Żenada

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent nie może polecieć do Brukseli rządowym samolotem. Administracja Donalda Tuska wyraźnie daje znać, że nie wpuści Lecha Kaczyńskiego na pokład. Głowa państwa mogłaby polecieć drugim samolotem, jednak ni stąd ni zowąd pilot drugiej maszyny zachorował i wystartować nie może.
Złośliwi mówią, że związek z tą "chorobą" ma fakt, iż wojskowy pilot jest podwładnym ministra obrony Bogdana Klicha, ten zaś jest podwładnym Tuska, który z kolei nie chce, aby prezydent leciał do Brukseli. Lech Kaczyński skorzysta więc z uprzejmości prezydenta Litwy, który swoim samolotem zawiedzie go do Belgii.

Sprawa ta ma dwa wymiary. Pierwszy to bezprecedensowa kompromitacja Polski w oczach światowej opinii publicznej. Państwo, w którym premier nie wpuszcza do samolotu prezydenta, kompromituje się jak żadne inne. Która władza będzie chciała po takim cyrku w sposób poważny rozmawiać z Polską? Rząd próbuje ośmieszyć prezydenta, ale ośmieszy nie jego tylko kraj, który reprezentuje. I zrobi to w najgorszy możliwy sposób.

Po drugie: najważniejsze. Cały ten teatr absurdu bierze się z bezsensownych zapisów konstytucji, która utworzyła nam dwie, konkurujące ze sobą ośrodki władzy: prezydenta i rząd. Mętny, niejasny zapis, że prezydent współpracuje z rządem w sprawach polityki zagranicznej doprowadził do chaosu i bałaganu. Jeśli głowa państwa i szef rządu wzajemnie się dogadują, problemu nie ma. Jeśli natomiast dochodzi do ostrej rywalizacji, to mamy dwie polityki zagraniczne, dwa kierunki działań. W niedługiej przyszłości sytuacja może się odwrócić - prezydent może nie zabrać premiera na szczyt NATO, albo na rozmowy w sprawie Gruzji. Premier się obrazi i nie będzie honorował uzgodnień prezydenta. I będziemy mieli kolejny żenujący festiwal ze szkodą dla wizerunku Polski.