Polityczne pyskówki

Polityczne pyskówki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poziom publicznej debaty w Polsce zaczyna spadać poniżej przysłowiowego dna. Jej symbolem są procesy sądowe, które chcą sobie nawzajem wytaczać prezydent Lech Kaczyński i poseł Platformy Obywatelskiej Janusz Palikot.
Oto bowiem dwaj ludzie, którzy szli do polityki pod hasłem wprowadzania koniecznych zmian i poprawiania Polski, inicjują żałosną kłótnię na poziomie obrażonych chłopców z podwórka. Niezależnie od tego kto ostatecznie wygra te sądowe spory, Polacy utwierdzą się w przekonaniu, że poziom naszych elit władzy jest tak zły, że gorszy już być nie może.
 
Dziwię się prezydentowi Kaczyńskiemu, że zamierza (o ile zamierza) pozwać Palikota. Prezydent powinien znać przysłowie "Psy szczekają, a karawana jedzie dalej". Tymczasem pozywając tego polityka, pozwala sprowadzić się do jego poziomu i doprawić sobie gębę pieniacza i człowieka małostkowego (Palikotowi właśnie o to chodzi), co nie przystoi mężowi stanu. W ten sposób tylko pogorszy swoje notowania i wbrew intencjom odda przysługę swemu adwersarzowi, dla którego skandale i awantury to jedyna recepta na polityczny byt.

Jego komisja – jak dotąd zrobiła niewiele, a przygotowane przez nią projekty ustaw moim zdaniem w większości nadają się do kosza. Pomysły legislacyjne komisji „Przyjazne państwo" nie doprowadziły dotąd do zmiany ani likwidacji choćby jednego absurdalnego przepisu (nowelizacja ustawy o odrolnieniu gruntów w miastach, która przeszła przez parlament, została zawetowana przez prezydenta).

"Nie ma większego wstydu niż kiedy głupcy nas chwalą" - mawia stara, żydowska mądrość. Skoro prezydent i jego ministrowie traktują Janusza Palikota jako głupca i błazna, Lech Kaczyński powinien się cieszyć, że nie słyszy pochwał akurat z jego ust.