porannych rozmów „Wprost z rana”