Chlebowski: ktoś zagrał moją głową

Chlebowski: ktoś zagrał moją głową

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Chlebowski przerywa milczenie. W pierwszym wywiadzie jaki - od wybuchu afery hazardowej - udzielił dziennikowi „Polska The Times” przedstawia swoją wersję zdarzeń. - Ktoś zagrał moją głową - mówi.
Główny bohater afery hazardowej zdradza, że prawdziwą stawką, o jaką toczył się bój przy legislacji ustawy hazardowej, były nie dopłaty do automatów, ale walka o wprowadzenie do Polski wideoloterii. O gigantyczny rynek i wielki kontrakt dla Totalizatora Sportowego biły się wielkie firmy. - Zawsze uważałem, że dopłaty są złym pomysłem, który przyniósłby budżetowi wręcz straty sięgające 1,5 miliarda złotych. Mam na to opinie politechnik Warszawskiej, Łódzkiej, AGH w Krakowie i PAN. Sugerowałem ministrowi finansów, żeby - zamiast stosować dopłaty - podnieść podatki. Mam stenogram z mojej konferencji prasowej i wszystko, co mówiłem, pokrywa się z założeniami nowej ustawy hazardowej przyjętymi przez rząd – opowiada Chlebowski. Tłumaczy też, dlaczego dopłaty miałyby przynieść straty. - Bo zapłaciliby za nie sami grający. Grając na jednorękim bandycie za 100 złotych, w efekcie dysponowalibyście pulą 90 złotych, bo już na wejściu zostalibyście skasowani na 10 złotych za dopłaty. To podwyższenie podatków oznaczałoby większe przychody do budżetu.

"Nie znam intencji lobbistów"

Były szef klubu PO podkreśla, że nie wie jakie były jakie były intencje biznesmenów z którymi rozmawiał. Wie jedynie, że „dopłaty są jedynie zasłoną dymną". - Rzecz idzie o wideoloterie, one są właśnie największym zagrożeniem –mówi Chlebowski i tłumaczy dlaczego. - W nowelizowanej ustawie hazardowej prawdziwa gra toczyła się o organizację wideoloterii. Totalizator Sportowy chciał takiego sformułowania przepisów, które pozwalałoby na nieograniczony rozwój wideoloterii. Znam szczegóły umowy z 2001 roku zawartej między amerykańską firmą a Totalizatorem na dostarczenie systemu umożliwiającego przyjmowanie zakładów w czasie rzeczywistym i dostarczenie lottomatów. Ta umowa jest bardzo niekorzystna, bo daje amerykańskiej firmie prowizję od dochodów Totalizatora. Była ona akceptowana i forsowana przez polityków lewicy i prawicy – zaznacza. I dodaje: „umowa obowiązuje do 2011 roku, czyli niebawem wygasa". - Gdyby nowa ustawa hazardowa o wideoloteriach weszła w życie, to amerykańska firma, która obsługuje Totalizator, mogłaby dostać nowy kontrakt opiewający na 2-3 mld zł. To za tym kontraktem chodzą prawdziwi lobbyści – uważa Chlebowski.

"Chciałem podnieść podatki branży hazardowej"

Pytany o to, co oznaczałoby wprowadzenie wideoloterii, odpowiada, że kiedy „w każdym punkcie lotto można by postawić maszynę hazardową", w praktyce rozszerzy to korupcję na większa skalę. - Chciałem zahamować ich rozwój, podnieść podatki obecnej branży, uporządkować hazard w internecie. Byłem przeciwko liberalizacji hazardu – opisuje swoje intencje Chlebowski.  - Wiecie, co chciało zrobić Ministerstwo Finansów? – pyta. - Przekazać udzielanie koncesji na prowadzenie salonów i kasyn wójtom, burmistrzom i prezydentom. Sam mu uświadamiałem, że jeżeli dzisiaj minister finansów wydaje te koncesje, organizuje konkursy i są zarzuty o korupcję, to co będzie, gdy 2500 wójtów, burmistrzów i prezydentów będzie wydawać koncesje bez jakichkolwiek ograniczeń – odpowiada sam sobie były szef klubu parlamentarnego PO. 

Służby zaangażowane

Polityk mówi również, że niewykluczone, iż służby specjalne też grały w tej grze. - Sprawa jest znacznie poważniejsza niż to, że Chlebowski powiedział Sobiesiakowi, że coś mu załatwi i te nieszczęsne dwa zdania - twierdzi Chlebowski.

"Polska", dar