"Polski prezydent może tylko przeszkadzać"

"Polski prezydent może tylko przeszkadzać"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. A. Jagielak /Wprost) 
Premier Donald Tusk stwierdził, że choć na podjęcie decyzji w sprawie kandydowania w przyszłorocznych wyborach prezydenckich daje sobie czas do maja, to jednak sytuacja, w której prezydent jest "ewidentnie nieprzychylny" koalicji, utrudnia pracę rządowi. Nie chciał jednak jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie czy będzie ubiegał się o prezydenturę. Zaznaczył, że nie jest w sytuacji polityka, "który dzisiaj musi za wszelką cenę coś udowodnić".
- Kiedy jest się premierem w polskim ustroju, to ma się chyba więcej władzy i odpowiedzialności i też satysfakcji z pracy, niż wtedy kiedy jest się prezydentem - uważa szef rządu. Według niego, "uprawnienia prezydenta w polskim ustroju opisane są negatywnie, to znaczy prezydent - i to nie zależy od tego jaki ma charakter - ma więcej uprawnień do przeszkadzania, niż tworzenia czegoś pozytywnego".

"Nie muszę być prezydentem"

Tusk podkreślił, że pytanie dotyczące jego ewentualnego zamiaru ubiegania się o fotel prezydencki jest pytaniem "nie tylko o kandydowanie, ale to jest także pytanie o to, kto następnym premierem, kto szefem Platformy". - Dlatego do maja, bo taki sobie termin wyznaczyliśmy, naprawdę mam o czym myśleć - stwierdził Tusk. Dodał, że po wygranych wyborach parlamentarnych ma poczucie, że "roboty jest aż nadto i satysfakcji też". Zaznaczył jednak, że "przedłużenie sytuacji, kiedy rządzi prezydent nieprzychylny koalicji rządowej, ewidentnie nieprzychylny, to utrudnia nam pracę". Według Tuska, "parę rzeczy można by zrobić łatwiej i szybciej, gdyby prezydent przyjął zmiany".

"Nie pozabijamy się z Kaczyńskim"

Premier pytany, jak wyobraża sobie współpracę z prezydentem Lechem Kaczyńskim do końca jego kadencji, odpowiedział: "nie pozabijamy się przecież, to nie mój temperament, by kogoś chwytać za gardło, wręcz przeciwnie". - Z mojego punktu widzenia dobre relacje z prezydentem leżą w interesie rządu, a co za tym idzie i Polski - podkreślił premier. Jak ocenił, "to, że prezydent tak często angażuje się emocjonalnie po stronie PiS-u, czy swojego brata, który jest liderem opozycji, właściwie trudno się dziwić, ale to nie znaczy, że musimy te ostatnich kilkanaście miesięcy kadencji prezydenta spędzić w takich warunkach wojennych".

"To prezydent powinien być w Berlinie"

Szef rządu powiedział, że w ostatnich tygodniach udaje mu się "tak podchodzić do prezydenta, żeby tych konfliktów unikać". Dodał, że taką próbą była sprawa obchodów 20. rocznicy upadku muru berlińskiego, w których szef rządu wziął udział w poniedziałek. - Kiedy przyszło zaproszenie do Polski od razu zaproponowałem prezydentowi Kaczyńskiemu, żeby to on reprezentował Polskę na tych uroczystościach - powiedział premier. W ocenie szefa rządu, lepiej byłoby gdyby prezydent pojechał do Berlina, choćby ze względu na zasady precedencji. - Premierzy siedzą bardziej z tyłu, prezydenci bardziej z przodu, Polska byłaby jeszcze bardziej widoczna, gdyby był tam prezydent Kaczyński - mówił Tusk. Ale - jak zastrzegł - prezydent ma prawo wybierać, gdzie jedzie.

Polsat News, arb