Marek Edelman nie żyje

Marek Edelman nie żyje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Edelman (fot. Forum) 
W wieku 87 lat zmarł Marek Edelman - jedyny przywódca żydowskiego powstania w getcie warszawskim, któremu udało się uniknąć śmierci z rąk Niemców. Edelman był lekarzem kardiologiem. W czasach PRL był zaangażowany w działalność demokratycznej opozycji.
Edelman urodził się najprawdopodobniej 1 stycznia 1922 roku w Homlu na Białorusi, chociaż niektóre źródła jako datę jego urodzenia podają rok 1919. Wkrótce po jego urodzeniu rodzina przeniosła się do Warszawy. Od początku był związany z organizacjami lewicujących Żydów. Już jako dziecko wstąpił do Socjalistycznego Związku Dziecięcego, działającego przy Bundzie - partii zrzeszającej Żydów o poglądach lewicowych.

Niezłomny powstaniec

W czasie II wojny światowej jako członek Bundu w 1942 był jednym z założycieli Żydowskiej Organizacji Bojowej. Jako jeden z liderów ŻOB wziął udział w powstaniu w getcie warszawskim Uczestnik powstania w getcie warszawskim. Po śmierci Mordechaja Anielewicza został ostatnim przywódcą walczących w getcie Żydów. Po wydostaniu się z getta kontynuował walkę, biorąc m.in. udział w powstaniu warszawskim. Po wojnie przeniósł się do Łodzi, gdzie pracował jako lekarz kardiolog.

Na dobre i złe z Polską

W 1968 roku podczas antysemickiej nagonki Marek Edelman został zwolniony z pracy w szpitalu wojskowym. W tym samym roku z powodów politycznych nie przyjęto jego pracy habilitacyjnej. Po interwencji Józefa Cyrankiewicza Edelman dostał posadę w jednym z łódzkich szpitali miejskich. W 1971 roku wprowadził w Polsce rewolucyjną metodę leczenia schorzeń sercowych polegającą na połączeniu krążenia żylnego z tętniczym. Dzięki niej uratowano wiele osób, które bez takiej operacji nie przeżyłyby zawału.

W tym samym czasie pracę straciła także żona Edelmana, Alina Margolis, również lekarka. Ona zdecydowała się wraz z dziećmi na emigrację do Francji, Edelman postanowił nie ruszać się z Łodzi. Zapytany, dlaczego w 1968 roku nie wyjechał z Polski, odpowiedział: "Co to, ktoś mi będzie narzucał, co ja mam robić i gdzie ja mam jechać?". To pytanie powtarzało się często na wieczorach autorskich Edelmana, który czasem odpowiadał: "Ktoś przecież musiał zostać z tymi wszystkimi, którzy tu zginęli".

W styczniu 1976 Edelman był jednym z sygnatariuszy Listu 101 przeciwko zmianom w Konstytucji wprowadzającym do niej zapis o sojuszu z ZSRR. Następnie wstąpił do Solidarności. W stanie wojennym został internowany. W 1983 r. odmówił udziału w organizowanych przez gen. Jaruzelskiego obchodach 40. rocznicy wybuchu powstania w getcie. W 1988 r. przewodniczył Komisji ds. Mniejszości Narodowych przy Komitecie Obywatelskim działającym przy Lechu Wałęsie. Później związał się ze środowiskiem Tadeusza Mazowieckiego skupionym wokół Ruchu Obywatelskiego Akcji Demokratycznej. W latach 1989-93 był posłem na Sejm, a następnie członkiem Unii Demokratycznej, Unii Wolności i Partii Demokratycznej.

W latach 90. Edelman zaangażował się w sprawy wojny domowej w krajach byłej Jugosławii, w 1993 roku udał się z konwojem pomocy humanitarnej do Sarajewa, w 1999 roku wystosował apel o rozpoczęcie interwencji NATO w Kosowie, który opublikowały najpoważniejsze zachodnie dzienniki.

"Zdążyć przed panem Bogiem"

Edelman był bohaterem słynnego wywiadu rzeki przeprowadzonego z nim przez Hannę Krall pt. "Zdążyć przed panem Bogiem", w którym opowiadał o przebiegu walk w getcie. W tym roku ukazała się jego książka "I była miłość w getcie".

Pytany o to, co jest najważniejsze w życiu odpowiedział: - W zasadzie najważniejsze jest samo życie. A jak już jest życie, to najważniejsza jest wolność. A potem oddaje się życie za wolność. I już nie wiadomo, co jest najważniejsze.

"Odszedł wielki człowiek"

Odszedł wielki człowiek odwagi i prawdy, bardzo go kochałem, bardzo mi go będzie brak - wspomina Edelmana były ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss. - Co ja mogę powiedzieć o Marku Edelmanie? Bohater wolności, który miał niezwykłą odwagę - powiedział Szewach Weiss. - Znałem go osobiście, przeprowadziliśmy wiele rozmów w języku jidysz, który znał doskonale. Bardzo teraz boli mnie serce. To jest tak smutne, że tego aż nie można pojąć - dodał ambasador.

- Dla mnie na zawsze pozostanie w pamięci jako walczący bohater, człowiek o ogromnej odwadze, który walczył w powstaniu w gettcie warszawskim i przeżył, bo był na aryjskiej stronie. Marek Edelman nigdy potem nie przestał walczyć o wolność człowieka i o wolność Polski - mówił. Podkreślił także, że Edelman miał odwagę popierać Solidarność, "choć przez to mógł stracić pracę jako dobry lekarz, kardiolog w Łodzi".

W jego opinii, Edelman był związany z europejską kulturą. - To był Europejczyk, który kochał polską kulturę. Jednocześnie był Żydem, który uważał, że Żydzi nie tylko mają prawo żyć na świecie, ale także nieść humanizm - mówił. - Zastanawialiśmy się wspólnie czy jest możliwe życie żydowskie w Polsce. On mówił: "jest możliwe, ale nie ma prawie Żydów w Polsce".

Kończy się pewna epoka

Zdaniem posłanki PO Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, wraz ze śmiercią Marka Edelmana "kończy się pewna epoka". - Nawet nie wiem jak myśli zebrać. Marek Edelman był - jak sam o sobie mówił - po prostu człowiekiem. Szalenie wymagającym wobec siebie i wobec innych. Był bohaterem - powiedziała posłanka PO, która przez wiele lat współpracowała z Edelmanem m.in. w Unii Wolności. - Był sumieniem dla wszystkich, niezależnie do tego czy byli to ludzie wierzący, czy niewierzący, niezależnie od barwy politycznej stawiał wszystkim jednakowe wymagania. Należał do świata, który odchodzi, świata wysokich wartości moralnych, pamięci. Świata rozumu i serca - podkreśliła posłanka.

Bronił godności ludzkiej

Paweł Śpiewak wspominając Edelmana powiedział, że był on nieprawdopodobnie odważnym człowiekiem, w każdej dziedzinie swojego życia - i jako żołnierz powstania w getcie, powstania warszawskiego i jako lekarz, który zmagał się z ludzkimi chorobami. - Był też odważny, jako postać polityczna. Potrafił bronić godności ludzkiej. To było niesłychanie silne - dodał.

- Miał w sobie imponującą twardość człowieka, który w żadnym sensie, ani przez moment nie porzucił tych, którzy odeszli. Choć był samotny w sensie życiowym, to pozostał ze swoimi przyjaciółmi i rodziną, którzy zginęli w Warszawie - stwierdził Śpiewak.


Wydawał się być wieczny

- Wydawało się, że Marek Edelman jest wieczny, odszedł niesłychanie bliski mi człowiek - powiedział jego przyjaciel z antykomunistycznej opozycji demokratycznej Jan Lityński. - To strasznie trudne, bo to już się zbliżało, ale trudno się z tym pogodzić - powiedział Lityński.

Lityński przypomniał, że Edelman od lat siedemdziesiątych "bardzo wspierał opozycję demokratyczną". - Na przykład był lekarzem głodówek, także głodówki, w której ja brałem udział w Kościele św. Krzyża w związku z aresztowaniem naszych przyjaciół w Czechosłowacji - mówił Lityński. - Od lat siedemdziesiątych był cały czas obecny w opozycji. Był jednym z nas - podkreślił.


Uosobienie heroizmu

- Marek Edelman był uosobieniem ludzkiego heroizmu, człowiekiem ze wspaniałą biografią, który całe życie walczył o największe wartości - powiedział o zmarłym bohaterze z getta reżyser i senator PO Kazimierz Kutz. - Patrząc na polski pejzaż wielkich ludzi, których było i zostało tak niewielu, Marek Edelman był kimś zupełnie wyjątkowym. On, przedstawiciel żydowskich Polaków, był jak skała - jego odwaga cywilna, jego naturalna prawość były po prostu wyjątkowe - powiedział reżyser.

Zdaniem Kutza, Edelmana nie można nazwać działaczem polityczno-społecznym. - To był człowiek, który poruszał się obok polityki. Zapamiętam go jako kogoś, kto zawsze walczył z obłudą, kłamstwem, jako uosobienie humanizmu. Piekło, które przeżył, upoważniało go od tego, żeby stać po stronie prawdy. Był niezłomny w tym względzie - podkreślił.

Strażnik prawdy

Ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" podkreślił, że Marek Edelman zawsze angażował się po stronie człowieka i po stronie prawdy. - Z pasją i bezinteresownie angażował się w sprawy w Polsce i na świecie. Był autorytetem, który się liczył - mówił ks. Boniecki.

- On sam mówił o sobie, że jest stróżem grobów. On poczuwał się do tego, że jest świadkiem strasznych dziejów, w których uczestniczył. To była bardzo ważna obecność dla Polaków, dla nas wszystkich - podkreślił redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" przypominając książkę "Strażnik - Marek Edelman opowiada" Rudiego Assuntino i Wlodka Goldkorna. - On był bardzo ważnym świadkiem tego, co się działo realnie. On nie upiększał rzeczywistości. Dramat i człowieczeństwo wydarzeń związanych z eksterminacją Żydów znakomicie pokazał - dodał ks. Boniecki.

- Był człowiekiem niezwykle wolnym wewnętrznie. Nie liczył się z żadną poprawnością polityczną. Nie przebierał w słowach. Mówił to, co myślał - wspomina redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego". Dodał, że Edelman był antyklerykałem. - Na tym tle w naszych rozmowach padały różne zjadliwe zdania, ale to w niczym nie zakłócało naszej z nim więzi - podkreślił ks. Boniecki.

PAP, arb