Jasiński: wideoloterie miały nam pomóc w organizacji Euro 2012

Jasiński: wideoloterie miały nam pomóc w organizacji Euro 2012

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojciech Jasiński (fot. A. Jagielak /Wprost) 
- Obniżenie opodatkowania wideoloterii miało dać możliwość pozyskiwania Totalizatorowi Sportowemu dodatkowych środków w związku z tym, że spółka miała być inwestorem Narodowego Centrum Sportu na Euro 2012 - zeznał przed komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową minister skarbu w rządzie PiS Wojciech Jasiński.
Polityk tłumaczył, że po tym, gdy Polsce zostało przyznane prawo do organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 r., będąc ministrem skarbu stwierdził, że dobrze by było, przedstawić Radzie Ministrów i premierowi kilka koncepcji realizacji budowy Stadionu Narodowego. - W tej sytuacji powstał projekt ustawy o budowie Narodowego Centrum Sportu. Traktowałem to jako jedną z możliwości sfinansowania tej inwestycji - mówił Jasiński.

Propozycja zakładała, że NCS zostanie zrealizowany przez Totalizator Sportowy jako inwestora, który po jego wybudowaniu przekaże go innej spółce. Były minister skarbu podkreślił, że po to, aby Totalizator był w stanie udźwignąć finansowo tę inwestycję, szacowaną wówczas na ponad 1,2 mld zł, należało stworzyć spółce możliwości pozyskania dodatkowych środków finansowych. Jasiński tłumaczył, że w związku z tym, że Totalizator miał monopol na prowadzenie wideoloterii zarząd spółki rozpoczął zabiegi, których celem miało być doprowadzenie do obniżenia opodatkowania tej gry. - Uważałem, że jako minister Skarbu Państwa nadzorujący spółkę, odpowiedzialny za jej rozwój, pozycję na rynku, powinienem tą propozycją zainteresować innych ministrów, rząd i premiera - powiedział polityk PiS.

Ostatecznie - tłumaczył - minister sportu przedstawiał inną propozycję finansowania NCS, która została przyjęta przez rząd. Jasiński podkreślił, że prace nad ustawą o Narodowym Centrum Sportu prowadził jego zastępca Paweł Szałamacha, jednak on sam akceptował działania związane z nią. Zaznaczył, że sprawa tej ustawy zarówno dla niego, jak i dla Szałamachy nie była najważniejsza, bo mieli w resorcie inne istotniejsze kwestie do rozwiązania. Minister skarbu w rządzie PiS Wojciech Jasiński, zeznając przed komisją śledczą ds. wyjaśnienia tzw. afery hazardowej, powiedział, że jest generalnie zwolennikiem monopolu państwa w obszarze rynku hazardowego.

Jak mówił, jedną z reakcji państwa na wzrost zjawisk hazardowych jest objęcie hazardu monopolem państwa prowadzonym przez powołane do tego przedsiębiorstwa. - Jestem generalnie zwolennikiem tego rozwiązania - powiedział były minister skarbu. - Nie widzę niczego nagannego w publicznym poparciu objęcia monopolem państwa hazardu, krytykowanie tego jako uleganie lobbystom uważam za nadużycie - podkreślił.

Według Jasińskiego, jest kilka argumentów za takim rozwiązaniem. Po pierwsze - mówił - zapewnia się w ten sposób państwu możliwość monitorowania tego zjawiska, a przez to posiadania na nie pewnego wpływu. - Oznacza to też karę za jego złamanie - zazanczył. W jego ocenie, "znaczna część graczy (...) będzie wolała korzystać z legalnych form uprawiania gry, choćby dlatego, że realizacja potencjalnych wygranych będzie łatwiejsza i pewniejsza niż w szarej strefie". Zdaniem byłego ministra skarbu, jest też lepiej, gdy środki z "niekoniecznie dobrych ludzkich skłonności" pozyskuje państwo, które przekazuje je potem na cele społeczne, niż gdyby w ten sposób mieli się bogacić prywatni przedsiębiorcy".

Zaznaczył przy tym, że nie twierdzi wcale, iż każde opowiadanie się za szerokim wejściem na rynek hazardu prywatnego biznesu, jest uleganiem lobby. - Każdy ma do tego prawo, ale z całą stanowczością odrzucam ocenianie optowania za objęciem monopolem państwa hazardu za działalność, której należałoby się wstydzić - podkreślił. Jak zaznaczył, mimo że opowiada się za "ułatwieniem życia" przedsiębiorcom prowadzącym działalność gospodarczą, "niekoniecznie" uważa, że "należy się martwić przynajmniej deklarowanymi kłopotami przedsiębiorców pracujących w hazardzie".

Zdaniem byłego ministra skarbu, jest też lepiej, gdy środki z "niekoniecznie dobrych ludzkich skłonności" pozyskuje państwo, które przekazuje je potem na cele społeczne, niż gdyby w ten sposób mieli się bogacić prywatni przedsiębiorcy. Zaznaczył przy tym, że nie twierdzi wcale, iż każde opowiadanie się za szerokim wejściem na rynek hazardu prywatnego biznesu, jest uleganiem lobby. - Każdy ma do tego prawo, ale z całą stanowczością odrzucam ocenianie optowania za objęciem monopolem państwa hazardu za działalność, której należałoby się wstydzić - podkreślił. Jak zaznaczył, mimo że opowiada się za "ułatwieniem życia" przedsiębiorcom prowadzącym działalność gospodarczą, "niekoniecznie" uważa, że "należy się martwić przynajmniej deklarowanymi kłopotami przedsiębiorców prywatnych pracujących w hazardzie".

PAP, arb