Bejda: przy aferze gruntowej CBA działało legalnie

Bejda: przy aferze gruntowej CBA działało legalnie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Były wiceszef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Ernest Bejda przekonywał podczas środowego posiedzenia sejmowej komisji śledczą ds. nacisków, że CBA ws. tzw. afery gruntowej działało legalnie. Według niego, jest "bardzo prawdopodobne", że b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek był źródłem przecieku z akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa.

Bejda podkreślił, że w grudniu 2006 roku Biuro miało "wiarygodne, zweryfikowane, wieloźródłowe informacje", które świadczyły o popełnieniu przestępstwa przez Andrzeja K. (skazanego nieprawomocnie w aferze gruntowej).

Według Bejdy, były dowody, m.in. nagrania na płycie, świadczące, że Andrzej K. powoływał się na wpływy w ministerstwie rolnictwa, którego szefem był wówczas Andrzej Lepper.

Andrzej K. - podkreślił Bejda - mówił, że posiada możliwość załatwienia decyzji w ministerstwie rolnictwa, która przyczyni się do odrolnienia dowolnego gruntu w kraju oraz, że jest gotów to zrobić "za konkretną cenę". Zdaniem świadka Andrzej K powoływał się na Piotra Rybę, który nie ukrywał, że ma dostęp do wielu działaczy Samoobrony.

Sąd wymierzył Rybie 2,5 roku więzienia ws. płatnej protekcji w "aferze gruntowej. Razem z Andrzejem K. został oskarżony o powoływanie się na wpływy w resorcie rolnictwa i podjęcia się za 6 mln zł łapówki (zredukowanych potem do 2,7 mln zł) załatwienia w ministerstwie odrolnienia 40 ha ziemi na Mazurach. Oferta łapówki okazała się prowokacją CBA, w wyniku której Ryba i K. zostali zatrzymani i aresztowani.

Bejda zaznaczył, że CBA mając dowody mogło rozpocząć operację specjalną ws. afery gruntowej. Jego zdaniem, należało ją podjąć, mimo że nie było zarządzenia premiera dotyczącego posługiwania się przez CBA np. fałszywymi dokumentami. Podkreślił, że do przeprowadzenia operacji wystarczyła ustawa o CBA.

Bejda tłumaczył też, dlaczego CBA użyło podczas operacji sfałszowanej dokumentacji. "W ramach budowania legendy miało prawo doprowadzić do sytuacji, w której Andrzej K. będzie miał fałszywe przekonanie. Dokumenty ws. odrolnienia były tylko środkiem, który uwiarygodniał funkcjonariusza i chroniły operację przed zdekonspirowaniem" - powiedział.

"To nie Biuro wprowadziło je do obiegu prawnego. Wprowadził je do obiegu Andrzej K, który zdecydował się przyjąć te dokumenty wiedząc o tym, że nie są one do końca zgodne z prawem. Zależało mu na pieniądzach" - zaznaczył.

Bejda powiedział w czwartek, że wersja, według której to b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek był źródłem przecieku z akcji CBA w ministerstwie rolnictwa "miała charakter realny" i jest "bardzo prawdopodobna".

31 sierpnia 2007 r., po zatrzymaniu Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzla prokuratura ujawniła na konferencji prasowej część dowodów obciążających całą trójkę (prokuratura oskarżyła ich m.in. o składanie fałszywych zeznań w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa).

Przedstawiono m.in. nagrania z monitoringu w hotelu Marriott oraz podsłuchanych rozmów. Wykazały one, że w nocy z 5 na 6 lipca, przed planowanym finałem akcji CBA w resorcie rolnictwa - na 40. piętrze hotelu Marriott z Ryszardem Krauzem spotkali się kolejno Kaczmarek i ówczesny poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz.

Według Bejdy to, że ówczesnego ministra rolnictwa Andrzeja Leppera ostrzegł bezpośrednio Woszczerowicz uwiarygodniają m.in. zeznania oficerów BOR przesłuchanych przez ABW, którzy opisywali zachowanie Leppera 6 lipca 2007 r., po wyjściu Woszczerowicza z gmachu ministerstwa.

Na prawdopodobieństwo wersji, że to Kaczmarek był źródłem przecieku - zdaniem Bejdy - wskazują kontakty Leppera z Ryszardem Krauzem. "Wbrew temu, co twierdzą niektórzy takie kontakty były i dotyczyły konkretnych przedsięwzięć firm Ryszarda Krauzego z branży IT" - powiedział. Dodał, że są znane także inne rozmowy Leppera i Krauzego m.in. dotyczące informatyzacji ZUS.

Były wiceszef CBA nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy telefon Leppera był na podsłuchu w związku z aferą gruntową. Zadeklarował, że powie o tym na posiedzeniu zamkniętym.

Według Bejdy, "nie jest prawdą", że Kaczmarek spotykał się z Krauzem "tylko sporadycznie". Jego zdaniem, świadczą o tym materiały posiadane przez CBA. Bejda zastrzegł jednak, że może o nich mówić tylko na niejawnym posiedzeniu komisji.

B. wiceszef CBA potwierdził w środę, że w 2007 roku brał udział w naradach służbowych, na których w obecności ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry była omawiana sprawa przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa ws. tzw. afery gruntowej.

"Były omawiane fakty, wersje, kierunki śledztwa. Podczas rozmów prezentowaliśmy swoje argumenty dotyczące różnych wersji śledczych" - powiedział Bejda. "Pytano nas o szczegóły dotyczące przedstawionych materiałów. Omawiano szczegóły śledztw" - dodał.

Bejda potwierdził, że w naradach uczestniczyli m.in. ówcześni: zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking i prokurator krajowy Dariusz Barski.

Świadek zeznał też, że pomagał Engelkingowi w przygotowaniu materiałów na konferencję multimedialną z sierpnia 2007 roku. Zaznaczył, że pomoc Biura ograniczyła się jedynie do "skonwertowania" materiałów, m.in. plików wideo, tak aby mogły być odczytane przez prokuraturę.

Według Bejdy, ujawnienie informacji podczas konferencji spowodowało, że zgłosili się świadkowie, którzy przedstawili "nowe fakty".

Bejda podkreślił, że CBA przekazało ABW, gdy Agencja rozpoczęła śledztwo dotyczące przecieku, wszystkie materiały dotyczące tej sprawy, jakie posiadało.

Dodał, że CBA w wyniku "pracy operacyjnej" po tym, kiedy miały miejsce zatrzymania Kaczmarka, Netzla i Kornatowskiego, przekazała nowe materiały ABW - w październiku 2007 roku. "Materiał nie trafił z agencji ABW do śledztwa, a powinien trafić. Nie wiem jakie są przyczyny, że nie trafił. Z tego powodu w tym roku szef (b. szef CBA Mariusz Kamiński) ten materiał przekazał bezpośrednio do śledztwa" - powiedział Bejda.

"Prokurator nie miał przy aferze gruntowej zastrzeżeń"

Bejda powiedział też, że dziwi go, iż b. szef Biura Mariusz Kamiński usłyszał na początku października w rzeszowskiej prokuraturze zarzuty w związku z działaniami CBA w sprawie tzw. afery gruntowej, ponieważ prokurator prowadzący sprawę - Bogusław Olewiński - sygnalizował, że żadnych zastrzeżeń wobec CBA nie ma.

"To decyzja niecodzienna w kontekście tego, co mówił prokurator do mnie. Mówił, że nie widzi w tej sprawie zarzutów. Mówił, że zbadał sprawę dokładnie i że CBA działała legalnie" - podkreślił Bejda. Jak dodał, prokurator twierdził podczas przesłuchania, na które był wezwany, że chce mu się odebrać sprawę.

Według Bejdy, Olewiński powiedział mu, że "został wezwany do Prokuratury Krajowej, gdzie dano mu do zrozumienia, że te zarzuty powinien postawić, na co on jednoznacznie powiedział, że prosi o wydanie polecenie na piśmie".

Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało na początku października oświadczenie Olewińskiego. Zaprzecza on, że naciskano na niego, by nie umarzał śledztwa przeciwko Kamińskiemu i postawił mu zarzuty. Potwierdził jednak, że miał inną ocenę sprawy niż jego przełożeni.

"Nie wiem dlaczego prokurator Olewiński zmienił zdanie. Nie rozumiem, jakie powody spowodowały postawienie zarzutów Mariuszowi Kamińskiemu" - powiedział Bejda.

Rzeszowska prokuratura postawiła na początku października Kamińskiemu, wówczas jeszcze szefowi CBA, zarzuty związane z działaniami Biura w sprawie tzw. afery gruntowej. Prokuratura uznała, że CBA dopuściło się niezgodnego z prawem stworzenia "fikcyjnej sprawy", na potrzeby której wytworzono fikcyjną dokumentację do odrolnienia tej ziemi.

Po zeznaniach świadka komisja postanowiła zwrócić się do prokuratury w Rzeszowie o przekazanie materiałów z przesłuchań szefa CBA Mariusza Kamińskiego w sprawie dotyczącej przekroczenia uprawnień w toku tzw. afery gruntowej. Komisja zamierza zwrócić się też do premiera Donalda Tuska o dostarczenie wszystkich rozporządzeń i zarządzeń, na podstawie których działa obecnie i działało od momentu powstania CBA.

pap, keb