Władze kopalni "po cichu" usuwały metan?

Władze kopalni "po cichu" usuwały metan?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pragnący zachować anonimowość górnik powiedział na antenie stacji TV Silesia, że już kilkanaście godzin przed tragedią w kopalni "Wujek Śląsk" ratownicy prowadzili tam "cichą akcję" wietrzenia ściany z nadmiernej ilości metanu. Akcja była "cicha" - ponieważ nie został o niej poinformowany Wyższy Urząd Górniczy. Dyrekcja kopalni zaprzecza tym oskarżeniom.
Ratownik górniczy, który udzielił wywiadu stacji TV Silesia twierdzi, że  kilkanaście godzin przed wybuchem, wraz z grupą ratowników został wezwany z innej stacji, by usunąć metan ze ściany w pobliżu której w piątek doszło do wybuchu spowodowanego prawdopodobnie samoistnym zapaleniem się metanu. - Chodziło o większą liczbę ludzi, żeby zaradzić temu jak najprędzej. Ale tu się nie dało zaradzić, bo mimo tych naszych starań, nagromadzenie metanu nie było na tyle małe, żeby można tam było wpuścić górników do wydobycia węgla - relacjonuje górnik. Do usuwania metanu miały zostać skierowane aż cztery zastępy ratowników. Dodatkowo władze kopalni nie zdecydowały się poinformować o akcji Wyższego Urzędu Górniczego. - U nas to się nazywa "cicha akcja", czyli nie zgłoszona do urzędu górniczego, bo jakiś inżynier sobie wymyślił, że nie będziemy tego zgłaszać i zrobimy to po cichu, a może nam się uda. I nie udało się - relacjonuje.

Dyrekcja zaprzecza

Materiałem w TV Silesia już zainteresowała się prokuratura, która zapowiedziała przesłuchanie górnika. Władze kopalni "Wujek-Śląsk" zdecydowanie zaprzeczają tej wersji zdarzeń. - Na każdej zmianie zatrudniani są ratownicy. Metan był non-stop usuwany z tego rejonu. Nie było cichej akcji, bo nie było żadnych przesłanek do jej podjęcia - mówi główny mechanik kopalni inż. Andrzej Bielecki.

Piątkowy wybuch metanu w kopalni "Wujek-Śląsk" kosztował życie 13 górników, a 41 kolejnych zostało ciężko poparzonych i trafiło do szpitala. Stan 17 lekarze oceniają jako ciężki i bardzo ciężki.

TV Silesia, TVN24, arb