PiS podzieliło się TVP z SLD

PiS podzieliło się TVP z SLD

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. wikipedia.pl) 
Medialni koalicjanci podzielili się TVP. PiS wzięło program pierwszy, a SLD – dwójkę. Taki podział to efekt konfliktu pomiędzy partiami, ktiore nie mogły dogadać w sprawie podziału łupów. Teraz więc każda partia będzie mieć swoją antenę - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Za to, że przedstawiciele PiS i lewicy obrzucali się oskarżeniami o niesprawiedliwy podział łupów, głową zapłacił Bogusław Szwedo, do niedawna p.o. prezes TVP. - Miało być inaczej, ale okazało się, że nie możemy się dogadać, stąd takie ostre podziały i każdy będzie miał swoją antenę – potwierdza jeden z dyrektorów TVP.

"Warto rozmawiać" zniknie z anteny?

Efekty już wkrótce będzie można zobaczyć na antenie. Z dwójką pożegnał się już kojarzony z prawicą Jan Pospieszalski – zadecydował o tym dyrektor "Dwójki", związany z lewicą Rafał Rastawicki. - Jan Pospieszalski ma taki temperament, że powinien krzewić swoje poglądy w autorskim programie, a nie rozmawiać z ludźmi w audycji porannej. Czego innego oczekujemy od tego pasma – mówi Rastawicki. Jego program "Warto rozmawiać" ma zniknąć z anteny. Pospieszalski ma umowę z TVP1, która wygasa  z końcem stycznia i raczej nie zostanie przedłużona. Prawdopodobnie zostanie on przedłużony, ale już w "Jedynce". - Jest taka ewentualność. Jestem otwarty na propozycje. Powiedzmy, że warto na ten temat rozmawiać  – mówi Szef TVP 1 Wojciech Holik. Rastawicki pozbył się także innych dziennikarzy kojarzonych z prawicą: Jacka Karnowskiego (dziś szefa "Wiadomości") i Grzegorza Górnego (redaktor naczelny Frondy). Programy, które debiutowały za prezesury Piotra Farfała, również odpadną.

Lis i Wildstein pozostaną

O swoje programy mogą być spokojni Tomasz Lis i Bronisław Wildstein. Rastawicki miał w ubiegłym tygodniu rozmawiać z Lisem na temat przedłużenia jego kontraktu z TVP. - Rastawicki będzie go bronił przed atakami PiS, które najchętniej jak najszybciej wyrzuciłoby Lisa – mówi jeden z menedżerów z ul. Woronicza. Również program publicystyczny Bronisława Wildsteina pozostanie w ramówce. 

Co dalej z TVP?

- Reklamodawcy nie odwrócą się od TVP tylko dlatego, że na antenie nagle pojawią się tylko programy zgodne z konkretną linią polityczną. Pieniądze idą za widzami – mówi Jakub Bierzyński, analityk rynku mediów z Omnicom Media Group. Ale podkreśla, że decyzje, które nie są podejmowane pod kątem biznesowym, ale światopoglądowym, "doprowadzą do dalszej degrengolady w TVP".  - W takiej firmie jak ogólnopolska telewizja wszelkie decyzje mają długofalowy charakter. Sytuacja, w której jeden prezes podejmuje jakąś decyzje, a po trzech miesiącach kolejny ją zmienia, jest kuriozalna – dodaje Bierzyński.

"DGP", dar