Kolejne zarzuty IPN wobec prowadzących śledztwo ws. Przemyka

Kolejne zarzuty IPN wobec prowadzących śledztwo ws. Przemyka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zarzuty utrudniania śledztwa ws. śmierci w 1983 roku Grzegorza Przemyka i niedopełnienia obowiązków oraz przekroczenia uprawnień przedstawił warszawski pion śledczy IPN dwóm wysokim oficerom z Komendy Głównej MO. Grozi im do 5 lat więzienia - poinformował IPN.

Śmierć Grzegorza Przemyka - pobitego na śmierć przez milicjantów syna opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej - to jedna z najgłośniejszych zbrodni aparatu władzy PRL, wciąż nie do końca wyjaśniona i rozliczona.

Nowe zarzuty przedstawiono podpułkownikom milicji z komendy głównej MO: Wiesławowi L. i Stanisławowi S.. Pierwszy był na początku lat 80. naczelnikiem wydziału dochodzeniowo-śledczego, a potem szefem biura kontroli i analiz (wtedy w "dochodzeniówce" zastąpił go ppłk Stanisław S.).

Zarzuty dotyczą akceptowania operacyjnego planu milicji, która na potrzeby śledztwa fabrykowała dowody przeciw Cezaremu F. - przyjacielowi śmiertelnie pobitego maturzysty, obciążającego milicjantów odpowiedzialnością za to pobicie.

Milicjanci na komisariacie skatowali Przemyka. Dostał ponad 40 ciosów pałkami po barkach i plecach oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala, zmarł po dwóch dniach w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej. Pogrzeb Przemyka stał się wielką manifestacją sprzeciwu wobec władzy komunistycznej.

Działania operacyjne wobec F., który 12 maja 1983 r. bawił się z Przemykiem na warszawskiej Starówce po zdanej maturze i szedł z nim aż na komisariat MO przy ul. Jezuickiej i widział, kto był wewnątrz, były szeroko zakrojone.

IPN ustalił, że wszczęto przeciw niemu tzw. sprawę operacyjnego sprawdzenia o  kryptonimie "Świadek", a potem - w akcji o kryptonimie "Junior" zaczęto go  inwigilować i gromadzić informacje obciążających Cezarego F. i jego zamieszkałych pod Radomiem rodziców. Miało to na celu zastraszenie go, by  zmienił obciążające zeznania.

Słowa przyjaciela Przemyka były kluczowe we wszystkich procesach, jakie wytaczano milicjantom w tej sprawie. W 1997 r. ówczesny Sąd Wojewódzki w  Warszawie uniewinnił Ireneusza K., a dyżurnego z komisariatu Arkadiusza Denkiewicza, który nawoływał milicjantów: "bijcie tak, żeby nie było śladów", skazał na 2 lata więzienia (nie odsiedział ani dnia, bo po wyroku doznał takich zmian w psychice, że odbywanie kary nie jest możliwe). Oficer KG MO Kazimierz Otłowski został wtedy skazany na półtora roku w zawieszeniu za próbę zniszczenia akt sprawy Przemyka w 1989 r. (po apelacji został uniewinniony).

W maju zeszłego roku Sąd Okręgowy w Warszawie skazał b. milicjanta Ireneusza K. na 8 lat więzienia, zmniejszone na mocy amnestii o połowę. Obrona zapowiada apelację. O skazaniu - co nastąpiło po raz pierwszy - w jego piątym procesie przesądziło ujawnienie nowych materiałów.

Po śmierci Przemyka prokuratura wszczęła wprawdzie śledztwo w tej sprawie, ale - jak wynika z archiwów - władze podjęły zarazem bezprawne działania mające uchronić milicjantów. W aktach sprawy Przemyka zachowała się notatka ówczesnego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka: "Ma być tylko jedna wersja śledztwa -  sanitariusze". O tej tezie, jako jedynie słusznej, mówiła oficjalna propaganda, prowadząca również kampanię zniesławiania otoczenia Przemyka oraz jego matki Barbary Sadowskiej, poetki, zaangażowanej w prace prymasowskiego komitetu pomocy uwięzionym.

Biuro Polityczne KC PZPR powołało do sprawy śmierci Przemyka specjalny zespół pod kierownictwem odpowiedzialnego za bezpieczeństwo b. szefa MSW gen. Mirosława Milewskiego. "Gdybyśmy chcieli rozprawić się z Przemykiem, wzięlibyśmy fachowców" - mówił Kiszczak na posiedzeniu zespołu latem 1983 r. Realizując wytyczne zespołu, SB zastraszała Cezarego F. Pod zmyślonymi zarzutami aresztowano pełnomocnika Sadowskiej; pracę stracił prokurator, który sprzeciwiał się tym praktykom MSW.

W 1984 r. - po sterowanym przez władze procesie - za pobicie Przemyka skazano sanitariuszy z karetki wezwanej na komisariat. Działania SB doprowadziły do  tego, że załoga karetki zaczęła wzajemnie się oskarżać. Wyroki wobec sanitariuszy uchylono po 1989 r.

Obecnie IPN przedstawił Wiesławowi L. i Stanisławowi S. zarzut akceptowania operacji SB nakłaniania m.in. groźbami sanitariuszy do tego, by przyznali się, że to oni pobili chłopaka. Podejrzanym o tę zbrodnię komunistyczną grozi do 5 lat więzienia.

Według IPN w szeroko zakrojonym śledztwie Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie w sprawie fałszowania śledztwa dotyczącego pobicia Przemyka, zarzuty przedstawiono łącznie 18 osobom.

ND, PAP