Rzecznik Praw Obywatelskich domagał się uchylenia decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie z 1 grudnia zeszłego roku. Zarzucał jej niedostateczne rozważenie wszystkich argumentów z zażalenia pełnomocnika rodziny zmarłego pacjenta i podtrzymanie "przedwczesnej" decyzji o umorzeniu. Sąd Okręgowy w Warszawie przed rokiem utrzymał w mocy postanowienie prokuratury umarzającej cztery zarzuty dr. G. dotyczące narażenia pacjentów na utratę życia. Prokuratura zarzucała początkowo lekarzowi działanie z ewentualnym zamiarem zabójstwa. W wyniku śledztwa i ekspertyz biegłych kardiochirurgów - w tym światowej sławy z Berlina, prof. Rolanda Hetzera - prokurator uznał, że nie może być mowy o takim działaniu lekarza. Sąd podkreślił, że dr G. "ratował ludzi, a nie ich zabijał".
Florian M. w listopadzie 2006 r. w szpitalu MSWiA miał wstawioną zastawkę serca, a już po operacji okazało się, że w ciele pozostawiono tzw. rolgazę. Według ustaleń śledztwa, protokół, w którym spisywano po operacji wszystkie używane sprzęty, nie wykazał jej braku, nic nie wykazało też echo serca przeprowadzone nazajutrz. Kolejne echo zrobione po tygodniu budziło już niepokój, więc dr G. zarządził natychmiastową reoperację i wyjął gazę. Pacjent zmarł po trzech miesiącach. Prof. Hetzer uznał, że to była właściwa reakcja.
Mecenas Rafał Rogalski, reprezentujący rodzinę zmarłego Floriana M., przekonywał, że "pacjent mógłby żyć, gdyby nie gaza pozostawiona w jego sercu w czasie operacji". - Dr G. o tym wiedział i przez tydzień nie zrobił nic, aby ją usunąć. Reoperacja nastąpiła po sześciu dniach. To cud, że Florian M. tyle przeżył - argumentował. Podkreślił, że Sąd Okręgowy w Warszawie nie odniósł się do tych jego zarzutów, które prezentował na posiedzeniu w grudniu 2008 r. Także Bogumiła Drozdowska z Prokuratury Krajowej przyłączyła się do kasacji RPO. - Sąd Okręgowy nie rozważył, czy w działaniu dr. G. była umyślność, czy nie. Odpowiedzi na te pytania w decyzji sądu się nie znajduje, a to ważne - mówiła.
Kodeks karny mówi, że do trzech lat więzienia grozi temu, kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jeśli sprawca działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Nie podlega karze sprawca, który "dobrowolnie uchylił grożące niebezpieczeństwo".
Po tym, jak dr G. został w lutym 2007 r. zatrzymany w klinice i postawiono mu zarzuty zabójstwa, lekarz usłyszał także kilkadziesiąt zarzutów korupcyjnych. W tej sprawie trwa proces przed Sądem Rejonowym Warszawa-Mokotów. Oskarżony utrzymuje, że nie uzależniał od korzyści majątkowej przyjmowania pacjentów do szpitala, a wręczane mu pieniądze były wyrazem wdzięczności pacjentów.PAP, arb