"W TVP jak w filmie Hitchcocka"

"W TVP jak w filmie Hitchcocka"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Proces psucia mediów publicznych rozpoczął się w 2005 roku, kiedy przerwano ciągłość działania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – uważa wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński. Poseł SLD uważa, że obecne zamieszanie wokół TVP skończy się przejęciem mediów publicznych przez PiS. – Nikt z władz SLD nie brał w tym udziału – podkreśla Szmajdziński. Z kolei premier Donald Tusk grozi działaczom swojej partii: - Poprzetrącam ręce ludziom PO, którzy będą chcieli zdobyć TVP.
Wicemarszałek Sejmu w rozmowie z RMF FM stwierdził, że nie obserwuje aktualnej sytuacji w TVP ponieważ zna scenariusz dalszych wydarzeń z filmów Hitchcocka. – Zawsze zaczyna się od trzęsienia ziemi, a później napięcie systematycznie rośnie – tłumaczy Szmajdziński. Jego zdaniem do trzęsienia ziemi doszło w 2005 roku, kiedy „zniszczono Krajową Radę Radiofonii i Telewizji", a teraz obserwujemy skutki tego działania. Ich efektem ma być powrót PiS do mediów publicznych – Szmajdziński przewiduje, że Krajowy Rejestr Sądowy zatwierdzi zmiany wprowadzone przez nową Radę Nadzorczą TVP, a prezydent Lech Kaczyński na pewno nie doprowadzi do rozwiązania KRRiT odrzucając sprawozdanie Rady. - Do niczego takiego nie dojdzie, temu musiałyby towarzyszyć jakieś konsultacje polityczne z PiS, a o niczym takim nie słychać - przekonuje.

"SLD nie ma wpływu na media"

Wicemarszałek Sejmu zdecydowanie zaprzecza, by obecna Rada Nadzorcza TVP została wybrana w wyniku porozumienia między SLD a PiS. – Według tej wiedzy, którą przekazuje nam Grzegorz Napieralski nie ma żadnych działań instytucjonalnych, które by w tej sprawie podejmował Sojusz Lewicy Demokratycznej. Szmajdziński tłumaczy, że wierzy Napieralskiemu, ponieważ ten jest on przewodniczącym partii „a komuś trzeba wierzyć". Wicemarszałek Sejmu ubolewa też, że w Radach Nadzorczych znaleźli się ludzie wiązani z lewicą, ale tłumaczy, że SLD nie miało wpływu na podjęcie przez nich decyzji o zasiadaniu w radzie, ponieważ był to ich „samodzielny wybór". Polityk SLD zdaje sobie jednak sprawę, że wśród opinii publicznej panuje przekonanie, że PiS zawarł porozumienie z lewicą. – Wrażenie się liczy. To niedobrze dla SLD – mówi Szmajdziński.

"Nie walczę z Napieralskim"

Szmajdziński odniósł się też do swojego ewentualnego startu w wyborach prezydenckich. Zaprzeczył, jakoby Napieralski chciał go wyznaczyć na kandydata SLD w tych wyborach po to, aby po porażce Szmajdzińskiego w I turze osłabić jego pozycję w partii. Wicemarszałek Sejmu podkreślił również, że nie ma żadnego konfliktu między nim a Napieralskim. – Różnice między nami są, ale nie w sprawach zasadniczych. Jest przewodniczący partii i nie ma żadnej walki. Na tej zasadzie trzeba by eliminować setki ludzi, bo wszyscy noszą buławę przewodniczącego w swojej teczce. To by prowadziło do kompletnego absurdu – podkreślił Szmajdziński.

Żenujący spór o media

Z kolei premier Donald Tusk komentując w TVN24 sytuację w TVP stwierdził, że jest nią "zażenowany". - To karykaturalny spór - powiedział premier. Jak dodał, oczekuje od ministra skarbu Aleksandra Grada, aby w sprawie TVP "pilnował prawa i zgodności działania z przepisami". - Sąd ma wszystkie przesłanki do podjęcia jak najszybszej decyzji. Z mojego punktu widzenia, im szybciej będzie ta decyzja, tym lepiej. Zamieszanie wokół TVP nikomu nie sprzyja, każde rozstrzygnięcie jest lepsze niż stan anarchii i wiecznego bałaganu - ocenił szef rządu.

Tusk: media publiczne mnie nie podniecają

Tusk dodał, nie wierzy w teorię, że polityk - który włada mediami publicznymi - zyskuje przewagę nad konkurencją polityczną. - Wręcz przeciwnie: ci, którzy rzucają się na media publiczne, po to, żeby je ujarzmić i mieć do własnej dyspozycji, z reguły przegrywają potem wybory. To jest prawie reguła bez wyjątku, dlatego media publiczne mnie nie podniecają, jako obiekt pożądań, które muszę mieć w swojej dyspozycji - zaznaczył Tusk.

Premier uważa, że jedynym ratunkiem dla mediów publicznych jest ich odpolitycznienie. - Uważam, że powinny bezdyskusyjne przejść w ręce środowisk twórczych i producenckich, żeby sprawę raz na zawsze zamknąć - podkreślił. Tusk zapewnił, że jest gotowy wesprzeć każdego, kto przerwie "chocholi taniec" w mediach publicznych i "odbierze politykom media publiczne". Dodał jednak, że PO nie ma zamiaru przygotowywać nowej ustawy o mediach publicznych. - Nie warto rozpoczynać IV wojny światowej o media. Zastrzegł jednak, że - gdyby pojawił się jakiś projekt wsparty przez pluralistyczne środowiska twórcze i producenckie, to - jego zdaniem - byłaby szansa, aby "to ruszyło".

Polskie Radio, TVN24, arb