Spóźnione karetki

Spóźnione karetki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po tragicznych wydarzeniach w kopalni "Wujek Śląsk", dziś dowiadujemy się o jeszcze jednym, makabrycznym szczególe zdarzenia: karetki pogotowia na miejsce dotarły dopiero po 40 minutach. Gdyby nie to, być może liczba ofiar śmiertelnych byłaby mniejsza. To już oczywiście nie pierwszy przypadek, kiedy chory albo ranny umiera z powodu opóźnienia pogotowia ratunkowego. Jak zwykle oczywiście odpowiedzialnych nie ma. Kierowca nie jest winien, bo dostał zbyt późno zgłoszenie. Dyspozytor nie jest winien, bo nie miał wystarczającej liczby karetek. Ministerstwo Zdrowia nie jest winne, bo przecież karetki podzieliło tak, aby w każdym mieście były. Winnych więc nie ma. A najbardziej cierpi na tym oczywiście pacjent. Jak zawsze, kiedy karetka się spóźnia.
Ta paranoja wynika z tego, że pacjent w obecnym systemie opieki zdrowotnej jest najmniej ważny. Jeśli umrze, to nawet lepiej, bo państwo nie musi płacić za jego leczenie. Taki system oczywiście tworzy patologie, bo dbanie o pacjenta nie jest w interesie urzędników odpowiedzialnych za szpitale. Tylko lekarzom i pielęgniarkom, którzy z pasją wykonują swoje zawody zawdzięczamy to, że tylu pacjentów polskich szpitali udaje się wyleczyć.

Polski system opieki zdrowotnej jest oczywiście chory. Tak samo chory jest system ratownictwa medycznego. Choćby dlatego, że karetki rozdziela ministerstwo, a wysyłają je dyspozytorzy. Gdy więc dochodzi do tragedii, urzędnicy mówią, że nie mogli jej przewidzieć, a to, że brakowało karetek to nie ich wina. Polska powinna uczyć się od wielu zachodnich krajów, gdzie i opieka medyczna i ratownictwo funkcjonują jak biznes, w którym najważniejszy jest pacjent. Gdy więc pacjent potrzebuje karetki, pogotowie natychmiast do niego pędzi i dojeżdża jak najszybciej, aby ubiec konkurencję. Sytuacja jest więc odwrotna. To nie pacjenci walczą o karetki, lecz karetki walczą o pacjentów. Wszystko po to, aby tego pacjenta jak najszybciej dowieźć do szpitala (w innym wypadku zrobi to konkurencja i to konkurencja dostanie pieniądze za jego leczenie). Gdyby szpitale na Śląsku były prywatne, same natychmiast wysłałyby karetki wyposażone w najlepszy sprzęt, obsługiwane przez najlepszych ratowników.  Dobro pacjenta byłoby bowiem kwestią najważniejszą. Tak niestety nie było. I skutki są tragiczne. Winnych nie ma, a najbardziej cierpią pacjenci.