Premier tłumaczy się z PO-PiS-u

Premier tłumaczy się z PO-PiS-u

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost 
Premier Donald Tusk powiedział, że jeszcze w grudniu zwrócił się do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, aby ten "wpłynął na PiS" jeśli chodzi o porozumiewanie się w najważniejszych dla kraju sprawach.
Tusk odniósł się w ten sposób do informacji "Dziennika", który napisał, że to szef rządu wymyślił koalicję PO-PiS na czasy kryzysu.

Według ustaleń "Dziennika" to premier złożył propozycję współpracy między partiami podczas ostatniego spotkania z Lechem Kaczyńskim, o którym wiedziało jedynie wąskie grono polityków. Rozmowa miała się odbyć w drodze powrotnej z grudniowego szczytu UE, kiedy premier i prezydent podróżowali jednym samolotem.

"Kiedy wracaliśmy z Brukseli - to była ta słynna Bruksela z emocjami podróżnymi pana prezydenta (...) - powiedziałem prezydentowi, że liczę na jego aktywność, jeżeli chodzi o porozumiewanie się w najważniejszych sprawach, i że wpłynie na Prawo i Sprawiedliwość" - powiedział Tusk na wtorkowej konferencji prasowej.

"Mam wrażenie - niewykluczone - dzisiaj przeczytałem ze zdziwieniem w gazecie, ale może tak rzeczywiście jest - że cały ten miłosny kongres (PiS - PAP) w Krakowie i przemiana w motyla prezesa PiS, może jest spowodowana właśnie tą moją akcją" - dodał szef rządu.

Tusk powiedział, że w grudniowej rozmowie z prezydentem podał za przykład pakiet klimatyczno-energetyczny argumentując, że Polska "nie musiałaby tak ciężko walczyć, gdyby wcześniej była współpraca, wymiana informacji".

Prezydent Lech Kaczyński zaprzeczył doniesieniom medialnym, że podczas grudniowej rozmowy z premierem Donaldem Tuskiem "snuli plany" szerokiej koalicji PO-PiS.

 

Na wtorkowej konferencji prasowej w Dębicy, prezydent powiedział, że jego rozmowa z Tuskiem na pokładzie samolotu w drodze powrotnej z Brukseli do kraju była przyjazna i w utrzymana w żartobliwym tonie, ale nie odbywała się w "cztery oczy", bowiem uczestniczyła w niej prezydencka minister Małgorzata Bochenek.

"Na pewno nie snuliśmy tam planów szerokiej koalicji" - podkreślił L. Kaczyński.

Natomiast - jak dodał - sprawa tego, co jest dobre dla Polski, jest sprawą woli politycznej największych sił politycznych w Polsce. "Trzeba pytać o to przedstawicieli tych sił" - zaznaczył prezydent.

W poniedziałek L. Kaczyński w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" ocenił, że aby przeciwdziałać kryzysowi gospodarczemu powinno dojść do szerokiego paktu politycznego. We wtorek zaś prezydent oświadczył, że strona rządowa zareagowała na to jednak nerwowo.

Pytany, czy opozycji będzie na rękę pomagać rządowi w walce z kryzysem, czy stać z boku i oceniać odparł żartobliwie, że o to należy pytać prezesa PiS. "Wiem, że jestem do niego bardzo podobny i że jesteśmy nawet blisko spokrewnieni, ale to nie ja" - mówił Lech Kaczyński.

"Otóż nie ma na świecie takiej opozycji, która będzie opozycją wspierającą rząd w zamian za to, żeby być dalej opozycją. Tego rodzaju rozwiązania to stawianie żądań, które stoją poza logiką systemu demokratycznego i tyle w tej chwili mogę powiedzieć" - dodał prezydent.

 

"Mam wrażenie - niewykluczone - dzisiaj przeczytałem ze zdziwieniem w gazecie, ale może tak rzeczywiście jest - że cały ten miłosny kongres (PiS - PAP) w Krakowie i przemiana w motyla prezesa PiS, może jest spowodowana właśnie tą moją akcją" - dodał szef rządu.

ab, pap, keb

"Tusak proponował PO-PiS?"