Balcerowicz: dziwię się premierowi, że woli prezydenturę

Balcerowicz: dziwię się premierowi, że woli prezydenturę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Leszek Balcerowicz, były minister finansów i były prezes Narodowego Banku Polskiego, w wywiadzie udzielonym „Pulsowi Biznesu“ prognozuje, że nie wieszczy kryzysu finansowego w Polsce. Jednak - jak podkreśla -  nie znaczy to, że jest zadowolony z dotychczasowych decyzji naszych polityków. Apeluje również do rządu, by zachował umiar w stosowaniu propagandy sukcesu.
Pomimo tego, iż Balcerowicz nie zapowiada kryzysu finansowego w Polsce to namawia rządzących do zdyscyplinowanej polityki fiskalnej: „Rozdęte wydatki budżetu (43-44 % PKB) są dużo większe niż w krajach rozwiniętych, gdy miały nasz poziom dochodu na głowę. To skutek ogromnych wydatków socjalnych", dodaje Balcerowicz. Były minister finansów podkreśla jednocześnie rolę opinii społecznej w hamowaniu zapędów polityków w doprowadzaniu do zbytniego narastania długu publicznego.

Słabe punkty systemu

- Przekleństwem polskich finansów publicznych są nadmierne wydatki prowadzące do wysokich podatków i okresowych wybuchów deficytu w czasie spowolnienia gospodarczego - mówi Balcerowicz. I podkreśla, że politycy powinni brać większą odpowiedzialność za szkodliwe ustawy, które pozwalają państwu zapożyczać się na wielką skalę i w konsekwencji doprowadza to do tzw. efektu wypierania, wskutek którego kredyt jest mniej dostępny dla firm prywatnych i powoduje zastój w inwestycjach.

Może być gorzej?

Balcerowicz ostrzega, że nie można wykluczyć, iż w 2010 roku Polsce grozi zadłużenie większe od 55 proc. PKB. - Na szczęście w konstytucji istnieje zapis, że dług publiczny nie może przekroczyć 60 proc. PKB. Dodał również, że błędem jest porównywanie poziomu zadłużenia innych krajów rozwiniętych do zadłużenia polskiego. - Dobrze byłoby też, gdyby prezydent zaprzeczył temu, co mówi rząd. A rząd mówi, że chciałby reformować finanse, ale nie może, bo spodziewa się weta. Byłoby dobrze, gdyby prezydent ogłosił publicznie, że rozumie niebezpieczeństwo i nie będzie wetował. Milczenie prezydenta potwierdza, że to on jest głównym hamulcowym w uzdrawianiu finansów publicznych. I jeśli się zdarzy coś niedobrego, to on też będzie winowajcą. Już nawet nie apeluję do jego obywatelskiego poczucia odpowiedzialności, apeluję, by uwzględniał własny interes polityczny – mówi Balcerowicz.

Dziwi mnie postawa premiera

- Uważam, że największą władzę polityczną w systemie parlamentarnym ma się na stanowisku premiera (…) i w związku z tym trochę dziwi mnie gotowość premiera Tuska do rezygnacji z tej dużej władzy, której – jak wierzę – użyłby do reformowania Polski - zaznaczył. - Trzeba mieć umiar w propagandzie sukcesu, bo nasz sukces wynika w dużej mierze z czynników obiektywnych. Jesteśmy większą gospodarką np. od krajów bałtyckich, dlatego przeżywamy mniejsze wstrząsy - dodał. - Dlatego pytam, czym kierowała się w swoich decyzjach większość Rady Polityki Pieniężnej, która rozstrzygała o stopach procentowych NBP? Czy innym celem niż cel inflacyjny? Jeśli tak, to jak to się ma do konstytucyjnego obowiązku jej członków?", pytał Balcerowicz komentując stale utrzymujący się, wysoki poziom inflacji. „Członkowie rady, którzy przyczynili się do zbyt wysokiej inflacji, po odejściu z niej nie powinni chodzić w glorii i sławie - zastanawia się były minister finansów.


- To, co dzieje się w USA, w żadnej mierze nie zwalnia członków rady od odpowiedzialności za inflację w Polsce. Niech nie szukają alibi na zewnątrz - mówi Balcerowicz.

„Puls Biznesu", dar