Papierowy odwet

Dodano:   /  Zmieniono: 
Odwołanie wizyty pakistańskich parlamentarzystów, która była planowana w listopadzie ubiegłego roku, trzy miesiące po porwaniu polskiego obywatela, jest politycznym gestem dezaprobaty dla pakistańskiego państwa, które nie radzi sobie z terrorem.
Trudno sobie wyobrazić, aby marszałek polskiego Senatu postąpił inaczej. Ale najwyraźniej jest to także wyraz bezsilności i słabości polskiego państwa. Uczestnicząc w wojnie wypowiedzianej terroryzmowi nie jest wystarczająco aktywne, by walczyć o swoich obywateli, którzy stają się zakładnikami tej wojny. Rząd obwieścił, że uczynił wszystko dla ratowania życia Piotra Stańczaka od momentu porwania do chwili stracenia go przez porywaczy. Być może, jednak wszystkie działania służb pracujących nad uwolnieniem Polaka są owiane tajemnicą poufności. Fakty dowodzą, że nie były one skuteczne. Polskie władze obudziły się najwyraźniej dopiero wtedy, kiedy groźbę stracenia porwanego nagłośniły pakistańskie media.

Kiedy słyszę, że wykorzystano każdą szansę, chciałbym wiedzieć, czy ktokolwiek zwrócił się na przykład o pomoc do Stanów Zjednoczonych - naszego wojskowego sojusznika, którego Polska wspiera militarnie w walce z terroryzmem – państwa, które ma silne polityczne i finansowe wpływy w Pakistanie i doskonały wywiad na tamtym terenie? Czy skorzystano z doświadczeń i pomocy politycznych unijnych sojuszników Polski – Wielkiej Brytanii, Francji? Wszak zakładnikiem był obywatel Unii Europejskiej. I czy zamiast wojskowego, szefa sztabu generalnego w randze generała, który miał negocjować warunki uwolnienia Polaka, w Islamabadzie nie powinien pojawić się minister spraw zagranicznych we własnej osobie? Tę bitwę z terroryzmem przegraliśmy. Sam protest, to poprawny polityczny gest, ale to za mało.