Żaden sprzęt nie gwarantuje bezpieczeństwa

Żaden sprzęt nie gwarantuje bezpieczeństwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojskowi eksperci są zgodni, że polscy żołnierze w Afganistanie powinni mieć lepszy sprzęt, ale jak podkreślają - żaden nie zagwarantuje im pełnego bezpieczeństwa, bo rebelianci stosują coraz wymyślniejsze metody.

Plut. Marcin Poręba, jedenasty polski żołnierz poległy w piątek w misji ISAF w Afganistanie, jest pierwszym, który zginął przemieszczając się w transporterze Rosomak. Pojazdy wielokrotnie ulegały w przeszłości uszkodzeniom, ale nigdy skutki ataków nie były tak poważne.

Zdaniem ekspertów, wartość bojowa Rosomaka wciąż jest bardzo wysoka. "Żaden sprzęt nie daje 100 proc. pewności" - podkreślił w rozmowie  prof. Stanisław Koziej, strateg, emerytowany generał i były wiceminister obrony.

"Nie ma niezniszczalnych pojazdów" - ocenia publicysta "Polski Zbrojnej" Tadeusz Wróbel i dodaje "nie należy mieć złudzeń, że super doposażenie wyeliminuje straty w ludziach". Eksperci oceniają jednocześnie, że warto wzmocnić wyposażenie polskiego kontyngentu i wskazują, że prace w tym zakresie trwają.

Afgański wyścig zbrojeń

Do tragicznego zdarzenia doszło 3 km od bazy Giro ok. godz. 18.00 czasu lokalnego (tj. 15.30 polskiego), gdy transporter wjechał na ładunek wybuchowy domowej roboty tzw. IED (Improvised Explosive Device).

"W Afganistanie trwa wyścig. Talibowie cały czas doskonalą sposoby ataku i środki zaczepne. W końcu im się udało, co nie znaczy że kolejne ataki na transportery będą skuteczne" - ocenił prof. Koziej. Jak wskazał, ważnych jest kilka czynników m.in. moc ładunku oraz moment i miejsce detonacji. Zdaniem byłego wiceszefa MON, "żołnierze chociaż cenią Rosomaki mają świadomość, że nie ma środków idealnych".

Profesor podkreślając, że rebelianci - także w prowincji Ghazni, za którą odpowiadają Polacy - mają coraz bardziej wyrafinowane metody walki, co oznacza, że "złożoność walki będzie narastać".

Prof. Koziej wskazał, że w walce przeciwko partyzantom ważne są nie tylko parametry i odporność sprzętu ale także dobre rozpoznanie oraz możliwość szybkiego działania. "Z tym wiąże się kwestia posiadania m.in. bezpilotowców, które umożliwiają lepsze monitorowanie sytuacji oraz śmigłowców zapewniających manewrowość" - powiedział.

Pomogą helikoptery i bezzałogowce

Na wysoką przydatność bezzałogowych środków rozpoznania, dodatkowych "śmigieł" i minoodpornych pojazdów wskazał także publicysta "Polski Zbrojnej".

Tadeusz Wróbel jest przekonany, że "społeczność międzynarodowa płaci za błędy pierwszych lat operacji w Afganistanie". Jego zdaniem, "uwzględniając poziom panującej anarchii tuż po pokonaniu talibów, zbyt niemrawo zabrano się za tworzenie podstaw nowej państwowości w Afganistanie, w tym za formowanie sił bezpieczeństwa - armii i policji".

Jak ocenił "może warto byłoby zwiększyć nakłady na ich tworzenie zamiast wysyłać kolejne bataliony i brygady sił sojuszniczych".

Atak nie był prawdopodobnie związany z niedawną wizytą szefa MON Bogdana Klicha i jego deklaracją o kontrolowaniu rejonu wokół bazy Giro. "To było zwykle zdarzenie na wojnie" - uważa prof. Koziej. "Nie należy doszukiwać się specjalnego związku, ataki na nasze wojska zdarzały się w tym rejonie wielokrotnie" - ocenia Wróbel.

W ataku na polski konwój logistyczny przemieszczający się z bazy Ghazni do Giro zginął w piątek jeden polski żołnierz, a kolejnych pięciu zostało rannych.

pap, keb