Potem Senat, a potem pan prezydent. Dobrze, gdyby jego decyzja było szybko" - dodał marszałek.
Pytany dlaczego nie ratyfikować Traktatu Lizbońskiego w referendum, Komorowski odpowiedział, że w jego przekonaniu referendum niedawno się odbyło, bo - jak podkreślił - "było referendum dotyczące członkostwa Polski w UE, ze wszystkimi tego konsekwencjami".
"W jakiejś mierze referendum były ostatnie wybory parlamentarne, które spowodowały, że do parlamentu dostały się cztery ugrupowania, które w czasie kampanii i wcześniej deklarowały poparcie dla wynegocjowanego przez poprzedni rząd i prezydent Lecha Kaczyńskiego kształtu traktatu" - powiedział marszałek Sejmu.
Jak dodał, te partie, które "zapowiadały, że nie chcą traktatu, ani integracji europejskiej - jego zdaniem - szczęśliwie dla Polski znalazły się poza burtą parlamentu".
"Należy robić referenda kiedy jest to niezbędne i kiedy nie grozi to kompromitacją w postaci niskiej frekwencji" - uważa Komorowski.
Dopytywany o ponad 60 posłów, którzy opowiedzieli się przeciwko lub wstrzymali się w głosowaniu, Komorowski powiedział, że "60 posłów PiS głosowało inaczej niż zapowiadał to prezes tego stronnictwa". "Czy te osoby zapomniały, że kształt dokumentu, który będzie podlegał ratyfikacji, to efekt negocjacji Jarosława Kaczyńskiego i Lecha Kaczyńskiego? Rozumiem to jako swoiste wotum nieufności wobec własnego przywództwa" - powiedział marszałek.
Komorowski dodał, że w debacie nad trybem ratyfikacji Traktatu chciał wziąć udział Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski. "Byłby mile widziany, ale wczoraj mnie zawiadomił, że ze względów zdrowotnych jest to niemożliwe" - powiedział marszałek. Jak dodał, RPO przesłał list, który został przekazany klubom.
W stanowisku przekazanym PAP w środę Kochanowski opowiedział się za przeprowadzeniem referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego.
W opinii RPO, parlament mógłby samodzielnie podjąć decyzję w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego "o ile wcześniej obywatele zostaliby zapoznani z treścią Traktatu, i o ile odbyłaby się debata publiczna wyjaśniająca znaczenie jego kluczowych postanowień".
Procedurę ratyfikacyjną rozpoczął rząd kierując do marszałka Sejmu podpisany traktat z uzasadnieniem i innymi, towarzyszącymi mu dokumentami. Marszałek przedstawił go Izbie, a Sejm podjął uchwałą decyzję, że wyrażenie zgody na ratyfikację odbędzie się w drodze ustawy.
Teraz zostanie przygotowana bardzo krótka ustawa, która ograniczy się wyłącznie do stwierdzenia, że Sejm wyraża zgodę, by prezydent podpisał dokumenty ratyfikacyjne danego traktatu. W myśl konstytucji, ratyfikacja umów międzynarodowych dotyczących m.in. układów politycznych czy członkostwa Polski w organizacjach międzynarodowych wymaga bowiem zgody Sejmu w formie ustawy.
Jednak wtedy, gdy ustawa dotyczy umowy wiążącej się z "przekazaniem organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencji organów władzy państwowej w niektórych sprawach" - a tak jest właśnie w wypadku Traktatu Lizbońskiego - musi ją przyjąć zarówno Sejm, jak i Senat, większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby członków tych Izb.
pap, em