PiS i SLD: Tusk powinien zareagować na odezwę CDU i CSU

PiS i SLD: Tusk powinien zareagować na odezwę CDU i CSU

Dodano:   /  Zmieniono: 
Europosłowie PiS i SLD oczekują reakcji PO na odezwę niemieckich partii chadeckich. Zdaniem europosła Platformy Jacka Protasiewicza odezwa to element kampanii wyborczej, ale - zapowiedział - PO, która wraz z CDU i CSU należy do Europejskiej Partii Ludowej, zwróci im uwagę na niestosowność niektórych sformułowań.

CDU i bawarska CSU przyjęły w poniedziałek wspólną odezwę, w której domagają się wstrzymania procesu rozszerzenia UE oraz "międzynarodowego potępienia wypędzeń". "Wypędzenia każdego rodzaju muszą zostać potępione na płaszczyźnie międzynarodowej, a naruszone prawa muszą zostać uznane" - podkreślili niemieccy chadecy. Obie partie zdecydowanie sprzeciwiły się przyjęciu do UE Turcji.

Według europosła PiS Konrada Szymańskiego, premier i szef PO Donald Tusk powinien jeszcze przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego odpowiedzieć na odezwę CDU i CSU. "Deklaracja premiera pokaże, jak Platforma będzie w ramach frakcji w europarlamencie (w Europejskiej Partii Ludowej) reagować na próby roszczeń ze strony Niemiec" - podkreślił Szymański.

"Milczenie Donalda Tuska będzie oznaczało zgodę na skandaliczne żądania niemieckich chadeków. Platforma nie może w tej sprawie chować głowy w piasek" -  podkreśla z kolei europoseł PiS Ryszard Czarnecki.

Zdaniem Szymańskiego odezwa jest dowodem na to, że Niemcy chcą tak przekształcić międzynarodowy system praw człowieka, aby ich roszczenia względem np. Polski mogły być uwzględnione.

Mówiąc o stanowisku CDU i CSU w sprawie rozszerzenia Unii Europejskiej, europoseł PiS stwierdził, że przypadek Turcji "nie powinien być wsparciem dla  bierności w rozszerzaniu Unii na Wschód".

Europoseł SLD Marek Siwiec zaapelował zaś do niemieckich chadeków, aby  przypomnieli przede wszystkim, kto jest sprawcą wypędzeń i kto wywołał II wojnę światową. "Mówienie o prawie do wolnego osiedlania się w kontekście wypędzeń jest czymś wulgarnym politycznie. To nie jest język, którym możemy mówić o  przyjaznej koegzystencji w Europie" - ocenił.

"Chciałbym usłyszeć w tej sprawie głos Platformy Obywatelskiej" - podkreślił Siwiec.

Zdaniem Siwca w kwestii rozszerzenia Unii chadecja prezentuje niezmienne stanowisko od dawna. "To stanowisko różni się zasadniczo od stanowiska socjalistów. Dla nas Partnerstwo Wschodnie (unijna inicjatywa dotycząca współpracy UE z jej wschodnimi sąsiadami) nie jest zastępstwem członkostwa, tylko drogą do niego" - podkreślił.

Tymczasem szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Krzysztof Lisek (PO) powiedział, że zna wielu polityków CDU i CSU i nie widzi u nich "żadnej woli fałszowania historii" i "zrzucania z Niemiec odpowiedzialności za  II wojnę światową".

"Politycy PiS dążą do wywołania atmosfery histerii wokół tej sprawy. Proponuję, aby podejść do tego bardzo spokojnie" - zaznaczył Lisek.

Przyznał jednocześnie, że pewne akcenty w tej odezwie wywołują w Polsce "pewne zaniepokojenie".

Również w ocenie eurodeputowanego PO Bogusława Sonika odezwa niemieckich chadeków "może niepokoić". Zdaniem Sonika w tej sprawie premier Donald Tusk mógłby spotkać się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, by przedyskutować treść odezwy.

Sonik zwrócił przy tym uwagę, że część deklaracji, która mówi o potępieniu wypędzeń, może dotyczyć również wypędzeń Polaków np. z Kresów Wschodnich.

Jacek Protasiewicz, również europoseł PO, zapowiedział, że  na najbliższym posiedzeniu Europejskiej Partii Ludowej, do której należą PO oraz  CDU i CSU, politycy PO podejmą temat odezwy i wskażą "na niestosowność pewnych sformułowań".

Jednocześnie Protasiewicz ocenił, że odezwa to element kampanii wyborczej CDU i CSU w wyborach do PE. "W Niemczech istnieje grupa wyborców, dla których sprawa wypędzeń jest istotna, stąd ta odezwa" - dodał.

"To jest odezwa, która bez dwóch zdań jest sformułowana w ten sposób ze  względu na mobilizację wyborców przed wyborami do PE. To nie jest żadna decyzja, która wymagałaby jakiejś nadzwyczajnej reakcji ze strony państwa polskiego" -  podkreślił Protasiewcz.

ND, PAP